Dzisiaj jest
zakończenie roku! Nareszcie!
Tyle
ostatnio mam na głowie. Najgorsze są przerwy, wydaje mi się, że wszyscy się na
mnie gapią automatycznie sprawdzam czy runy przypadkowo się nie pojawiły. Raz
nawet Simon się spytał co ja robię.
"-Co ty
robisz?- spytał Simon, poprawiając sobie plecak.
-Myślałam,
że muchę mam na ramieniu- odpowiedziałam.
-Aha-
powiedział Simon, niezadowolony odpowiedzą- Jak coś jest to mi powiedz Agnes.
-Wiem,
Simonie chodźmy na fizykę- ruszyliśmy w stronę sali 24"
Od tamtego
czasu się przygląda mi się w milczeniu. Staram się na to nie zwracać uwagi.
Muszę się hamować na zerkanie na swoje ciało.
Od wizyty
Alexa minął już tydzień, wiem, że on tu jest tylko nie chcę się mi się pokazać.
Nie wiem czemu. Jeszcze do tego mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Kilka razy jak szłam do sklepu lub wracałam ze szkoły sama (Simon chodzi na
zajęcia fotograficznie i nie ma jak mnie odprowadzać). To czułam, że ktoś za
mną idzie. Tylko jedyny raz widziałam w krzakach widziałam brązowe oczy.
Na początku myślałam, że to Stefan ale po co on mnie śledzi? Od tamtego
czasu boje się wystawić nosa po za drzwi od domu.. Chyba zaczyna łapać jakąś
paranoje !
Nie
wiem co ze sobą zrobić. Jest 4 rano. Leże W łóżku i nic nie robię do
zakończenia roku zostało jeszcze 7 godzin. A nie czekajcie myślę...
I bardziej się zastanawiam tym wszystkim, bardziej pogłębia się lęk przed tą
Mery. Do tego okropnie tęsknie za bratem. Wiem, że go już nigdy nie zobaczę ale
mam nadzieje. Nadzieja zawsze umiera ostatnia prawda?
Do moich
uszu dotarło dzwonek z telefonu. Spojrzałam na ekran. Simon.
-Halo?-
zmieniłam pozycje z brzucha na plecy.
-Śpisz?
-Nein.
-Nie udawaj,
że umiesz niemiecki !-przewróciłam oczami
-Co chcesz?
-Mogę do
ciebie przyjechać?- spojrzałam na zegarek 4.20.
-Jasne.
-Dzięki.
To.. cześć.
-Pa.
Rzuciłam
telefon na szafkę. Muszę coś się ubrać w pidżamie nie pójdę. Simon wiele razy
widział mnie w pidżamie ja jego też ale… jesteśmy już dorośli… Wzięłam
pierwsze lepsze spodenki z paskiem i koszule w kratę. Nie chciało mi się stroić
nie ma sensu.
Poszłam do
kuchni aby zaparzyć herbatę. Gdy nalałam wrzątku Simon był przy drzwiach.
Poszłam mu otworzyć.
-Wejdź
przybyszu z innej planety!
Mój
przyjaciel ubrany był w czarne szorty i biały podkoszulek. Wszedł z wielkim
uśmiechem.
-Niechaj
moja gościna pani nie stworzy kłopotów w tej niebezpiecznej krainie-
parsknęliśmy śmiechem.
-Kierunek
kuchnia!- powiedziałam.
Ruszył w
stronę kuchni. Zamykając drzwi, zauważyłam koło dwóch drzew mojej sąsiadki
Boris. Parę brązowych oczu. Nie widziałam nienawiści tylko troskę (to możliwe).
Te oczy hipnozo wały mnie…
-Agnes
idziesz?- krzyk Simona zabrał mnie z transu.
Zamknęłam
pośpiesznie drzwi i ruszyła do kuchni. Dalej w głowie mam te czekoladowe oczy.
Czy to Stefan? Nie możliwe..
! !
-Co tak
długo?- spytał się Simon, który dorwał się do moich ulubionych ciastek.
-Zapatrzałam
się. A ty ODDWAJ MOJE CZEKOLADOWE CIASTEK!- próbowałam mu wyrwać słoik z
łakociami.
-Nie. Bo
będziesz jeszcze od nich gruba.
-Przesadziłeś!
Zaczęłam go
kopać jak mała dziewczynka. Dobrze, że nikt tego nie nagrał.
-Już?-
walnęłam go z liścia.
-Teraz tak-
odebrałam mu słoik.
-Auć..-moja
ręka została na jego policzku, wzięłam do ust ciastko.
-Moja
ciastka to jest święta rzecz! Nie jesteś godzien ich jeść. Chyba, że poprosić
to się zastanowię- powiedziałam z pełną buzią.
-Mogę
ciastko?- zrobił minę zbitego pieska.
-A umyjesz
za mnie naczynia?- spojrzał na zlew.
-Dobra ale
za trzy ciastka.
-Umowa stoi.
Zajadając
ciasteczka patrzyłam jak góra naczyń znika. Gdy do mnie podszedł oddałam mu
cały słoik w nagrodę. Jakbyście zobaczyli jego minę!
-Dankę!
-Nie udawaj,
że umiesz niemiecki-prychnął.
-Może coś
obejrzymy?
-W sumie to
dobry pomysł. Co proponujesz?
-Komedia?
-Komedia.
Ruszyliśmy
do salonu. Simon przykrył nas kocem. Przytuliłam się do jego ramienia. Jest mi
tak dobrze..
! ! !
Otworzyłam
oczy.
Musiałam
zasnąć gdy oglądaliśmy film. Leżałam w swoim łóżku z Simonem. Czułam jak jego
oddech porusza delikatnie moje włosy. Stykaliśmy się kolanami i nosami. Jak on
słodko wygląda jak śpi. Najdelikatniej jak tylko się dało wstałam z łóżka.
Spojrzałam na zegarek 9.00. Na palcach poszłam do kuchni zrobić
śniadanie. Nie jestem wielką kucharką, płatki z mlekiem wystarczą takie
gigantowi. Jestem od niego niższa tylko 20 centymetrów. A ja mam 1.68. Nie
wiele. Chciałabym być jeszcze wyższa.. Tak o 10 centymetrów.
Wstawiłam
miski do mikrofalówki. W ogóle telewizor jest wyłączony?! Sprawdziłam na
moje szczęście nie. Muszę uważać rachunki rosną a ja nie chcę zmarnować
uzbieranych pieniędzy przez tyle lat przez brata. Specjalnie dla mnie zbierał
na studia ale wątpię czy na już pójdę..
-Agnes?- do
kuchni wszedł Simon.
-Hm?
-Poczułem
płatki czekoladowe czy moje zmysły nie oszukały mnie?- uśmiechnęłam się
-Tym razem
nie.- wyciągnęłam miski z mikrofalówki.
-Hm..-położyłam
miski na stole.
W ciszy
zaczęliśmy jeść. Zaglądałam co chwila w okno. Nie wiem czemu. Już się nie mogę
doczekać końca roku. Połowa moja obowiązków zniknie chociaż na jakiś czas…
-Agnes,
trzeba będzie zaraz jechać.- powiedział Simon.
-Hmn..?-
przewrócił oczami.
-No wiesz ja
też chce się wykąpać i ubrać. Nie wiem nauczyciele by zareagowali na ten strój.
-A. Zaraz
wrócę. Daj mi…
-Godzinę?
-…10 minut-
pobiegłam do pokoju.
Zabrałam z
szafy prostą czarną sukienkę, trampki koloru sukienki, cieliste
rajstopy i świeżą bieliznę.
Po ubraniu i
umyciu się, włosy skręciłam lokówką . W lustrze to ładnie wygląda, nawet.
Wzięłam torebkę i ruszyłam na dół gdzie czekał na mnie przyjaciel. Gdy
schodziłam po schodach miałam dziwne wrażenie, że coś się stanie…
-Wyglądasz
pięknie-powiedział oczarowany Simon.
-Dzięki-uśmiechnęłam
się.
Zabrałam
kluczę i ruszyliśmy do domu Simona…
! ! !
-To już
dziś!- krzyknęła jakaś małolata.
-No ale się
jaram- przewróciłam oczami.
Błagam czym
tu się jarać? No dobrze lato, wolne no fajne… ale bez przesady. Tak szczerze
nie lubię lata wole zimę. W lato (jak są potężne upały) cały czas mnie głowa
boli. Więc wole nie wystawiasz nosa za drzwi. W sumie to prawie nie wychodzę z
domu…
-Agnes kto
to?- pokazał mi głową na chłopaka.
Na samym
początku go nie poznałam, słońce świeci. Gdy poszedł… Stefano. Co on tu robi?!
On.. uf.. zakrył runy. Szedł w moją stronę, dziewczyny wzdychały na jego widok.
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
-Agnes czy
może porozmawiać?- spytał.
-Jasne.
Simon poczekasz na mnie przed szkołą?
Simon
zilustrował Stefana i burknął:
-Tak.
-Chodźmy-
powiedział Stefan.
Ruszyłam za
nim. Dziewczyny mi zazdrosne spojrzenia, zwłaszcza Mika najpopularniejsza
dziewczyna w szkole. Jest ona wysoką blondynką i brązowych oczach. Każdy
chłopak pragnie ją mieć. Stefan zaprowadził mnie w ciemny zaułek z dala od
szkoły.
-Co chcesz?-
spytałam krzyżując ręce.
Chciałam
wyglądać na poważna osobę, zwłaszcza, że mój wzrost…
-Muszę cię
przetransportować do instytut. Mery kręci się w okolicy.
-Nie bez
Simona nie idę-powiedział twardo.
Przewrócił
oczami.
-On jest
tylko głupim przyziemnym, Agnes-powiedział znużonym tonem.
-Ten
"on" ma imię. Simon. Simon nie jest przyziemnym jego matka była nocną
łowczynią ale ożeniła się z przyziemnym. Powtórzę to jeszcze raz" Bez
Simona nie idę" - westchnął.
-Dobra idź
po tego żylaka.
Dostał ode
mnie w policzek, nikt powtarzam nikt nie będzie nazywał mojego przyjaciela
"żylakiem"! Zostawiłam Stefana w uliczce, szybkim krokiem w
stronę Simona. Siedział na ławce koło szkoły. Apel już się zaczął bo nikogo w
obrębie 10 metrów nie było. Na mój widok wstał.
-Idziemy?-
spytał.
-Simon…
musisz iść ze mną, natychmiast! -uniósł jedną brew.
-Ale…
-Proszę cię
chodź.
-Dobra.
Złapałam go
nadgarstek i skierowałam w uliczkę gdzie przed chwilą byłam sam na sam z
Stefanem. Czułam, że zaraz coś się stanie złego. Serce biło mi tak
głośno, że nie słyszałam swoich myśli. Mery tu jest właśnie w tej okolicy. Brr!
-To na co
czekamy?- spytałam.
-Na portal-
odpowiedział Stefan, który był oparty o murek.
-Ktoś mi
powie, co tu się dzieje do cholery?!-krzyknął Simon.
-Wszystko
powiem ci w instytucie. Stefan kiedy będzie ten "portal"- wzruszył
ramionami.
-Nie wiem.
Powinien być punkt 12.00 a jest już dawno po tej godzinie.
-I co te…
Przerwał mi
dzwonek telefonu. Stefan odkleił się od ściany i odwrócił się plecami do nas.
-Agnes co tu
się dzieje?!-spytał szeptem Simon.
-Wszystko
wyjaśnię w bezpiecznym miejscu.
-W
instytucie?- przytaknęłam.
-Dobra!-
powiedział ze złością Stefan.
Schował
telefon do kieszeni.
-I..?
-I muszę
teraz was jakość zabrać do instytutu tak aby Mery was nie dopadła. Nie wiem ile
jest demonów w tej okolicy.-wyciągnął za pasa miecz(nóż seraficki)-Masz to
Agnes a ty-wyciągnął średniawy sztylet- masz to.
-Agnes
musisz nazwać swój miecz aby zadziałał, Simonie-powiedział z przekąsem-jeśli
jesteś nocnym łowcom jak mówiła Agnes to zrób to co ona. Żylaku.
-Dzięki
Stefanie. Agnes możesz?- spojrzałam na dwojga chłopaków.
-Gabriel?-
szepnęłam.
Ostrze
zaświeciło się epickim światłem, musiałam zmrużyć oczy aby przyzwyczaić się.
Simon patrzył się z otwartą buzią na sztylet.
-Jak ja mam
go nazwać? -wzruszyliśmy ramionami.
-Michał-przez
chwilę nic się nie działo, potem buchło światło jak mi.
-Możemy już
iść?- usłyszałam irytacje w głosie Stefana.
-Dobra-powiedział
za nas Simon.
-Ale
przyziemni…
-Nie będą
nas widzieć- powiedział Stefan trzymający miecz, ale on szybki!
-Aha.
Wyszedł jako
pierwszy, jak papużki robiliśmy to co on. Dziwnie się czułam przechodziłam nie
zauważane przez ludzi. Miecz, który robił się już ciężki trzymała w pogotowiu,
w razie "walki".
Stefan
prowadził nas uliczkami, które pierwszy raz widzę na oczy. Każdy cień wygląda
przerażająco. Moje serce bije tysiąc razy na minutę. Boje się spotkania demona
nawet takie małego jak mopsy.
Po 30
minutach, skrywania się i wchodzenia w różne uliczki, gdzie pachniało z
zdechłym psem. Zobaczyłam instytut, zerknęłam na Simona, który patrzył z
szerokimi oczami na instytut, jednak on go widzi. Stefan ręką kazał nam się
zatrzymać.
-Co..
-Zamknij się
Agnes-warknął Stefan.
Dupek!
Machnął ręką abyśmy biegli. Ciężko się biegło z sukienką zwłaszcza, że
jest trochę obcisła. Dobrze, że ubrałam trampki w szpilkach zdechłabym.
Nagle coś złapało mnie za nogę, miecz, który miałam w ręku w biłam w potwora.
Wyglądał jak pies połączony z ośmiornicą. Oszołomiona patrzyłam na znikającego
demona.
-Brawo
zabiłaś swojego pierwszego demona-powiedział Stefan od niechcenia-Teraz
starajcie się iść cicho dużo teraz pałęta się demonów z najniższej
rangi-kiwnęliśmy głowami.
Idąc
zerknęłam na swój znaczy Stefana miecz. Był oblepiony zielonym śluzem.
Rozglądałam się czy coś nie chcę mnie złapać. W głowie miałam słowa
Stefana "Brawo zabiłaś swojego pierwszego demona" niby powiedział od
niechcenia ale to już coś.
Wychodząc na
podwórze instytut, mogłam odetchnąć z ulgą. Teraz jesteśmy bezpieczni…
==================================================
JAK WAM SIĘ ROZDZIAŁ PODOBAŁ?!
Zostawcie po sobie komentarz :)
ZA 10 KOMENTARZY BĘDZIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ! <3
JAK MOŻECIE TO UDOSTĘPNIAJCIE TEN BLOG WSZĘDZIE GDZIE SIĘ DA :)
To ja poproszę next! <3
OdpowiedzUsuńMega rozdział ;*
OdpowiedzUsuńCzo ten Stefan taki nie miły ? :v
OdpowiedzUsuńNext!!!!!!!!!!!! ��
OdpowiedzUsuń