czwartek, 23 lipca 2015

Jesteśmy jednością siostrzyczko

 Nie cały metr stała ode mnie dziewczyna, która podobna była do mnie. Jedyna rzecz jaką różniła to włosy, miała czerwone końcówki. Odskoczyłam od niej jak oparzona. Uniosłam miecz tak jak uczyła mnie Bella. Dziewczyna patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Dziewczyna była wyższa ode mnie o głowę. Miała na sobie czarne spodnie i koszulkę.
-Ładne mieszkanie- mówiła identycznie jak ja!
-Kim ty jesteś?!- warknęłam.
-Jestem Mery. Spokojnie nic nie mogę zrobić. Twój Aniołek cie chroni. Jestem tylko hologramem. Tak zwana magia.
-Co ty tu robisz!?- nie spuszczałam jej z oczu, jeden niewłaściwy ruch i jest po mnie.
-Chciałam abyś przeszła na stronę zwycięską.
-Po co?- spytałam podejrzliwie
-To ty nie wiesz?!- zrobiła zdziwioną minę- Jeśli mnie zabijesz to  ty też umrzesz.
-Łżesz!- cofnęłam się o krok.
-O Agnes, Agnes. Może jestem pół demonem ale też jestem człowiekiem. Nauczono mnie nie kłamać…- zachichotała.
-Do rzeczy- syknęłam.
-Jesteśmy jednością siostrzyczko- powiedziała po czym wybiła sobie nóź w brzuch.
Syknęłam z bólu.  Puściłam miecz. Z mojego brzucha  zaczęła lecieć krew. Oddychałam coraz szybciej.  No moich oczu napłynęły łzy. Opadłam na kolana.  Moje ręce były zakrwawione. Spojrzałam na radosną Mery.
-A nie mówiłam?- wyciągnęła stal.
Krzyknęłam. Gorące łzy poleciały mi ciurkiem. Rozrywający ból nie dawał mi myśleć racjonalnie.
-Żegnaj siostrzyczko!- powiedziała i zniknęła.
Próbowałam wstać i wsiąść stele. Czemu ona jest tak daleko…?   Rana na brzuchu coraz bardziej boli. Wszędzie krew… Niech ktoś mi  pomoże! Powieki robią się coraz cięższe… Jeśli już umieram to chcę być po drugiej stronie.
-Agnes!?
-Stefan…?
Straciłam przytomność…   
! ! !
Nie wiem ile jestem w śpiące. Dzień, tydzień a może miesiąc? Wszystkie zmysły oprócz wzroku działały doskonale.  Mogłam określić czy jest dzień czy noc. (Dzięki hukaniu sowy. ) Czemu tak długo jestem w czarnej otchłani?? Chcę zobaczyć światłość. Nie mogę poruszać żadną kończyną czuje się jak sparaliżowana. Chociaż rozpoznaje głosy jeden jest tego plus.  Kąpię i czeszę mnie Sophie. Jest taka delikatna traktuje mnie jak laleczkę.  Wiem, że teraz mam na sobie dwa długie warkocze. Cały czas czuwa przy moich ciele Simon. Nie muszę czytać w myślach aby wiedzieć co on czuje.  Jak mam walczyć nie mogąc się ruszyć?!
-Nie trzeba używać siły aby pokonać wroga, Agnes. Czasem wystarczy umysł.- naglę czarna otchłań zmieniła się w sale pełną luster.
Zobaczyłam swoją postać, obok mnie stał Michał. Wyglądał realistycznie…
-Gdzie my jesteśmy?!- rozejrzałam się po sali.
Mój zaciekawiony wzrok odbijał się w lustrach gdzie było ich dwanaście.
- W twoim umyśle- powiedział spokojnie.
-Czemu nie mogę się zbudzić?!
-Na to pytanie musisz sobie sama znaleźć odpowiedź.
-Jak?
-Masz przed sobą dwanaście luster. Każda z luster pokazuje jedną z obliczy. Niektóre mogą ci się wydawać znajome ale niektóre niepodobne do ciebie. Musisz wybrać tą właściwą.  Musisz odnaleźć siebie. Dobrze się zastanów.
-A jak wybiorę błędnie?
-Lepiej nie chcesz znać odpowiedzi- po moich plecach przeszły ciarki.
-Agnes, które to twoje wyjście??
Rozejrzałam się dokoła. Wszystkie lustra były takie same. Złote ramy, ozdobione kwiatami. Stanęłam przy najbliższym lustrze.  W odbiciu pojawiła się mała dziewczyna z krótkimi włosami, siedziała i pilnie słuchała starszego chłopca. Ten chłopiec to Michał. Dobrze to pamiętam. W tym dniu umarli mi rodzice. Brat jakby niby nic zajął moje myśli. Przeszłam do kolejnego. Dziewczyna z lustra ubrana była w niebieską sukienkę i trzymała za rękę chłopaka, który dotrzeć do samochodu ale tłum ludzi im to nie umożliwiał. Wtedy miałam swój pierwszy koncert, Simon zabrał mnie bo miałam te swoje "gorsze" dni. Kolejne lustro pokazało mi siebie. Żadnego wspomnienia. Tylko moje odbicie. Dotknęłam odbicia. Jak tafla wody poruszyła się pod moim dotykiem.
-To jest moje wyjście.- powiedziałam stanowczo.
Wskoczyłam do bulgoczącej wody. Przez chwilę nic się nie działo. Moja pierwsza myśl to była " O nie! Źle wybrałam!" Potem jak dzieje się filmach. Otworzyłam oczy i ujrzałam skrzydło szpitalne.  Panował mrok. Koło mojego łóżka chrapał Simon. Usiadłam prosto. Miałam na sobie dresowe spodenki i dużo za dużą koszulkę. Koszulka pachniała czymś znajomym..
 Dzięki mocą Anioła. Widziałam dobrze w nocy jak w dzień. Spojrzałam na brzuch. Miałam małą bliznę na środku brzucha. Nie ciekawie wygląda. Wzruszyłam ramionami. Koło mojego łóżka leżała szklanka z wodą. Napiłam się łyk i resztę wody walnęłam Simona. Zamrugał parę i spadł z krzesła. Wybuchnęłam śmiechem, który odbił się echem po pomieszczeniu. Usiadł z powrotem na krzesło. Jego twarz wykazywała niezadowolenie.
-Gdybyś mnie oblała to bym cie przytulił. Ale jestem zły- zrobiłam smutną minę-  No dobra- przytulił mnie.
-Ile już tu leże?- ziewnęłam.
-Jakiś tydzień..
-Serio!?
-Nom. Nie wiemy co się dokładnie działo ale musieliśmy wzywać Cichych Braci. Bo miałam w sobie krew demona. Jakbyś zobaczyła co Stefan wyprawiał…
-Jak to miałam krew demona??- spojrzałam na swój brzuch.
-Tego nie wiemy- wzruszył ramionami, znowu ziewnęłam.- Może się prześpisz?
-Dobra. Simon…?
-Dobra- uśmiechnęłam się.
Położył się koło mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Objął mnie ręką. Pachniał treningiem i miętowym mydłem. (Nie pytajcie skąd wiem to). Nie całe 10 minut wysłuchania się w spokojny głos przyjaciela zaprowadził mnie do krainy Morfeusza…
"-Uważaj na siebie. Wrócę za parę dni- powiedział Michał.
-Dobra, dobra zaraz samolot ci ucieknie- odpowiedziałam.
Pocałował mnie w policzek i wyszedł zabierając ze sobą bagaż…"

"-Agnes wiesz jak ja ciebie kocham?- powiedział brat.
-Nie, nie zrobię ci kanapki!- powiedziałam nie odrywając wzroku od telefonu.
-To już nie można powiedzieć siostrze, że ją kocham?- westchnęłam i odłożyłam telefon.
-Znowu wyjeżdżasz?- przytaknął- Na ile?
-Na dwa tygodnie- przewróciłam oczami.- Zaproś Simona do siebie.
-On tutaj prawie mieszka- wzruszył ramionami."

"-Simon?- powiedziałam smutnym głosem, próbowałam powstrzymać łzy.
-Już jadę- poczym się rozłączył"

"-Jesteś dla mnie bardzo ważny- objął mnie ramieniem.
-Tylko dla mnie też.
-Tylko się we mnie nie zakochuj. Proszę- czekałam na jego reakcje, wzruszył jakby niby nic ramionami.
-Nie mogę być z kimś kto cały czas zrzędzi-  parsknęłam i walnęłam go w brzuch.
-Bijesz swojego fotografa!"

"-Głodny jestem!- powiedział Simon.
-To coś sobie zrób!- przyciągnęłam się jak kotka.
-Ale ty jesteś kobietą!
-Avade Kedavra!- rzuciłam w niego poduszką"

"- Agnes, przyjaciele na zawsze?
-Na zawsze.
-Zawsze?
-Zawsze."
=====================================
Parę wspomnień Agnes jak wam się podoba?? 13 komentarzy a będzie następny :D Będę co jakiś czas podwyższa stawkę :)
Co ta Mery sobie myśli aby tak wpadać sobie bez żadnego ciastka? Zero kultury ! XD
Tracę wiarę w ludzkość! ;-; 




13 komentarzy:

  1. Rozdział super :) Bardzo fajnie wspomnienia Agnes :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ty tylko o ciastkach! ja wole czekolade! Skoro Agnes zabije Mary to zabije siebie, eee czyli znam koniec historii ? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę czekoladę!
      Ale ciastko też xD

      Usuń
  3. Nikt jej kultury nie nauczył... A podobno jest po połowie człowiekiem xdd

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikt jej kultury nie nauczył... A podobno jest po połowie człowiekiem xdd

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze zajebisty rozdział 。^‿^。

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale ze jak? Mam lekkiego mindfuc'a xD

    OdpowiedzUsuń