Nie cały metr stała ode mnie dziewczyna, która
podobna była do mnie. Jedyna rzecz jaką różniła to włosy, miała czerwone
końcówki. Odskoczyłam od niej jak oparzona. Uniosłam miecz tak jak uczyła mnie
Bella. Dziewczyna patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Dziewczyna była wyższa ode
mnie o głowę. Miała na sobie czarne spodnie i koszulkę.
-Ładne
mieszkanie- mówiła identycznie jak ja!
-Kim ty
jesteś?!- warknęłam.
-Jestem
Mery. Spokojnie nic nie mogę zrobić. Twój Aniołek cie chroni. Jestem tylko
hologramem. Tak zwana magia.
-Co ty tu
robisz!?- nie spuszczałam jej z oczu, jeden niewłaściwy ruch i jest po mnie.
-Chciałam abyś
przeszła na stronę zwycięską.
-Po co?-
spytałam podejrzliwie
-To ty nie
wiesz?!- zrobiła zdziwioną minę- Jeśli mnie zabijesz to ty też umrzesz.
-Łżesz!-
cofnęłam się o krok.
-O Agnes,
Agnes. Może jestem pół demonem ale też jestem człowiekiem. Nauczono mnie nie
kłamać…- zachichotała.
-Do rzeczy-
syknęłam.
-Jesteśmy
jednością siostrzyczko- powiedziała po czym wybiła sobie nóź w brzuch.
Syknęłam z
bólu. Puściłam miecz. Z mojego
brzucha zaczęła lecieć krew. Oddychałam
coraz szybciej. No moich oczu napłynęły
łzy. Opadłam na kolana. Moje ręce były
zakrwawione. Spojrzałam na radosną Mery.
-A nie
mówiłam?- wyciągnęła stal.
Krzyknęłam.
Gorące łzy poleciały mi ciurkiem. Rozrywający ból nie dawał mi myśleć
racjonalnie.
-Żegnaj
siostrzyczko!- powiedziała i zniknęła.
Próbowałam
wstać i wsiąść stele. Czemu ona jest tak daleko…? Rana na brzuchu coraz bardziej boli.
Wszędzie krew… Niech ktoś mi pomoże!
Powieki robią się coraz cięższe… Jeśli już umieram to chcę być po drugiej
stronie.
-Agnes!?
-Stefan…?
Straciłam
przytomność…
! ! !
Nie wiem ile
jestem w śpiące. Dzień, tydzień a może miesiąc? Wszystkie zmysły oprócz wzroku
działały doskonale. Mogłam określić czy
jest dzień czy noc. (Dzięki hukaniu sowy. ) Czemu tak długo jestem w czarnej
otchłani?? Chcę zobaczyć światłość. Nie mogę poruszać żadną kończyną czuje się
jak sparaliżowana. Chociaż rozpoznaje głosy jeden jest tego plus. Kąpię i czeszę mnie Sophie. Jest taka
delikatna traktuje mnie jak laleczkę.
Wiem, że teraz mam na sobie dwa długie warkocze. Cały czas czuwa przy
moich ciele Simon. Nie muszę czytać w myślach aby wiedzieć co on czuje. Jak mam walczyć nie mogąc się ruszyć?!
-Nie trzeba
używać siły aby pokonać wroga, Agnes. Czasem wystarczy umysł.- naglę czarna
otchłań zmieniła się w sale pełną luster.
Zobaczyłam
swoją postać, obok mnie stał Michał. Wyglądał realistycznie…
-Gdzie my
jesteśmy?!- rozejrzałam się po sali.
Mój
zaciekawiony wzrok odbijał się w lustrach gdzie było ich dwanaście.
- W twoim
umyśle- powiedział spokojnie.
-Czemu nie
mogę się zbudzić?!
-Na to
pytanie musisz sobie sama znaleźć odpowiedź.
-Jak?
-Masz przed
sobą dwanaście luster. Każda z luster pokazuje jedną z obliczy. Niektóre mogą
ci się wydawać znajome ale niektóre niepodobne do ciebie. Musisz wybrać tą
właściwą. Musisz odnaleźć siebie. Dobrze
się zastanów.
-A jak
wybiorę błędnie?
-Lepiej nie
chcesz znać odpowiedzi- po moich plecach przeszły ciarki.
-Agnes,
które to twoje wyjście??
Rozejrzałam
się dokoła. Wszystkie lustra były takie same. Złote ramy, ozdobione kwiatami.
Stanęłam przy najbliższym lustrze. W
odbiciu pojawiła się mała dziewczyna z krótkimi włosami, siedziała i pilnie
słuchała starszego chłopca. Ten chłopiec to Michał. Dobrze to pamiętam. W tym
dniu umarli mi rodzice. Brat jakby niby nic zajął moje myśli. Przeszłam do
kolejnego. Dziewczyna z lustra ubrana była w niebieską sukienkę i trzymała za
rękę chłopaka, który dotrzeć do samochodu ale tłum ludzi im to nie umożliwiał.
Wtedy miałam swój pierwszy koncert, Simon zabrał mnie bo miałam te swoje
"gorsze" dni. Kolejne lustro pokazało mi siebie. Żadnego wspomnienia.
Tylko moje odbicie. Dotknęłam odbicia. Jak tafla wody poruszyła się pod moim
dotykiem.
-To jest
moje wyjście.- powiedziałam stanowczo.
Wskoczyłam
do bulgoczącej wody. Przez chwilę nic się nie działo. Moja pierwsza myśl to
była " O nie! Źle wybrałam!" Potem jak dzieje się filmach. Otworzyłam
oczy i ujrzałam skrzydło szpitalne.
Panował mrok. Koło mojego łóżka chrapał Simon. Usiadłam prosto. Miałam
na sobie dresowe spodenki i dużo za dużą koszulkę. Koszulka pachniała czymś
znajomym..
Dzięki mocą Anioła. Widziałam dobrze w nocy
jak w dzień. Spojrzałam na brzuch. Miałam małą bliznę na środku brzucha. Nie
ciekawie wygląda. Wzruszyłam ramionami. Koło mojego łóżka leżała szklanka z
wodą. Napiłam się łyk i resztę wody walnęłam Simona. Zamrugał parę i spadł z
krzesła. Wybuchnęłam śmiechem, który odbił się echem po pomieszczeniu. Usiadł z
powrotem na krzesło. Jego twarz wykazywała niezadowolenie.
-Gdybyś mnie
oblała to bym cie przytulił. Ale jestem zły- zrobiłam smutną minę- No dobra- przytulił mnie.
-Ile już tu
leże?- ziewnęłam.
-Jakiś
tydzień..
-Serio!?
-Nom. Nie
wiemy co się dokładnie działo ale musieliśmy wzywać Cichych Braci. Bo miałam w
sobie krew demona. Jakbyś zobaczyła co Stefan wyprawiał…
-Jak to
miałam krew demona??- spojrzałam na swój brzuch.
-Tego nie
wiemy- wzruszył ramionami, znowu ziewnęłam.- Może się prześpisz?
-Dobra.
Simon…?
-Dobra-
uśmiechnęłam się.
Położył się
koło mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Objął mnie ręką. Pachniał treningiem i
miętowym mydłem. (Nie pytajcie skąd wiem to). Nie całe 10 minut wysłuchania się
w spokojny głos przyjaciela zaprowadził mnie do krainy Morfeusza…
"-Uważaj na siebie. Wrócę za parę dni- powiedział Michał.
-Dobra, dobra zaraz samolot ci
ucieknie- odpowiedziałam.
Pocałował mnie w policzek i wyszedł
zabierając ze sobą bagaż…"
"-Agnes wiesz jak ja ciebie
kocham?- powiedział brat.
-Nie, nie zrobię ci kanapki!-
powiedziałam nie odrywając wzroku od telefonu.
-To już nie można powiedzieć
siostrze, że ją kocham?- westchnęłam i odłożyłam telefon.
-Znowu wyjeżdżasz?- przytaknął- Na
ile?
-Na dwa tygodnie- przewróciłam
oczami.- Zaproś Simona do siebie.
-On tutaj prawie mieszka- wzruszył
ramionami."
"-Simon?- powiedziałam smutnym
głosem, próbowałam powstrzymać łzy.
-Już jadę- poczym się rozłączył"
"-Jesteś dla mnie bardzo ważny-
objął mnie ramieniem.
-Tylko dla mnie też.
-Tylko się we mnie nie zakochuj.
Proszę- czekałam na jego reakcje, wzruszył jakby niby nic ramionami.
-Nie mogę być z kimś kto cały czas
zrzędzi- parsknęłam i walnęłam go w
brzuch.
-Bijesz swojego fotografa!"
"-Głodny jestem!- powiedział
Simon.
-To coś sobie zrób!- przyciągnęłam
się jak kotka.
-Ale ty jesteś kobietą!
-Avade Kedavra!- rzuciłam w niego
poduszką"
"- Agnes, przyjaciele na zawsze?
-Na zawsze.
-Zawsze?
-Zawsze."
=====================================
Parę
wspomnień Agnes jak wam się podoba?? 13 komentarzy a będzie następny :D Będę co jakiś czas podwyższa stawkę :)
Co ta Mery
sobie myśli aby tak wpadać sobie bez żadnego ciastka? Zero kultury ! XD
Tracę wiarę w ludzkość! ;-;
Rozdział super :) Bardzo fajnie wspomnienia Agnes :)
OdpowiedzUsuńty tylko o ciastkach! ja wole czekolade! Skoro Agnes zabije Mary to zabije siebie, eee czyli znam koniec historii ? XD
OdpowiedzUsuńJa też wolę czekoladę!
UsuńAle ciastko też xD
Nikt jej kultury nie nauczył... A podobno jest po połowie człowiekiem xdd
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja tego nie rozumiem 0.0
UsuńNikt jej kultury nie nauczył... A podobno jest po połowie człowiekiem xdd
OdpowiedzUsuńJak zawsze zajebisty rozdział 。^‿^。
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
OdpowiedzUsuńNext!
OdpowiedzUsuńNext! *_*
OdpowiedzUsuńNext! :D
OdpowiedzUsuńSuper! :D
OdpowiedzUsuńAle ze jak? Mam lekkiego mindfuc'a xD
OdpowiedzUsuń