niedziela, 27 września 2015

Kocham cie

Nie spała tej nocy za  dobrze. Przewracała się, zrzucała kołdrę nie mogła odnaleźć dobrej pozycji do spania. Zirytowana poszła do kuchni gdzie zastała Prezesa Miau przy lodówce. Westchnęła. Nogą  przesunęła kota, który prychnął z oburzenia. Wyciągnęła jogurt pitny i wróciła do pokoju. Wybrała pierwszą lepszą książkę i zaczęła czytać, popijając napój.
Parę godzin później Agnes odłożyła zakończoną książkę. Zmęczona opadła na poduszki. Usłyszała pukanie do drzwi i kroki Magnusa. Dzięki treningowi ubrała natychmiast ubrania i włożyła broń.
Ostrożnie wychyliła głowę. Czupryna właściciela zniknęła idąc w dół po schodach.  Dziewczyna wyciągnęła stelę i na kostkach narysowała runę bezszelestności. Przykucnęła na najwyższy schodku.
-O to twoje składniki Magnusie. Jutro będzie ostatni- mruknął Gabriel.
Podał mu paczkę. Magnus położył składniki na stoliku.  Co to jest?, pomyślała. Do czego są Magnusowi te składniki?
-Mam nadzieje. Pełnia jest już w ten piątek.
-Nie musisz się o nić martwić. Pamiętaj! Nikomu nie mów zwłaszcza Stefanowi.
-Kiedyś to się wyda.
-Wiem- westchnął.-Żegnam.
-Do widzenia.- zamknął drzwi.
Agnes pobiegła do swojego pokoju. Zakryła się cała pościelą i zamknęła powieki. Usłyszała jak Magnus otwiera drzwi i sprawdza czy śpi. Gdy uznał, że śpi zamknął drzwi i ruszył do swojej sypialni. Otworzyła oczy.  Ściągnęła pościel i ruszyła do okna. Mocowała się przez chwilę gdy haczyk puścił odetchnęła z ulgą. Wyskoczyła. Z gracją stanęła. Podeszła do krawędzi. Gabriela prawie nie było widać. Podbiegła o najbliższego kontenera. Gdy oddalał się, podbiegała do ściany lub kosza i go obserwowała. Dziękowała w duchu za narysowanie runy bezszelestności.
-Co robisz?- spytał Alex.
-Myśli- szepnęła.
Więc co robisz?
Śledzę go!
Słabo TO ROBISZ.
Możesz zrobić coś aby była niewidzialna…?
No dobra.
Już?
Już.
Agnes szybki krokiem odeszła do Gabriela. Miał zaciętą minę.  Zauważyła, że był cały spięty. Musiała się nie źle wysilać aby zrównać z nim kroku. Gabriel zatrzymał się przy motelu Dumort. Spojrzała na niego dziwnie. Otworzył jakby niby nic drzwi. W ostatniej chwili zdążyła się wślizgnąć.
 Śmierdziało Pleśną. Rozejrzała się wokół. Motel wyglądał jakby go zabrano prosto z horroru. Wyciągnął kamień. Nawet nie zdawał sobie jak pomógł dziewczynie. Usłyszała pomruk. Wyciągnęła automatycznie miecz z pochwy.   
-Nie wiedziałam, że tak szybko przyjdziesz- z cienia wyłoniła się Mery.
Agnes cofnęła się o krok. Jej bliźniaczka wyglądała upornie. Serce podeszło jej do gardła.
-A ja dalej nie wiem co chcesz ode mnie. Wymigujesz się od odpowiedzi- musnęła czerwony paznokciem po jego policzku, miał niewzruszony wyraz twarzy.
-Nie zadajesz odpowiednich pytań. Gabrielu.
-Po co ci jestem potrzebny?- warknął.
-Dziękuje za odnalezienie siostrzyczki.
Agnes poczuła jak dostaje czymś ciężkim w tył głowy.  Straciła przytomność. Usłyszała tylko krzyk Gabriela i chichot Mery.
                                                        * * *
Otworzyła ociężałe powieki. Znajdowała się za kratkami. Dotknęła krat lecz od razu odepchnęła się po patrzyły. Rozmasowała obolałe nadgarstki.
-Nie radzę.- mruknął Gabriel.
Znajdowali się w dużym białym pokoju bez okien. Nie wielkie światło dawały spalone do połowy diody.  W klatki w których się znajdowały były obok siebie.
-Dzięki za radę- mruknęła.
-Po co za mną szłaś?
-Po co spotkałeś się z moim najgorszym wrogiem?- westchnął.
-Nie zrozumiesz.
-Nie zrozumie jeśli mi nie powiesz.- pogrzebała w kieszeniach w poszukiwaniu steli.
-Odebrali nam broń. Wszystko jesteśmy bez szans. Czeka nas śmierć.
-To za nim umrzemy to powiedz czemu do niej łaziłeś!
-Nie cały rok temu…
W każdy piątek wychodziliśmy w trójkę; Stefan, Isabela i ja do klubu Pandemiun, w poszukiwaniu demonów.  Moja kolej była aby zagonić demona do schowka.  Stanęliśmy przy swoich stanowiskach. Izzy w grupie tańczących. Stefan przy kanapach. Ja przy barze. Gdy zauważyłem demona dokładnie dziewczynę. Od razu ruszyłem. Zacząłem z nią flirtować a gdy ją zauroczyłem poszedłem z nią do magazynu. Już miałem wyciągnąć miecz i ją zabić. Lecz ona w prędkością zrzuciła mnie na ścianę. Dobrze pamiętam jak zabrakło mi wtedy tchu. Jedynym ruchem ręki pozbawiła mnie wszelakiej broni. Czułem się jak  dziecko.
-Wiedziałam od samego początku, że jesteś neflinem. Wielki błąd popełniłeś. Mój ojczym będzie zły, za skrzywdzenie! Przeklinam twoje życie!  Żyć nie będzie bez proszku fin ein! Cierpieć będziesz! Ha ! Ha!
Wpiła swoje żądło  prosto w brzuch potem znikła.  Nie brałem poważnie tej klątwy.  Bo niby po co? Narysowałem intraze i wróciłem grupy. Parę dni później czułem się okropnie. Wymiotowałem krwią. Gdy atak mi przeszedł. Szukałem fin ein.  Kupowałem kilogramami.  Gdy nie patrzał wsypywałem go do herbaty. Pewnego dnia gdy szedłem po proszek. Spotkałem Magnusa Bane. Zagadał do mnie jakbyśmy byli starymi znajomymi. Zaproponował mi umowę. Odnajdę mu pewien składnik a on tą klątwę zdejmę. Oczywiście się zgodziłem.
-Ale…
-Dlaczego poszedłem do Mery? Pokusa.  Jest mi wstyd.
Między nimi nastała cisza. Dość krępująca.  Przerwał ją atak kaszlu.
-Gabriel!- zawołała.
 Krew skapywała mu na koszulkę.  Próbowała się do niego zbliżyć lecz demoniczne kratki nie pozwoliły jej na to.
-N..i..c… mi nie jest…
-Pomocy!- wrzasnęła Agnes.
Drzwi otworzyły się z hukiem.  Mery ubrana w czarną koronką kieckę  weszła wolnym krokiem do sali. Uśmiechnęła się na widok krwi.  Przykucnęła przed klatką Agnes.
-Wołałaś mnie siostrzyczko?- spytała.
-Pomóż mu- wskazała na chłopaka.
-Co z tego będę miała..?- Agnes spojrzała w czarne jak węgiel oczy Mery.
-Wszystko! Tylko mu pomóż! -westchnęła.
-Dobrze- po ciele Agnes przeszedł fala bólu.
Wrzasnęła z zaskoczenia. Przewróciła się na plecy. Zacisnęła powieki. Zagryzła wargę. Rzucała się jak ryba wyłowiona dopiero z wody.
-P..przestań!- wycharczał.
-No dobra! A tak się chciałam pobawić! Gryzak, połykacz ! Do mnie!- wstała z gracją i podeszła do drzwi.
-Tak o pani ?- w drzwiach pojawiła się dwa zdeformowane demony.
-Przynieście mu fin ein.- warknęła.
-Tak jest o pani!- zaskrzeczały i wybiegły.
Spojrzała z w wyższością na leżą dziewczynę i wyszła.
                                                       * * *
Isabella obudziła się z wrzaskiem. Śniło się jej para wielkich skrzydeł a także duża ilość krwi.  Zabrała  ulubioną poduszkę oraz koc i ruszyła do brata. Niepewnie zapukała drzwi. Stefan siedział na łóżku i czytał książkę. Gdy młodsza siostra  zamknęła drzwi , wtedy brat uniósł wzrok z nad czytanej przez niego książki.
-Słucham?
-Mogę u ciebie spać, miałam koszmary- powiedziała zawstydzona.
-Jasne- wzruszył ramionami.
Przesunął się na kraniec łóżka robiąc miejsce. Podziękowała i położyła się  obok.
-Dziękuje- szepnęła. Przewróciła się na bok i zasnęła.
Spojrzał na siostrę. Na jego ustach zagościł  uśmiech. Odłożył książkę i przykrył swoim kocem dziewczynę. Mruknęła zadowolona. Zgasił światło i odwrócił się tyłem. Zasnął.
                                                    * * *
               SCENA EROTYCZNA +18 . Dla bezpieczeństwa proszę młodych o minięcie.
                                    ( I tak go przeczytacie :P ) (Pierwszy raz coś takie piszę ;-; wybaczcie )
-Skarbie. Odpocznij już- powiedział Sophie widząc zmęczenie wypisane na twarzy męża.
-Nie mogę tyle jest spraw do załatwienia!- mruknął.
-Mam pomysł.- zbliżyła się do niego.
-Jaki?- spojrzał w jej szmaragdowe oczy.
-Jutro pozałatwiasz formalności a dzisiaj się ze mną zabawisz- uśmiechnęła się kusząco.
-Ale jest tyle..- zamknęła usta pocałunkiem.
Właściciel instytutu nie pozostał dłuższy. Mruknęła zadowolona. 
-Jak przyjdziesz do mojej sypialni to dostajesz więcej- obróciła się na pięcie i seksownie ruszyła do drzwi.
Haus westchnął i ruszył za Sophie.
Kobiet a stała tyłem do mężczyzny. Stanął za jej plecami i szepnął.
-Kocham cię- szepnął w jej włosy.
-Ja ciebie też- wyszeptała pomiędzy pocałunkami.
   Dłonie Hausa błądziły po jej umięśnionych plecach, brzuchu, w końcu dotarły na pośladki. Złapał ją mocno i uniósł, ona zaś owinęła swoje nogi wokół jego bioder. Przyparł ją do ściany, cały czas namiętnie całując, dłonie zaś ułożył na jej udach. Gdzie niegdzie wyczuł blizny po walce z demonami, które był częścią Sophie.
Sophie nie przerywając pocałunku, zaczęła rozpinać jego koszule, wreszcie udało jej się ją zdjąć. Czarna koszula wylądowała na podłodze. Właściciel Instytutu ułożył dziewczynę na wielkim dwuosobowym łóżku.  Przyssani do siebie rozbierali się nawzajem. Sophie w samej bliźnię a Haus w bokserkach. Runy wiły się bo ich ciałach.
Dotykali się, całowali, chcąc zapamiętać każdą cząstkę ciała swojego partnera.  W końcu zostali bez ubrań. Zaczął całować ją po szyi, brzuchu schodząc co raz niżej… Jęknęła z rozkoszy. Zszedł jeszcze niżej, teraz pieszcząc jej brzuch.
-Kochanie- wyjęczała.
Zszedł jeszcze niżej, całując wewnętrzną stronę ud.
-Obiecuje będę delikatny- wycharczał.

Całując w usta, wszedł w nią.  Najpierw delikatnie potem mocniej i agresywnie. Sophie co chwila wykrzykiwała jego imię.  W końcu wyszedł z niej i przytulił się do niej.  Ich spocone ciała przytuliły się do siebie, oboje oddychając szybko.  Zmęczeni zasnęli.

 KOOOOOOOONIEC SCENY. WSZYSCY JĄ PRZECZYTALI heheheh
===========================================================
Czekam na milion komentarzy XDD Ten mój pierwszy raz hhehhehe

piątek, 18 września 2015

Żałuje :(

NASTĘPNEGO DNIA!
Brązowowłosa obudziła się z bólem głowy. Zanim dobrze otworzyła oczy zauważyła, że jej włosy wróciły do poprzedniej długości. Uśmiechnęła się do swoje odbicia. Wyciągnęła stelę i narysowała runę leczniczą Po chwili poczuła ulgę. Przebrała się wygodne rzeczy i ruszyła do kuchni. Gdy usłyszała nieznajome głosy schowała się za posągiem i niegrzecznie posłuchała oraz zerknęła nowo przybyszy. Gdy zobaczyła brunetkę serce stanęło jej do gardło. Dziewczyna, która siedziała na blacie całowała Stefana. Po policzkach słynęły gorzkie łzy. Odwróciła się na pięcie i pobiegła do pokoju.  Odnalazła plecaczek i zapakowała najważniejsze rzeczy. Napisała, krótki pożegnalny list i otworzyła okno. Mieszkała na drugim piętrze więc bez problemu skoczyła.  Zerknęła czy nikt nie spogląda w okno i pobiegła do jedynego miejsca gdzie mogła się schronić.
                                     * * *
Stefan nie chętnie otworzył oczy. Gdy mógł to by nigdy nie otwierał oczu.  Zrzucił z siebie pościel i otworzył okno. Chłodne powietrze rozbudziło go na dobre. Przebrał się i ruszył do kuchni. W pomieszczeniu zastał Aniele i Emila.
-Dzień Dobry- powiedziała wesoło.
-Witam- rzucił sucho.
-Ktoś tu wstał lewą nogą…
-I co z tego?- warknął.
-Koleś spokojnie.- powiedział łagodnie Emil- Wiesz może czy Agnes wstała?
-A co ja wróżbita Maciej?
-Tak tylko spytałem- speszył się- Może po nią…
-Ja pójdę- burknął.
Obrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni. Rodzeństwo spojrzało na siebie zaskoczone.  Aniela wypiła kawę do końca i ruszyła za Stefanem. Po drodze narysowała sobie znak bezszelestności. Miała nadzieje, że ją nie przyłapie. Wtedy będzie musiała się grubo tłumaczyć.
                                      * * *
Dziewczyna co chwila  sprawdzała czy nikt za nią nie idzie. Gdy doszła do domu Magnusa Bane poczuła ulgę. Niepewnie zapukała do drzwi. Czarownik bez słowa wpuścił ją do mieszkania.  Od poprzedniej wizyty  minął ledwie dzień a Bane zmienił cały wystrój mieszkania. Magnus widząc minę dziewczyny rzekł:
-Lubię zmiany. Herbaty?- kiwnęła głową.
Strzelił palcami i przed Agnes pojawiła się filiżanka herbaty.
-Cukier?
-Poproszę- znów strzelił palcami.- Dziękuje.
Magnus przysiadł się koło niej. Wziął łyk napoju i spytał:
-Czemu do mnie przyszłaś?
-Mogę u ciebie zamieszkać?
-Jeszcze nie było randki wstępnej!- mimo nieprzyjemnej sytuacji Agnes Wybuchnęła śmiechem.
-Muszę się ukryć przed…
-Stefanem.
-Skąd wiesz?- spytała zdumiona.
-Jestem czarownikiem od wielu lat i masz trochę doświadczenia. Oraz nie jestem ślepy. Widziałem jak na ciebie patrzy a ty na niego.
-Ja na niego nie patrzyłam!
-Tak jasne a ja tańczyłem w różowej sukience w Królową Dworu.
-Bardzo śmieszne- kąciki ust mimowolnie się uśmiechnęły, wypiła napój aby nie było widać jej uśmiechu.
-Pokój masz pierwszy po lewej stronie. Jeśli natkniesz się na prezes Miau  to śpisz na podłodze. Dużo zajmuje miejsca.
-Przyjmujesz chociaż jestem ci obca?
-Znałem twoje brata wiele razy zostawiał cie w mojej opiece gdy musiał wyjeżdżać. Dalej nie wierze jak takie małe dzieci się drą nawet kot nie mógł cie pokonać. Dwa stworzenia darły się w tym samym czasie.
-Wybacz.
-A tak w ogóle brakuje mi trochę towarzystwa- powiedział zgodnie z prawdą.
-Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.
-Słucham.
-Gdyby oni to przyszli powiedz, że mnie tutaj nie ma. Dobrze?
-Aha. Czyli jestem złym smokiem trzymającym księżniczkę. Ale ubrania mi nie pasują.
Strzelił palcami.  Z czarnej marynarki zmieniła się na w zieloną w łuski.  Granatowe spodnie zastąpił  ciemnozielonymi.  Teraz można było powiedzieć, że jest smokiem. Do tego kocie oczy.
-Teraz lepiej.- stwierdził.
-Też tak myślę.
                              * * *
Stefan nie zdawał sobie sprawy, że jest śledzony. Zapukał do drzwi brązowowłosej. Cisza. Znów zapukał. Zaczął się denerwować.  Zacisnął pięści.  Odczekał chwilę. Cisza.
Złapał za klamkę. Drzwi były otwarte. Wszedł do pokoju.  Stefan od razu się skapnął, że coś jest nie tak. Okno było otwarte na rozcież. Gdy dostrzegł list od razu do niego pobiegł.
           Jeśli czytasz ten list to znaczy, że jest już daleko. W bezpiecznym miejscu.     Nie szukajcie mnie. Muszę przemyśleć parę spraw. Przepraszam.  Pragnę odpocząć.
                                                               Agnes.
Stefan  przeczytał parę razy treść.  Nie mógł uwierzyć, ze Agnes uciekła. Patrzył tępo na list.
-Kurwa!- wrzasnął i wybiegł do swoje przyjaciela.
Nie zapukał tylko od razu wszedł. Zastał przyjaciela czytającego książkę. Żadna nowość.  Bez słowa zabrał książkę, którą  rzucił na łóżku. Gabriel patrzył na niego z obojętnością był przyzwyczajony do takiego zachowania. Znaczy to tylko jedno opętanie było blisko albo Agnes. Stefan podał mu list.  Gdy Gabriel czytał chłopak chodził w tą i z powrotem. Po  przeczytaniu powiedział spokojnie.
-Chcę odpocząć.
-To wiem!- warknął.
Parabatai przyjrzał się dobrze chłopakowi. Miał rozszerzone źrenicę, chodził nerwową. Wiedział jedną rzecz: przemiana jest blisko.
-Wybacz, że to zrobię ale…- złapał za stolik i walnął nim przyjaciela.
Stefan nie zdążył  zareagować. Z jęknięciem osunął się  na podłogę i stracił przytomność. Przyjaciel przerzucił go sobie na ramie i ruszył do komnaty. Opętanie było blisko.
                           * * *
Stefan poczuł się cały obolały. Jakby dostał stolikiem od kawy. Chciał się złapać za głowę ale przeszkadzały mu kajdanki. Westchnął.
-Nic ci nie jest?- spytał przyjaciel.
-Po tym jak zdzieliłeś mnie stolikiem? Znakomicie.
-Musiałem.-
-Nie mogłeś najpierw zaprosić na kawę a potem zdzielić stolikiem?
-Ty nie pijesz kawy.
-Ty nie używasz tego stolika.
-Skończ.
-Jak tylko skończę balladę o groźnym stoliku.
-Więc jakie plany?- zmieniając temat
-Z stolikiem?
-Kurwa. Chodziło mi o Agnes. Mam ci przeliterować? A-G-N-E-S.
-Aaaaa. Myślałem, że chodziło ci Magnes. Ostatnio go nie biorę. Ale i tak dziękuje za troskę.
-Boże czy to widzisz a nie grzmisz…! Lepiej już pójdę.
-Moje serce będzie usychało z tęsknoty.
-O jednego debila mniej na  świecie.
-Gdzie takich tekstów się nauczyłeś?
-Książki- obrócił się na pięcie i wyszedł.
                                                 *  *  *
Agnes głaskała prezesa Miau. Kot mruczał ucieszony pieszczotą. Została sama w domu. Rzeczy odłożyła do pokoju, który bardzo się jej podobał.  Ściany zostały pomalowane na fioletowe a meble wykonane z jasnego drewna. Pokój idealny dla nastolatki. Siedziała tu od paru godzin. Nie miała co robić. Wszystkie bronie wyczyściła. Poukładała ubrania do szafy. Posprzątała cały dom. Nuda. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Dziewczyna zerwała się. Kot prychnął oburzony i uciekło kuchni. Agnes wyciągnęła miecz i zajrzała przez firankę. Stali tam jej przyjaciele.  Zamarła. Za ich plecami pojawił się Magnus.   Dziewczyna pobiegła do swoje pokoju.
                                               * * *
Stefan bardzo dobrze pamiętał swoje pierwsze opętanie. Myślał wtedy, że umiera. Czuł wtedy kości łamiące się. Nie mógł się ruszać jakby był sparaliżowany.  Nawet oddychanie sprawiało mu trudności. Potem było o wiele łatwiej.  Zazwyczaj gdy wracał do normalności kajdanki zostawały zniszczone.  Ubrania kleiły się do jego ciała. Z tego wszystkiego najgorsze były myśli. Myśli demona. Widział Alicante w płomieniach.  Śmierć, krzyki niewinnych ludzi odbijała się echem, w jego głowie. Najgorsze było widzenie siebie w bijący miecz bliskim. Ich strach w oczach były  gorszy od śmierci. Wszystko jest lepsze od śmierci.
Gdy demon opuścił ciało Stefana. Chłopak mógł odetchnąć z ulgą. Nienawidził czasu opętania. Nikt nie potrafił mu pomóc. A to wszystko z jego winny. Ściągnął zdewastowane  kajdanki.  Miał obtarte do krwi  ręce. Ucieszył się z steli, którą zostawił mu Parabatai.  Runa lecząca przyniosła mu ulgę. Chwiejnym krokiem wyszedł z komnaty i ruszył do swoje pokoju.
Wziął szybki prysznic i zwołał: Izzy, Norę, Gabriela i Simona.  Pokazał im liścik zostawiony przez Agnes.  Wbrew jej woli rozpoczęli poszukiwania.
Na samym początku poszli do jej starego domu, który legł w gruzach. Rozpoznali demoniczny ogień, który na szczęście został ugaszony. Sprawdzili czy nie ma w okolicach demonów. Potem ruszyli do Magnusa.  Ten pomysł podrzuciła  Nora. Wielki czarownik Brooklynu był ich jedną nadzieją. Stefan zapukał do drzwi.
Simon rozejrzał wokół. W ostatniej chwili zobaczył ruszającą się firankę. A może mu się przywidziało? Spojrzał jeszcze raz w stronę okna.  To mogło być tylko złudzenie.
-Co was do mnie sprowadza?- spytał radośnie Magnus.
-Widziałeś Agnes?- spytał zniecierpliwiony chłopak.
-A może porozmawiamy w salonie? Nie chcę zniszczyć sobie reputacji gadając z wami- mruknął.
-No dobra- burknął chłopak.
Weszli do salonu. Stefan uważnie się rozglądał po pomieszczeniu. Magnus lubił bardzo zmiany. Salon był ozdobiony symbolami z Japonii.  Nagle uwagę chłopaka przykuł włos na firance.
-Kawa czy herbata?
Wstał udając się rozciąga.  Niezauważalnie podszedł do okna.  Magnus zatracił się w konserwacji z innymi. Ściągnął włos z firanki. Odwrócił się do plecami i narysował na wierzchu runę szukającą i przyłożył do niej włos. Pierwszy pokój po lewej stronie.
Spojrzał na przyjaciół rozmawiający z czarownikiem. Gabriel wyczuł je wzrok.  Pokazał schody i ruszył do nich. Parabatai niewidocznie kiwnął głową i powrócił do rozmowy.
                                     * * *
Agnes siedziała na łóżku. Próbowała uspokoić galopujące serce. On tu jest. Próbowała od niego uciec lecz on zawsze ją znajdzie.
                                 * * *
Stefan wyciągnął stelę i narysował runę otwarcia. Gdy wszedł dziewczyna ani drgnęła. Zamknął starannie drzwi i schował narzędzie do kieszeni. Gdy podszedł na tyle blisko dziewczyna rzuciła się na niego. Dzięki wadzę i lat treningów. Chłopak przygwoździł dziewczynę do ściany.
-Wynoś się- warknęła.
Próbowała się wyrwać z marnym skutkiem.  Chłopak opierał swoim ciałem o jej. Czuła jego oddech na policzku, Był niebezpiecznie blisko.
-Chcę porozmawiać.
-O tym jak mnie zdradziłeś? Śmiało! Chętnie posłucham.
-Nie chciałem tego!
-Ta.. jasne! Wielki pan Stefan nie chciał pocałować innej?- prychnęła-To czemu odwzajemniłeś pocałunek?!- zamrugała parę razy odpędzając łzy.
-Byłem zdruzgotany!- warknął
-Niby czym!? Źle ułożonymi włosami?- syknęła.
-Usłyszałem jak musisz się chcesz tylko PRZYJAŹNIĆ. Wiesz jak się poczułem?! Jak ostatni śmieć!
-Co?! Kiedy to ci niby powiedziałam?!
-W Alicante rozmawiałaś z Izzy!
-Jak byś dobrze słuchał to mówiłam coś innego. Jesteś cholernym idiotą!
-No wyrzuć się co chciałaś mi powiedzieć!- zachęcił ją.
-Ty cholerny dupku! Gdyby nie twoja głupota to..
-No co..?
-Oj zamknij się!- warknęła i przycisnęła swoje usta do jego.
Chłopak cofnął się o krok.  Dziewczyna wykorzystała sytuację położyła ręce na jego rozgrzanej szyi.  Stefan wydał cichy pomruk i położył ręce na jej talii.  Z delikatnego pocałunku przerodziła się prawdziwe pożądanie. Podniósł dziewczynę i położył na łóżko.  Agnes błądziła rękami padając jego ciało.
-Tęskniłem- mruknął.
-Ja też- przerwała pocałunek spojrzała w jego oczy.
-Wybaczysz mi?
-Może…?- przewróciła siebie i chłopaka.
Teraz ona górowała. Siedziała na jego biodrach. Trzymali się za ręce jak szczęśliwa para. Usiadł prosto.  Objęła go nogami aby nie spaść z krawędzi łóżka.
-Żałuje co zrobiłem. Zrobię wszystko aby byś była szczęśliwa.
-Wiem. Mogę się poprosić o jedną rzecz?
-Jaką?- w jego oczach zabłysła nadzieja.
-Pocałuj mnie- Stefanowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
-No ja nie wiem, za każdym razem gdy was spotykam to wy prawie jesteście w łóżku- do pokoju wszedł Simon jakby niby nic.
Agnes westchnęła i usiadła obok Stefana.
-Puka się- mruknął.
-Pukałem. Nie moja wina, że nie słyszeliście. Prawie się zjedliście-wybuchnął śmiechem.
-Zabije cie kiedyś.
-Dobra tylko powiedz kiedy chce wykupić sobie miejsce na cmentarzu.
-Po co przyszedłeś?- spytała Agnes.
-Wracamy na instytutu i kazano mnie męczynika przyjść po was.
-Ja tu zostaje- powiedziała stanowczo.
-Ale…- zaczął Stefan.
-Muszę. Proszę. Nie każ mi iść!
-No dobrze- westchnął.- A ciebie- zwrócił się do Simona- Zatłukę w salonie.
-Dobranoc- powiedzieli jednocześnie.


-Dobranoc- szepnęła.  
================================
Rozdział do d### Sceny pocałunku BEZNADZIEJA.
Nie jestem dobra w te klocki. Przepraszam! Jeszcze do tego krótki. Zero akcji! Zabijcie mnie ;-;

środa, 16 września 2015

Kochać to niszczyć a kochanym to zostać zniszczonym

Simon siedział z kubkiem gorącej kawy wraz z Norą, którą od niedawna się uspokoiła.  Wpatrywała się w jeden punkt przez paręnaście minut. Nie przerywał jej, wiedział, że rozmyślała o sytuacji z siostrą.
Do kuchni wszedł Stefan wyglądał mizernie. Twarz pozbawiona kolorów, pogniecione ubrania, ledwo podnosił nogę aby dać krok.  Nora nawet go nie zauważyła.
-Gdzie jest Agnes?- spojrzał na niego smutnymi oczami po czym wyciągnął z lodówki pomarańczowy sok.
-W niebie- mruknął filozoficznie.
-Ale ty zabawny- powiedział ironicznie.
Odłożył kubek i ruszył do przyjaciółki.
Stefan patrzył jak przyjaciel Agnes idzie do niej. Chciałby być na jego miejscu. Przytulić ją powiedzieć Kocham Cie. Lecz ona już mu nie wybaczy. NIGDY.
Nie świadomie ścisnął mocniej opakowanie. Po jego rękach spływał sok pomarańczowy.
-Kurwa- mruknął.
-Coś mówiłeś?- spytała Nora.
-Mówiłem, że zostanę baletnicą- mruknął wytarł dłonie i wyszedł z kuchni zostawiając zaskoczoną Norę.
                                     * * *
-Agnes?- spytał  z troską.
-Co chcesz?- mruknęła.
Usiadł koło przyjaciółki.
-Nie będę pytał "Jak się czujesz?" bo to widać ale cie przytulę- wziął w objęcia drobną dziewczyną.
-Dziękuje- szepnęła po chwili.-Simon mogę cie o coś spytać?
-Mnie? Zawsze.- szepnął w jej włosy.
-Zostaniesz moim Parabatai?
-Jesteś pewna?- spojrzał w jej smutne zielone oczy.
-Tak.
-Agnes wiem, że nie chcesz go widzieć ale musimy jakoś wrócić do instytutu. Gdy tylko wrócimy nogi z dupy mu porywam.- uśmiechnęła.
-Skąd wiesz, że chodzi o niego?
-Intuicja- uśmiechnął się tajemniczo. Klasnął w dłonie- Idź się wykąp i wychodzimy.
-Nie mam koszulki świeżej ta jest cała mokra- powiedział zawstydzona.
-Zawsze wiedziałem, że chcesz mnie rozebrać- Wybuchnęła śmiechem.
Ściągnął koszulkę i podał jej. Agnes wiele razy widziała przyjaciela bez koszulki ale odkąd ćwiczy a nocnego łowcę przybrał na wagę. Miał klatkę co wiele mężczyzn by dało się za nią pociąć.
-Oddaj mi ją później lubię ją. Lepiej niż ciebie.- parsknęła.- A tak w ogóle masz kołtuna z tyłu. Nawet fajna fryzura.
-Dziękuje!- pobiegła do łazienki z koszulką przyjaciela.
Wzięła szybki gorący prysznic, który zmył z jej ból i tęsknotę. Ubrała koszulkę przyjaciela, która sięgała jej do połowy uda. Koszulka pachniała domem. Uśmiechnęła się do swoje odbicia. Rozczesała swoje, krótkie włosy. Policzki wrócili do swoje poprzedniego koloru. Ubrała resztę ubrań, starannie zawiązała tenisówki. Wzięła głęboki oddech i wyszła.  W salonie dostrzegła Stefana. Agnes serce zabolało. Nie patrząc na niego poszła otworzyć drzwi.
                                         *  *  *
Stefan obserwował każdy krok dziewczyny. Miała na sobie czarne spodnie i koszulę Simona. Zacisnął pięści z zazdrości. Na jego widok  zamarła. Gdy usłyszała pukanie do drzwi pobiegła je otworzyć. Chłopak westchnął. Przeczesał swoje o wiele już za długie włosy.  Izzy i Agnes ominęły Stefana, który siedział na kanapie. Izzy była o wiele wyższa od brązowowłosej. Można byłoby powiedzieć, że Izzy jest matka Agnes.
Parę minut później Simon, Izzy, Nora i Agnes, która uciekała wzrokiem weszli do salonu.
-Możemy już iść?- spytała Nora.
-Jasne. Agnes zabierasz plecak?- pokręciła głową nie patrząc na niego.-A stelę?
-Nie.
-No dobra idziemy. Zaraz Magnus otworzy bramę…
W milczeniu wyszli z domu. Agnes zamknęła wejście i zatęsknieniem spojrzała ostatni raz na dom po czym ruszyła za kompanami. Przechodzący nocni łowcy nie zwracali na nich uwagi jakby nie byli nie widzialni. Stefan kątem oka zerkał dziewczynę, która patrzyła pod swojego nogi.  Jej włosy tworzyły mur chroniący przed ludźmi. Stefan miał ochotę odgarnąć pasma włosów i pocałować w usta. Ostatni raz spojrzeć  w jej zielone oczy. Chłopak wiedział , że jest to niewykonalne. Stracił jej zaufanie. Na zawsze. Z jej twarzy można było czytać jak z księgi. Smutek. Ból. Zdrada…
Gdy wyszli z Alicante mogli odetchnąć z ulgą. Bez problemu wyszli za mury stolicy. Nikt nie stał na straży. Stefan spojrzał ostatni raz na Szklane Miasto. Odkąd pamiętał, miał dobre wspomnienia z Idrysem… Właśnie miał.
-Co wy tacy ponurzy?- spytała Izzy gdy zobaczyła miny kompanów.
-Nie wyspałam się. Miałam koszmary. Sen był taki realistyczny- powiedziała Agnes.
-Zgubiłem się- powiedział zgodnie z prawdą Stefan.
-Nie wiem coś zrobić- mruknęła Nora.
-Nie umiałem komuś pomóc- stwierdził Simon.
-To jak już się wszyscy żali to spotkałam znienawidzoną osobę.
-Jaki przypadek- prychnęła brązowowłosa- Ja też, dopiero co.
-A kto to? Przecież nikogo nie znasz z Alicante- powiedziała zaskoczona Izzy.
-Spotkałam go kiedyś tam… Wysoki chłopak o brązowych oczach zawrócił mi kiedyś… świat. To przeszłość. - uśmiechnęła się sztucznie.
-Znam go?- spytał ironicznie Stefan.
-O tak. Nawet nie wiesz jak bardzo- powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Nikt nie zwrócił uwagi na jej ton głosy. Pomiędzy przyjaciółmi nastała krępująca cisza. Agnes poprawiła włosy i uniosła dumnie głowę. Nie przypominała sobie aby tędy szła.  Szli po piaszczystej plaży.
 Słońce powoli chowała za taflą wody. Dziewczyna miała ochotę ściągnąć ubrania i wskoczyć do wody ale z kodeksu  wyczytała, że woda w jeziorze Lynn   jest niebezpieczna dla nocnych łowców. Niektórzy mówią, że jezioro jest Darem Anioła. Po tym jak ojciec Clary wezwał Razjela z jeziora. Zginął za swoją głupotę.
-To tu- wskazał szeroki kamień.
Stuknął trzy razy w kamień. Ziemia pod nogami nocnych łowcami zatrzęsła się. Agnes i Simon spojrzeli na siebie z przerażeniem.  W skale pojawiła się stróżka światła a zaraz za nią drzwi. Stefan otworzył drzwi i przepuścił Izzy. Zaraz za nią poszła Nora z Simonem. Agnes miała już wchodzić ale Stefan złapał ją za łokieć.
-Możemy porozmawiać?
-Nie. "Kochać to niszczyć a kochanym to zostać zniszczonym." Zniszczyłem mnie Stefan.- warknęła, wyrwała się chłopakowi i weszła do portalu.
Chłopak westchnął i wszedł do portalu.
                                                             * * *
Piątka bohaterów znajdowała się w salonie Wielkiego Czarownika Brooklynu, Magnusa Bane.
-Co moje kocie oczy widzą?- Bane ubrany był w granatowy żakiet, który lśnił brokatem tak jak jego włosy i cała reszta.-Isabella piękna jak noc. Stefan drapieżny jak lew. Nora zwinna jak bat. Simon sprytny jak lis.  No i moja ulubienica… Czemu włosy ścięłaś?!
-Musiałam- burknęła.
-Zaraz to się naprawi!- strzeli palcami, przed pojawiła się fioletowa fiołka.-Wypij to wieczorem a jutro włosy będą poprzedniej długości- puścił do niej oczko.
-Ona nie będzie tego piła!- powiedział oburzony.
-Ta "Ona" ma imię! Chętnie to wezmę- zabrała fiolkę z rąk czarownika- dziękuje.
-Idiota- mruknął do siebie chłopak.
-Nocny łowca chyba nie chcesz usłyszeć moje gniewu?- przewrócił oczami.-Idź do domu zaraz robię imprezy a wy nie jesteście zaproszeni.
-Ale ty gościnny…
-Stefan  zamknij się!- fuknęła brązowowłosa.
Przewróciła oczami. Wyszła z domu czarownika za nią reszta. Nogi skierowały ją do najbliższego metra. Wsiedli do najbliższego Waganu, który okazał się pusty. W ciszy dojechali na stacje a z stąd wrócili do instytutu. W drzwiach stała zmartwiona Sophie. O dziwo nie miała na sobie stroju służącej tylko długą do ziemi, zieloną sukienkę, którą podkreślała jej szmaragdowe oczy.
-Haus czeka na was w jadalni- powiedziała.
Przyjaciele spojrzeli na siebie. Gdy Stefana i Agnes oczy się spotkały, dziewczyna strzeliła buraka.
-O nie.- burknęła Izzy.
Jadalnia była najmniej używam pomieszczeniem. Wszelkie kolacje, obiady lub posiłki podawane  były w kuchni. Gdy coś działo się ważne Haus zwoływał zebranie. Pomieszczenie jest nie za duże nie małe. Charakteryzowało pokój wielki stół dla 25 osób.  Beżowe ściany pokryte były obrazami Aniołów.
-Siadajcie- orzekł obojętnym głosem.
Sophie, która szła za nastolatkami usiadła koło Hausa. Próbowała ukryć rumieńce z marnym skutkiem. Haus pod stołem złapał ją za rękę. Agnes jako jedyna zauważyła tą sytuacje. Widząc to zrobiła się smutna, niedawno ona miała taką przyjemną sytuacje.
-Mam do was wiele sprawy, które chcę z wami umówić, zwłaszcza wasz wypad do Alicante- nagle wszyscy znieruchomieli, patrząc z przerażeniem na właściciela.
-Nie bądź tylko dla nich surowy- szepnęła Sophie.
-Mogę się dowiedzieć jaki był wasz powód waszego nagłe wyjazdu z instytutu?
-Przepraszam, za spóźnienie!- do jadalni wpadł Gabriel.
-Siadaj mamy wiele do pomówienia- chłopak rozejrzał się po przyjaciołach zaskoczony po czym usiadł obok Izzy.- To jaki był powód.
-Małe niepomówienie pomiędzy mną a Stefanem- mruknęła Agnes.
-A jakie to było "niepomówienie"?
-Słyszała. w czasie śpiączki, że on wyjechał bo ja tam jestem. Otworzyłam portal w pokoju i wbiegłam do niego w poszukiwaniu. Ale okazało się, że nadaremnie. Jak Stefan dowiedział się jestem tak bez opieki zebrał wszystkich i wyruszył na ratunek mi- oświadczyła patrząc w blat- Magnus Bane otworzył portal.
-Macie szczęście, że nikt nie zarejestrował żadnej bramy w Alicante.
-Nie otworzyłam bramy w Alicante tylko na jej obrzeżach- Agnes czuła na sobie ciężki wzrok Stefana.-  Nie wiem jak reszta.
-Tak samo- mruknął znudzony Stefan.
-No dobrze. To już mamy umówione.  Wieczorem przyjadą do nas dwójka rodzeństwa, macie być dla nich mili.
-Aniela..
-Emil- szepnęli w samym czasie.
-Jak widać już co po niektórzy ich znacie. Simon twoje wstąpienie jak Sophie będzie za dwa tygodnie, rada rano wysyłała list potwierdzający.
-Jak to Sophie?- spytała  zaskoczona Izzy- Nic nie mówiłaś!
-Nie było kiedy- uśmiechnęła się przepraszająco.
-Mówiłem wam, gdy nocny łowca chcę poślubić przyziemnego ma do wyboru stracić znaki albo przyziemny może zostać nocnym łowcą.
-Mamo?- szepnęli rodzeństwo.
-Już wkrótce tak.
-Mamo za ile obiad…?- Stefana humor powrócił do żartowania- Mamooo! Izzy jest ruda i szalona!
-Mamo Stefan na mnie skarży!
-Mamo!
-Mamo!
-Wystarczy!- warknął.
-Oj przestań to jest zabawne- przewróciła oczami.
-To musimy znaleźć sobie nową pokojówkę- stwierdziła Nora.
-Za tydzień Clace powinno przysłać kogoś tam- machnął ręką.
-A dlaczego do nas przysyłają  Emila i Anielę?- dopytywał się Simon   
-Emil będzie uczył Agnes walki a Aniela nie chciała zostać brata.
-Aha- burknął Stefan.
-To byłoby na tyle miłego dnia.
Pierwsza od stołu wstała  Agnes. Skierowała się do pokoju. Stelą  zamknęła drzwi i położyła się na łóżku. Oddychała głęboko i spokojnie.  Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Spojrzenia Stefan doprowadzały ją do szału. Bardzo chciała aby ją pocałował, przytulił ale od razu pojawia się Stefana z inną. Przewróciła się na bok i spojrzała w lustro. Pokazywało one przestraszoną nocną łowczynę, użalającą się nad życiem.
-Nie patrz się tak bo lustro pęknie.
-Alex.
-Agnes.
-Tak mnie nazywali.
-Ale ty szybka jak majówka w czerwcu.
-Co!?- zaśmiała się.
-Od razu humor ci się poprawił.
-Co chcesz?
-Nudzi mi się to.
-A może jaśniej.
-Samotność- mruknął.
-To pogadaj ze mną. Brakowało mi tych twoich odzywek.
-To poczekaj jak tylko jakąś wymyśle. Twoje włosy są okropne.
-To nie było miłe.
-Wiem-  wyciągnęła fiolkę od Magnusa.-Będziesz to piła.
-Tak a co?
-A nic. Wybacz ale obowiązki wzywają- ukłonił się i zniknął.
Agnes przez jakiś czas bawiła się fiolką. Nie miała co robić. Nie chciała nikogo widzieć a nie chciała też siedzieć w pokoju.
-Mogę się uśpić!
-Zawsze wiedziałam, że czyhasz na moją śmierć- odgryzła się.
-Ale mówię na poważnie. Wygląd okropnie. Wyśpisz się chociaż pobawię się trochę w twoim snach.
-No dobra tylko nie chcę, żadnych tańczący bab tak jak ostatnio-ostrzegła go, on tylko uniósł ręce w geście obronnym.
-Nie mów, że ci się nie podobało!- podeszła do szafy i wyciągnęła pidżamę- A tak w czerwonych włosach?
-Jak ona tańczyła przy wadzę 150 kilogramów?
-Magią.
-Ta.. Zwłaszcza magią Anioła Stróża.
Weszła do łazienki. Zrobiła sobie gorącą kąpiel. Porządnie wyszorowała ciało i włosy.  Ulubionym balsamem nakremowała ciało. Wytarła się do sucha i umywała zęby. Alex siedział na fotelu, który wyczarował.
-Co tak długo? Myślałem, że się zestarzeje.
-Nie narzekaj!- wytarła ręcznikiem włosy po czym  wskoczyła do łóżka.-Dobranoc.
-Dobranoc- wypiła płyn słodko- kwaśny i zapadła w sen.
    Alex pokręcił głową i zniknął.
                                         * *  *
-Pani jak długo mamy czekać?- spytał demon.
-Już niedługo- odpowiedziała Mery.
-Ale pani  mówiła tak ostatnio…
-ZAMILCZ-warknęła.- Jak chcecie to możecie podpalić jej stary dom.
-Z miłą chęcią.- uśmiechnął się złowieszczo po czym wybiegł z komnaty.
-Jesteśmy jednością siostrzyczko- Wybuchnęła śmiechem- Podzielisz los jak twoimi rodzice a zwłaszcza brat…
                               * *  *
-Gabrielu gdzie byłeś?- spytała Izzy, kiedy skręciły na pokoje.
-Musiałem pozałatwiać parę pilnych spraw.
-A mogę wiedzieć jakich?- złapał ją za nadgarstki, przyciągając do siebie i patrząc w oczy.
-Nic takiego…
-Ale..- zamknął jej usta pocałunkiem.
-No nie przy ludziach- jęknął Stefan.
Para nie chętnie oderwała się od siebie.
-A ty jak się całowałeś z Agnes to ja nic nie mówiłam!- warknęła Izzy i weszła do swojego pokoju.
-Chcesz porozmawiać?- westchnął.
- Jeśli wtedy poczuje się lepiej to tak.
-Do mojego pokoju.
-Tak jest!
                                            *  *  *
-Noro może chcesz porozmawiać?
-Ale my rozmawiamy.
-Nie o to mi chodziło.
-Nie chcę.
-Musisz.
-Ale- złapał ją i przerzucił przez ramię.-Ej!
-Cicho dziewojo! Twój książę cie nie skrzywdzi.
-Książę powinien mieć konia.
-Księżniczka powinna być damą.
-1;0 dla ciebie.


-Ja zawsze wygrywam. 

niedziela, 6 września 2015

Zdrada ;-;

Następnego dnia piątka przyjaciół obmyślała plan przetransportowania Agnes…
-Musimy akcje zacząć w nocy- upierał się Stefan.
-Będzie zauważeni z kamieniami!- rzuciła Nora.
-W dzień tym bardziej będziemy!- warknął.
Bella z Agnes przeglądywała się kłótni reszty. Gdy Agnes próbowała coś powiedzieć natychmiast jej przerywano. Stuknęła palcami w ramie Izzy i głową wskazały kuchnie. Niezauważone znalazły się w pomieszczeni. Dziewczyna wstawiła Express do kawy i usiadła na blacie.
-Głodna?- Isabella pokręciła głową.
-Ja tak- podeszła do lodówki i wyciągnęła margarynę oraz ser. W ciągu paru minut kanapki były gotowe- Zastanawiałam się nad ścięciem włosów…- zaczęła niepewnie
-Co?!- dziewczyna od razu znalazła się przy Agnes- Czemu…?- (Bella ma fazę na punkcie włosów)
-Powiedz mi Izzy czy ktoś z nocnych łowców ma fioletowe końcówki?- pokręciło głową-Chcę ściąć do naturalnego koloru.
-Kiedy?- Agnes odłożyła kanapki i wstała .Podeszła do szafki, wyciągnęła nożyczki.
-Nawet teraz!- podała przyjaciółce nożyczki i przyciągnęła krzesło na kuchni.
-Jesteś pewna?- spytała Izzy trzymając niepewnie nożyczki.
-Tak- powiedziała stanowczo.
Izy stanęła za przyjaciółką i wzięła pierwszy kosmyk. Niechętnie przyłożyła nożyczki. Ciach! Pukiel włosów leżał na ziemi. Po paru minutach włosy Agnes było o połowę krótsze. Bella odłożyła nożyczki i podała dziewczynie lusterko.
-I jak?- spytała oglądając tył fryzury.
-Miałam gorsze fryzury twoje jest nawet.- przewróciła oczami.
-Dzięki. Zastanawiam się co powie Stefan… A tak w ogóle co czujesz do moje brata?
-A co mam czuć?- spytała tępo.
-Miłość, przyjaźń?
-Kocham go. Lecz przyjaźń z Stefanem jest najważniejsza. Bo ona buduje podstawy…
                                                       * * *
-No dobra..!- warknął Stefan.
-Wygrałam!- ucieszyła się Nora- Simon idziemy!
-Gdzie?
-Do mojej siostry!- chłopak nie chętnie ruszył za swoja dziewczyną.
Stefan z rozbawieniem oglądał minę przyjaciela. Rozciągnął się i na palcach podszedł do drzwi w podsłuchaniu o czym gadają dziewczyn. Usłyszał tylko ostatnie zdanie:
-Lecz przyjaźń z Stefanem jest najważniejsza…- dalej nie słuchaj, wybiegł z domu.
Nie mógł  uwierzyć co usłyszał. Dziewczyna, którą kochał mówiła, że  są przyjaciółmi. Dopiero co ją odzyskał… Gdy biegł w padł na kogoś.
-Przepraszam- mruknął, podał dziewczynie ręce.
Okazało się, że spotkał starą znajomą. Wysoką brunetkę o zielonych oczach.
-Aniela Pilch?
-Stefan Haus!? To naprawdę ty!- rzuciła się w objęcia chłopaka.
-We własnej osobie- kompletnie zapomniał o sytuacji z Agnes.
-Co tam u ciebie?- zilustrowała chłopaka.
Jak na swój wiek był dość wysoki. Długie postawione włosy na żel dobrze pasowały do  brązowych oczu.  Aniela też mogła się pochwalić wyglądem. Włosy do ramion, zielone duże oczy.
-W sumie powoli do przodu. Przejdziemy się?- kiwnęła głową ruszyli w stronę serca stolicy. - Dalej mieszkasz na obrzeżasz?
-Tak ale już jutro będę mieszkała w Brooklynie w instytucie. Ciesz się?
-Oczywiście- opowiedział zgodnie z prawdą.
-Mój starszy brat ucieszy się na twój widok.
-No nie wiem… Po tym jak złamałem mu nos…- uśmiechnął się na to wspomnienie.
-Na pewno zapomniał. Ostatnio ma tyle spraw na głowie, że zapomniał gdzie mieszka. Wszedł do mieszkania sąsiadki jakby niby nic. Do tego kłócił się, że przyszła go okraść. Później długo ją przepraszał.
  -Mina sąsiadki bezcenna- wybuchnął śmiechem.
                                     * * *
Simon nie chętnie ruszył z Norą do jej siostry. Tylko raz w życiu ją spotkał. Oschła kobieta, myśląca tylko o sobie. Gdy dziewczyna zapukała. Drzwi otworzyła wysoka blondynka o zimnych niebieskich oczach. Runy przebijały się przez  jej białą koszulę. Patrzyła złowrogo na siostrę. Kiwnęła głową i otworzyła szerzej drzwi. 
Dom był udekorowany skromno. Ściany  pomalowane na biało. Czasami  na ścianach można było dostrzec zdjęcia. Simonowi dom wydawał się zimny i oschły jak je właścicielka. Wszystko było perfekcyjne. Żaden kurz nie mógł opaść bo jego pani go sprzątała. Usiedli  w małej kuchni.  Widok z okna prowadził na ulicę handlarzy. "Bronie lepsze od Śmierci" przeczytał napis sklepu. Parsknął w duchu. Wszystko było lepsze od śmierci. Starsza siostra Nory burknęła czy chcą coś do picia.
Pewnie z kultury, pomyślał Simon.
-Po co przylazłaś siostrzyczko?- w ostatnie słowo dała tyle jadu ile tylko było możliwe.
-Chciałam się odwiedzić- nie zauważając suchy  głos siostry.
-Ta. Chciałaś się chłopakiem pochwalić- zauważając jak pod stołem zaplecione dłonie.
-Też ale trapi mnie jedna rzecz tylko… Simon możesz iść do salonu. Proszę?- zdziwiony chłopak wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia.
-Mów.
-Czemu jesteś taka dla mnie wredna?
                                * * *
Salon był największym pomieszczeniem w całym domu.  Na środku pokoju stała kanapa  z stolikiem.  Przy ścianach stały regały z książkami. Tylko po lewej stała toaletka z wielkim lustrem. Podszedł do mebla, który go zainteresował. Na środku stolika leżała duża szkatułka. Spojrzał w stronę wejścia. Gdy upewnił się czy nikt nie idzie. Ściągnął haczyk. Pudełko lekko jęknęło ukazując swoje. Na bladoróżowej poduszce leżała tiara dla maleńkiej dziewczynki. Zdziwiony chłopak wziął ją w ręce starając się niczego nie zniszczyć. Wielkość tiary pasowała do małej dziewczynki 5-6 latki. Simon niczego nie rozumiejąc odłożył cenną rzecz do szkatułki, zamykając na haczyk. Jakby niby nic usiadł na kanapie.  Zastanawiał czy ta korona ma coś związanego z siostrą Nory…
                            * * *
-Może pójdziemy zwiedzić trochę naszą kochaną stolicę?
-W sumie? Czemu by nie. To poczekaj chwilę- posprzątała ścięte włosy i umyła naczynia- Pójdę się jeszcze przebrać.
Izy kiwnęła głową.  Gdy Agnes wyszła z kuchni w salonie nie została trójki przyjaciół. Wzruszyła ramionami.
W pokoju przebrała się czarne spodnie i białą koszulę z wielkim krzyżem. Nie wiedziała czemu zabrała ze sobą ten komplet. Ubrała tenisówki i wyszła z pokoju rzucając ostatnie spojrzenie w stronę lustro. Wyglądałaby dobrze gdyby nie wory pod oczami.
Bella korzystając z nieobecności przyjaciółki pozwoliła sobie na chwilę samotności, której potrzebowało od dawna.  Niby   wszystko jest ok ale sprawa z Agnes i jej bratem ja przerasta. Martwiła się o swoje brata wiedziała bardzo dobrze, że cierpi z powodu braku miłości. Przypomniał się jej Dumbledore "Nie żałuj zmarłym Harry tylko tych co żyją z braku miłości"*
Jakby na zawołanie pojawiła się ONA zawróciła całym światem chłopaka. Isabella doskonal widziała wzrok brata na dziewczynie. Gdy coś robi bądź  mówi.  Gdyby mógł chroniłby ją przed całym światem. Zdawał sobie sprawę, że tylko ona może zabić złą siostrę bliźniaczkę ryzykując życiem…
-Jestem gotowa!- krzyknęła dziewczynie nie zdając sobie sprawy, że swoim głosem obudziła z rozmyślania przyjaciółkę. Niezauważalnie kiwnęła głową.
Brązowowłosa zamknęła drzwi, kluczem i ruszyła za przyjaciółką…
                                                          * * *
-To ty nie wiesz?- udała zdziwiona.
-No nie?
-Myślałam, że zmądrzałaś- prychnęła.
-Przestań- warknęła.
Poderwała i podeszła do siostry. Były w podobnym wzrostem.
-Co mam przestań?- uniosła głos- Co pójdziesz do mamusi? A no tak… My jej nie mamy. PRZEZ CIEBIE.
-Jak to przeze mnie?- odgoniła łzy.
-Gdyby oczko w rodzinie nie poprosiło o tiarę, którą widziała kiedyś w sklepie. To rodzice by jeszcze żyli!
-TO NIE MOJA WINA- Nora próbowała się obronić.
-A czyja? W dniu którym poprosiłaś o tą tiarę rodzice pojechali ją ci kupić. Ale na ich nie szczęście zaatakował ich potężny demon! Gdybyś głupia  go nie poprosiła to by żyli i z nami rozmawiali- Dla Nory to było za dużo, po jej policzkach spłynęły gorącej łzy- Płacz! To PRZEZ CIEBIE NIE ŻYJĄ TYLKO PRZEZ CIEBIE GŁUPIA!- ostatnie wykrzyczała.
To kuchni wpadł Simon. Widząc stan dziewczyn wyprowadził jak najdalej roztrzęsioną Norę. Dwuoka [chodzi mi o barwę oczu Nory, nie chciałam cały pisać Nora lub dziewczyna] płakała w objęciach Simona. Nie mogła się uspokoić. Chłopak bez skutku próbował ją uspokajać  przez żadnego skutku…
Zapowiada się długi dzień, pomyślał. W ogóle się nie mylił ile łez przyniesie ten dzień…
                                             * * *
-Jak się podoba?- spytała Izzy po dłuższym czasie.
-Jest tu pięknie- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Nie obrazisz się jeśli odwiedzę paru znajomych jeśli chcesz może…
-Nie idź sama. Poradzę sobie. Pamiętaj, że zaraz "wyjeżdżamy"- kiwnęła głową i ruszyła w stronę, w której co dopiero przyjaciółki szły.
Agnes z zaciekawieniem rozejrzała się po ulicę. Kamienna drogą  perfekcyjnie pasowała do starych domów. Zaczęła iść do głównego placu, który był nie daleko. Przez swoją nieuwagę wpadła na chłopaka. Z wiekiem hukiem spadła na ziemię.
-Przepraszam-powiedział nieznajomy.
Wyglądał dość młoda. Agnes nie mogła za bardzo zobaczyć jego twarzy bo słońce świeciło prosto w jej oczy. Chłopak o brązowych włosach pomógł jej wstać. Był od niej wyższy o głowę. Był bardziej wysortowany od Stefana. Ogólnie z twarzy wyglądał życzliwie.
-Jestem Emil.
-Agnes.
-Nic ci nie jest?- zapytał z troską- Przepraszam ale ciebie nie widziałem zamyśliłem.  Jak to mówią " Nie dostrzeganie najważniejszych rzeczy powinno być karane, bo niszczymy swoje życie i czyjeś."**
-Nie- uśmiechając.
-To dobrze- odetchnął z ulgą- Możemy pójdziemy na kawę…. A czekaj! Nie mogę muszę iść się spakować jadę do instytut do Brooklynu…
-Serio?! Ja tam mieszkam!- teraz to on się uśmiechnął.
-Czyżby przeznaczenie?- zarumieniła- To może później?- kiwnęła- To pa…. Agnes!
Pobiegła w stronę, w którą akurat szedł.  Odprowadzała  go wzrokiem. Gdy zniknął powróciła do zwiedzania.  Na placu dostrzegła Stefana z dziewczyną. Agnes poczuła, że serce ściska ją z zazdrości. Stali niebezpiecznie blisko siebie. Nagle dziewczyna pocałowała Stefana. Ten odwzajemnił pocałunek. Dla Agnes świat się zawalił. Po jej policzkach poleciały strumykiem łzy. Nie mogła uwierzyć w co zobaczyła. Dopiero co mówił, że ją kocha.  Odwróciła się na pięcie  i pobiegła w stronę bramy Alicante. Biegła jakby miał być koniec świata. Chociaż dla niej już był.
 Biegła ile miała w sił nogach. Dotarła do jeziora. Usiadła na piasku. Schowała głowę pomiędzy kolona. Pozwoliła sobie aby wszystkie łzy jakie tylko posiadała ukazały światło dzienne. Gdy ciut się uspokoiła wrzasnęła na całe gardło:
-NIENAWIDZĘ DNIA, W KTÓRYM CIE POZNAŁAM. PRZEZ CIEBIE STRACIŁAM CO NAJWAŻNIESZE! NIGDY CIE NIE KOCHAŁAM! TY SAMOLUBNY DUPKU! PRZEKLINAM TWOJE DZIECI NA WIEKI, WIEKÓW AMEN! MASZ ZGINĄĆ W MĘCZARNIACH! TY CHOLERNY DUPKU!- gardło bolało ją od krzyczenia.
Nagle poczuła dłonie na tali.  Odruchowo wstała, tak ją uczono i miała z całej siły kopnąć lecz osobnik. Przycisnął ją do swojej pierwsi. Dopiero po chwili zrozumiałą, że to  Emil.
-Już spokojnie. Wiem co czujesz.- pogłaskał ją po plecach.
-Nie już żyć- Emil miał mokrą koszulę od łez.
-Chcę. Zobaczysz "Czas leczy Rany".
-Nieprawdę- jęknęła- Tylko je zabliźnia. Zostają nam złe wspomnienia- zamknęła oczy, niczego Niechciała tylko ciemność.
-Chodź Agnes. Zaprowadzę cie do twojego domu.
-Nie chcę…
-Chcesz- powiedział stanowczo.
-Dobrze- odsunęła się od chłopaka wytarła rękawem policzki.
Wyglądała okropnie rozczochrane włosy. Spuchnięte zaczerwione policzki. Mokra koszulka wraz spodniami. Nie chętnie ruszyła za chłopakiem.
                                           * * *
Stefan odepchnął dziewczynie. Wytarł usta. Poczuł do siebie obrzydzenie.
-Nie mogę- syknął.
-Ale ci się podobało.
-Nie. Czuje się do siebie obrzydzenie- warknął.
-Przecież jesteś wolny…
-Mam dziewczynę!
-Przepraszam nie wiedziałam.
-Jak jej to powiem?- powiedział zawiedziony.
-Jak ona wygląda…?
-Długie włosy z fioletowymi końcówkami. Duże zielone oczy i dużo piegów- Aniela rozszerzyła oczy- Co masz taką minę?
-Jak my no… wiesz. Widziała nas dziewczyna ale ona miała brązowe krótkie włosy. Szybko uciekła- zmarszczyła brwi.
-Muszę iść- pobiegł w stronę domu na wzgórzu.
                                 * * *     
-Dziękuje.
-Proszę. Nie płacz tylko.
-Spróbuje…- spojrzała nie chętnie na dom.
-Mam nadzieje, że muszę lecieć- pocałował ją w policzek i pobiegł z powrotem.
Dziewczyna poczłapała się na górę. W słońce było wysoko w górze znaczyło to, że zaraz  muszą wyruszać. Weszła do pokoju brata. Rzuciła się na łóżko. Poduszkami zakryła głowę. Miała w głowie czarne myśli. Jedynie czego chciała to umrzeć albo uciec. Stłumiła szloch i próbowała zając myśli czymś innym...
                                          * * *
Zestresowany chłopak wbiegł do domu. Nie mógł opanować strzępionych nerwów. Miał wielką nadzieje, że dziewczyna, która widziała ich… to nie była Agnes. Nie mógł sobie wybaczyć za pocałowanie innej. Nie miał bladego pojęcia czemu odwzajemnił pocałunek. Może dlatego, że Aniela była podobna do Agnes? A może potrzebował… Właśnie czego potrzebował? Usłyszeć, że miłość jego życia go kocha. Westchnął.
Jedyne jakie miejsce mu przyszło do głowy gdzie może być dziewczyna to pokój brata. Nie mylił się. Leżała na brzuchu okryta poduszkami.  Jej ciało drżało.
-Agnes…- gwałtownie obróciła się.
Miała mokrą twarz od łez.  Nie mógł znieść tego widoku. Spojrzał na swoje buty. Czuł wstyd i obrzydzenie. Chciał umrzeć.
- NIENAWIDZĘ DNIA, W KTÓRYM CIE POZNAŁAM. PRZEZ CIEBIE STRACIŁAM CO NAJWAŻNIESZE! NIGDY CIE NIE KOCHAŁAM! TY SAMOLUBNY DUPKU! PRZEKLINAM TWOJE DZIECI NA WIEKI, WIEKÓW AMEN! MASZ ZGINĄĆ W MĘCZARNIACH! TY CHOLERNY DUPKU!- jej słowa były jak brzytwa.
-Ja…- nie mógł dobrać słów jak było mu przykro.
Próbował podejść ale dziewczynę otaczała tarcza przez, którą nie mógł przejść.
-Wynoś się- warknęła.
Westchnął.


Gdy dziewczyna została sama pozwoliła  zapaść w niespokojny sen…
==========================================
Serdecznie chcę was przeprosić za brak rozdziału. Sprawy rodzinne... Postaram się w każdy weekend dawać rozdział albo na tym blogu lub na drugim. Dziękuje za tyle komentarzy <3
Oceniajcie ! Wygląd nowych bohaterów dam w kolejnym rozdziale :)