środa, 8 lipca 2015

Oczy, które hipnotyzują...

Instytut był zadziwiająco spokojny. Jakby, żadnej dusz nie było. Siedziałam w kuchni opowiadając wszystko Simonie co wiem. A.. moja wiedza nie jest aka duża jak Stefana, który gdzieś polazł.
-Więc ty musisz pokonać Mery…
-…Aby świat był bezpieczny- dokończyłam za niego zdania.
-Aha-powiedział Simo.
Przetarł dłonią oczy, to za dużo jak na jeden dzień. Lepiej zmienię temat…
-Głodny?- spytałam
-Naleśniki?
-Ciasto?
-Dobra idź po tego dupka. Ja w tym czasie zrobię naleśniki-kiwnęłam głową
Wyszłam z kuchni. Teraz nastał problem. Nie wiem dokąd iść… Sala ćwiczeń. Ale mi pomogłeś Alex! Ruszyłam korytarzem, który ciągnął się dwie strony. W którą teraz mam stronę iść? Tam gdzie jest serce. Dobra, serce jest po lewej stronię. Idąc zauważyłam portret Clary Fray łamane na Heronald.  Była ona rudowłosą dziewczyną o zielonych oczach.  Gabriel ma podobne oczy… Czyżby Gabriel był spokrewniony z Clarą. Pod jej zdjęciem była szczegółowa biografia, kucnęłam aby przeczytać całość:
Clary Fray jest dzieckiem Valentina Morgensterna i Jocelyn Fairchild. Zgodnie z życzeniem jej matki została nazwana Clarissa Adele Morgenstern, chociaż jej ojciec chciał, by przyjęła imię po swojej babce, Seraphinie. Jocelyn obróciła się przeciw planom swojego męża kilka miesięcy przed porodem. Krótko po urodzeniu swojego pierwszego dziecka, matka Clary cierpiała na depresję spowodowaną osobliwym uczuciem odrzucenia, jakim darzyła swojego pierworodnego, Jonathana. Chcąc pomóc Jocelyn, Valentine w tajemnicy podawał jej krew anioła Ithuriela, licząc iż to "wyleczy" ją z depresji. Nieświadomy, że kobieta jest w ciąży, uczynił swoją córkę Clary ofiarą niezamierzonego eksperymentu.
Ostatecznie, Jocelyn zaczęła spiskować razem z Lucianem Graymarkiem przeciwko Valentinowi. 
Najpierw chciała po prostu odejść od mężczyzny, ale świadoma, że nigdy nie dałby im spokoju, liczyła iż w czasie przewrotu zostanie zabity, a tym samym przyszłość jej i dziecka zostanie zabezpieczona. Gdy, jak jej się wydawało, razem z Lucianem dopięli swego, opuściła świat łowców i demonów. Uważając, że Valentine zamienił jej pierwsze dziecko w potwora (Sebastiana), nie zamierzała pozwolić by to samo stało się z drugim. Uciekła do Nowego Jorku, aby wychować Clary z daleka od swojej przeszłości, gdzie wkrótce dołączył do nich Lucian. Tutaj przyjęła nazwisko Fray.  
Jocelyn miała nadzieję, że Clary nie będzie w stanie dostrzec świata cieni, ponieważ niektórzy łowcy potrzebują treningu aby tego dokonać. Gdy pewnego razu zobaczyła swoją trzyletnią córkę bawiącą się z wróżkami w parku zdała sobie jednak sprawę, że Clary dostrzega świat cienia z łatwością. Po tym zdarzeniu Jocelyn udała się do Magnusa Bane'a (czarownika) licząc, że będzie on w stanie usunąć Clary naturę. Magnus ostrzegł ją, że takie działanie najpewniej zabije Clary, a w najlepszym wypadku doprowadzi jej córkę do szaleństwa. Zamiast tego zaproponował zaklęcie, które sprawi że mała zapomni o świecie cienia kiedykolwiek go ujrzy, ale zaklęcie będzie musiało zostać powtarzane co 2 lata, aby nie straciło mocy.
W tym okresie Clary została poddana rytuałowi dzieci nocnych łowców, na co niechętnie przyzwoliła Jocelyn, jednak mocno przekonywana przez Magnusa Bane'a, że to uchroni jej córkę przed potencjalnym zagrożeniem ze strony świata cienia, w końcu zgodziła się. W rytuale wzięli udział brat Zacharias z bractwa Milczących Braci i czarnoksiężnicza, najprawdopodobniej Tessa Gray jako przedstawicielka Żelaznych Sióstr.
Clary miała pięć lat gdy w końcu Luke znalazł ją i jej matkę. Widząc, że mężczyzna dobrze dogaduje się z jej córką Jocelyn pozwoliła mu stać się istotną częścią ich życia. Luke tak bardzo wplótł się w życie Clary, że był dla niej niczym ojciec, a ona sama stwierdziła, iż zawsze tak go postrzegała.
 Gdy miała 6 lat poznała Simona Lewisa z którym od tego czasu byli nierozłączni, stając się najlepszymi przyjaciółmi. Jednak Simon w końcu zakochał się w Clary, co było widoczne dla wszystkich prócz niej samej. Pozostawała nieświadomą jego prawdziwych uczuć, zawsze myśląc o nim jak o najlepszym przyjacielu, a nawet bracie.
Dorastając, wierzyła że jej ojcem jest nieżyjący już żołnierz Jonathan Clark, a pudełko w pokoju jej matki z wyrytymi inicjałami J. C. należało do niego. 
Dwa lata po ostatniej wizycie u Magnusa Bane'a, w czasie zabawy w klubie "Pandemonium" gdzie wybrała się razem z Simonem, Clary widzi jak grupa Łowców Cienia uśmierca demona. Łowcy, zszokowani tym, iż śmiertelnik potrafił dostrzec ich obecność, informują o tym Hodga Starkweathera (dyrektora) w Instytucie Nowego Jorku.
Po sprzeczce Clary z Jocelyn, w momencie gdy Simon zamierza wyznać co naprawdę czuje, znikąd pojawia się Jace Lightwood, który został wysłany z Instytutu, aby sprowadzić Clary. W tym momencie dziewczyna odbiera niespodziewany telefon od swojej matki. W trakcie rozmowy kobieta ostrzega ją przed rzeczami, których Clary nie potrafi zrozumieć, po czym słyszy dziwne dźwięki i panikę w głosie matki. 
Spiesząc się wraca do mieszkania, znajdując je zdewastowane i bez Jocelyn. Zostaje zaatakowana przez demona, którego zabija, ale sama zostaje zatruta w czasie walki. Jace ratuje jej życie i sprowadza do Instytutu, aby uleczyć dziewczynę.
Clary budzi się w Instytucie trzy dni później i idzie razem z Jacem, aby spotkać się z Hodgem w bibliotece. Tam, chłopak wyjawia swoje podejrzenia co do tego, że Clary jest Łowcą Cienia, jednak ona stanowczo temu zaprzecza. Gdy dziewczyna próbuje skontaktować się z Lukiem, ten rozłącza się mówiąc aby zostawiła go w spokoju. Hodge pokrótce przekazuje Clary najistotniejsze informacje o świecie cienia. Później, za przyzwoleniem Hodge'a, dziewczyna i Jace wracają do jej domu. Clary próbuje wejść do swojego pokoju, ale zostaje zaatakowana przez potępionego (demona). Gdy Jace zabija stwora, wchodzą do mieszkania Madam Dorothei (sąsiadki Clary). W czasie rozmowy z kobietą, Clary dowiaduje się, że jej matka była Łowczynią Cienia, a tej nocy kiedy została porwana odmówiła przejścia przez pięciowymiarowe drzwi w mieszkaniu Madam, ponieważ nie chciała uciekać bez swojej córki. Czując się winna i zaciekawiona tym, gdzie też jej matka chciała się udać, Clary przechodzi przez drzwi i przenosi się do domu Luke'a, a razem z nią przybywa Jace.
W domu Luke'a Clary ponownie spotyka się z Simonem, któremu mówi prawdę o tym gdzie była przez ostatnie trzy dni, a także wyjawia istnienie świata cienia i łowców. W trójkę postanawiają przeszukać mieszkanie i podsłuchują rozmowę między Luke'iem i dwoma czarnoksiężnikami, Pangbornem i Blackwellem. 
Po powrocie do Instytutu, Clary i Jace mówią Hodgowi o tym co ich spotkało, a mężczyzna wyjawia im istnienie Kręgu. Dziewczyna jest zszokowana słowami Hodge'a gdy ten mówi, że jej matka należała kiedyś do Kręgu i była żoną Valentine'a... 
Wow ale Clara miała szalona życie.  Stefan!
A no tak! zapomniałam o nim całkiem.  Idąc korytarzem, usłyszałam dziwne dźwięki. Brzęk, stuk i znowu brzęk. Poszłam za tym dźwiękiem. Po paru minutach doszłam do wielkim drzwi. Uchyliłam je. Dźwięki teraz stały wyraźniejsze. Weszłam do pomieszczenia. W pokoju było wszędzie zawieszone bronie. No tak zbrojownia. Idąc nie mogłam się oprzeć aby wsiąść do ręki stele. Średnia w wielkości, idealnie pasowała do mojej dłoni.
-Możesz ją wsiąść-słysząc głos za sobą prawie opuściłam stelę.
Za mną stał Stefan, miał ręce w kieszeni.
-Co tutaj robisz?- rozejrzałam się tylko my byliśmy w tym pomieszczeniu. Nie widziałam innego wejścia. Jak on tutaj wszedł ?!
-Polerowałem broń-przeczesał dłonią włosy.
-A po co..?-palnęłam
Agnes IDIOTKO nie wiesz czemu się poleruje broń?!
-Musiałem się uspokoić, a polerowanie daje mi ukojenie-przytaknęłam.
-Jak można wiedzieć dlaczego…?- przybliżył się do mnie.
-Moja rodzina tutaj powinna być. Nie ma jej nawet mojego Parabatai. Może jestem dupkiem ale martwię się…
-Nie powiedziałam, że jesteś dupkiem…
-…Ale pomyślałaś.
-Wcale nie-skłamałam.
Złapał mnie za podróbek zmuszając aby spojrzała na niego.
-Powiedz mi to w oczy, że nie myślałaś o mnie jako dupek. No dalej Agnes-ponaglił mnie.
-Ja…- próbowałam nie patrzeć na jego brązowe oczy, które hipnozo wały-Nie mogę.
-Właśnie-puścił mnie-Po co tutaj przyszłaś?- zmienił temat.
-Robimy naleśniki. Jesteś głodny?- przytaknął- To chodźmy.
Włożyłam  stele do torebki.  Teraz problemu mogłam znaleźć drogę do kuchni, gdzie wydobywał się zapach ciasta… Mniam.
-Długo ciebie nie było, więc już zacząłem smażyć-przytaknęłam.
Wzięłam kuchenne przybory i zaczęłam smażyć. Gdy powstała dość spora góra naleśników podałam ją na stół.
-Smacznego-powiedziałam.
-Nie będę jadł jeśli ty Simonie nie zjesz jako pierwszy. Nie chcę się otruć-rzuciłam Stefanowi znużone spojrzenie.
Simon wziął naleśnika i go zjadł.
-Przeżyłem-wzruszył ramionami.
Wróciłam do patelni. Gdy nalałam ciasto, chciałam wsiąść naleśnika już wszystkich nie było.
-Ej-zrobiłam smutną minkę.
-Kobieta zje gdy prawdziwy mężczyźni się najedzą.
-Gdzie oni są-stanęłam na palcach aby spojrzeć gdzie za nich, że niby poszukuje mężczyzn .
-Fajnie byś wyglądała w stroju do pokojówek-powiedział Stefan.
Zabrałam najbliższą ścierkę z blatu i rzuciłam nią w Stefana, który złapał nią bez problemu. Rzuciłam wszystko ci miałam pod ręką na blat i wyszłam wkurzona z kuchni pełnego palantów. Ruszyłam przed siebie.  Idąc nie myślałam gdzie dokładnie pójdę. Szłam przed siebie. 
Nikt mnie nie zatrzymywał to dobrze. Zdenerwował mnie. Dupek, dupek i dupek!!! Gniew buzuje we mnie jak wulkan w każdej chwili może wybuchnąć.  Nogi zaczęły mnie boleć. Ściągnęłam trampki i rzuciłam gdzieś w kąt. Co za ulga. Torebkę zostawiłam w kuchni nie chcę mi się po nią wracać. Tam była stela, no cóż… obejdę się bez niej. Może wreszcie znajdę bibliotekę i odszukam trochę informacji o sobie i nocny łowcach…
 ! ! !
W ręku trzymałam całą historię nocnych łowców. Pragnęłam teraz ją przeczytać ale zmęczenie dawało się we znaki.  Agnes czas wracać do kuchni. Z wielką niechęcią zabrałam książkę i ruszyłam do kuchni. W nie całe 5 minut byłam przed pomieszczeniem.  Księga, która trzymałam przy piersiach była jak tarcza. Gdy weszłam do kuchni zastałam tylko Stefana. który bawił się moim telefonem! Położyłam książkę na stole.
-Co robisz z moim telefonem?!-krzyknęłam.
-Bawię się.
-Możesz mi go oddać-próbowałam mu go zabrać.
-Ale ta Olka ma za dużo opalenizny!- mruknął.
Siłowałam się z nim aby zabrać jego telefon. Jedną nogę miałam oparte o jego kolano drugą natomiast próbowałam złapać. Jedną ręka trzymała moje dłonie jakby niby nic. Moja twarz była tylko kilka cm od niego. Wystarczy lekko się przechylić. Agnes nie!
-Możesz mi oddać mój telefon?!- jego oddech muskał moje policzki.
-Przecież to tylko urządzenie. Ono nie ma duszy. Ono nie potrafi dochować tajemnicy-szepnął.


Nie zrozumiałam co powiedział. Jego oczy znowu mnie hipnotyzują. Jego usta są coraz bliżej moich…  
============================================
O to rozdział ! Mam nadzieje, że wam się podobał. Chyba tam ten jakoś nie bardzo bo tylko 4 komentarze :( Może uda nas się przebić 10 komentarzy? 

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział (jak zawsze) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie wiem czemu ludzie nie komentują twój blog jest świetny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja. Amejzyn ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega *.* pisz szybko następny. <3
    P.s chamska reklama
    www.swiatrubby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Najleszy czekam z niecierpliwością na nasteny ~kochany anonimek

    OdpowiedzUsuń
  6. 8 komentarz :D
    Najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń