Rozciągnęłam
się jak kotka. Jest już popołudnie. Dzisiaj mam wolne, trening został
przeniesiony na jutro. Miałam w planach pozwiedzać instytut. Simon
poszedł na miasto z Norą. Bella wyszła na randkę z Gabrielem. Tak dobrze
słyszycie na randkę! Dziewczyna słuchała głośno muzyki i nie słyszała
pukanie Gabriela.
Wkurzony
zielonooki wyszedł do niej przez okno i spytał czy pójdzie z nią na randkę. Od
razu się zgodziła. Jak mi to opowiadała to miałam ochotę iść i mu pogratulować.
Długo Bella czekała aż ten pajac ją zaprosi na randkę. Stefan… wyruszył do
Indrisu z Haus'em i Sophie. Więc dzisiaj jestem sama. Chciałam się z nimi
zabrać ale powiedzieli, że nie jest to dobry moment. Clace o mnie jeszcze nie
wie.
Ubrałam na
siebie czarne, dresowe spodenki i białą koszulkę z napisem " Myślę, więc
wyjdź albo najlepiej umrzyj. Zrób to drugie dla świętego spokoju". Do tego
stare trampki. Zaplotłam dwa warkoczę i związałam gumką. Odnalazłam telefon oraz
słuchawki. Włączyłam ulubioną piosenkę i ruszyła w stronę korytarzy. Po drodze
zabrałam stele i sztylet. Bella w biła mi do głowy, że nie ważne gdzie
się jest zawsze musisz być uzbrojonym. W rytm muzyki szłam w nieznane mi
korytarze.
Gdy chciałam
iść w stronę ponurej części zawsze ktoś mnie zatrzymywał. Nigdy nie udało mi
się tam dojść. Dzięki, że nikogo nie było miałam okazje iść tam. Gdy
zagłębiałam bardziej się lampy coraz mniej się pokazywały. Nie wiem ile szłam.
10 minut? Może 20 minut? Nie wiem… Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do
pojemnej kieszeni.
Do moich
uszu dotarły dziwne dźwięki, jakby trzask kości. Po moich plecach przeszedł nie
przyjemny dreszcz. Żałuje, że nie mam przy sobie miecz alba bata.
Zamarłam. Rozejrzałam się wokół. Znów odezwał się ten dźwięk wraz z jękiem.
Kogoś tutaj
trzymają?! Na kostkach narysowałam runę Soundless (bezdźwięczność) i pobiegłam
w stronę tych niepokojących dźwięków. Na wypadek wyciągnęłam z trampka sztylet.
Bezszelestnie poruszałam się po korytarzu. Gdy dobiegłam do celu. Miałam przed
sobą mosiężne drzwi. Jęki stawały się coraz głośniejsze. Nacisnęłam klamkę.
Nic. Z irytowana z braku myślenia. Wyciągnęłam stelę i narysowałam runę
Openinng Marks. Drzwi zaskrzypiały. Pewnym krokiem weszłam w ciemność. Na początku
niczego nie zobaczyłam. Gdy podeszłam bliżej. Moim oczom pokazał się
zmasakrowany chłopak zapięty w kajdanki. Miał brudną twarz od krwi. Cofnęłam
się o krok. Źle stając na podłogę straciłam równowagę i z hukiem opadłam na
kamienną posadzkę. Chłopak podniósł głowę.
-Agnes?-
wychrypiał.
-To
ja- przybliżyłam się do niego.
-Lepiej stąd
wyjdź- gdy spojrzałam w jego oczy wiedziałam kto to.
-Stefan ty..
-Jestem
odrażający. Wiem- spuścił głowę.
-Ja…
-Nie
chciałaś tego powiedz ale o tym pomyślałaś- westchnął.
-Czemu
jesteś uwiązany? Jesteś cały we krwi!
-Nie dotykaj
mnie. Jestem potworem.- odwrócił głowę- Błagam cie Agnes. Jeśli ci na mnie
zależy to wyjdź. Dopóki nie będę miał ataku. Jak mnie zobaczysz w takim stanie
to nigdy mnie nie pokochasz.
-Jak mam cie
kochać jeśli nie znam ciebie całego.- przyłożyłam czoło do jego czoła.
-Czasem
lepiej nie znać człowieka od złej strony.- prychnął.
-A może ja
chcę?- w jego oczach zobaczyłam niedowierzanie.
-Uwierz mi
nie chcesz.- zagryzł wargę.
-Co jest? -
spytałam zaniepokojona.
-On wraca-
popchnął mnie- Błagam Agnes!
Zacisnął
ręce aż zbielały mu kostki. Krzyknął żałośnie. Zaczął się miotać.
Co chwila z jego gardła wychodziły jęki, które słyszałam na korytarzu.
-Wyjdź…
-Nie-
powiedziałam stanowczo, spojrzał na mnie błagalnie.
Muszę mu
jakość pomóc, gdyby był jakiś sposób… No tak Alex! On jest Aniołem stróżem
będzie mógł mi pomóc!
-Zaraz
przyjdę- wybiegłam na korytarz.- Alex!
-Tak
księżniczko?- przede mną pojawiła się postać Aleksa.
-Nie da się jakoś
pomóc Stefanowi..? On cierpi. Błagam cie Alex. Wiem, że widziałeś to co ja…-
oczy zaszkliły mi się oczy
-Jest jeden
sposób ale bardzo bolesny..
-Mów!-
ponagliłam go.
-Pocałunek
Anioła. On ma w sobie klątwę demona, która jest w jego krwi. Ciszy Braci mu nie
pomogą. Pocałunek Anioła wypali złą krew nie na zawsze tylko na jakiś czas.
Lecz jest jeden problem.
-Jaki?-
spojrzałam na drzwi.
-Jeśli go
pocałujesz przez twoje ciało przejdzie niesamowity ból, który jest tak silny,
że wydaje ci się, że umierasz, Zgadzasz się na to?- wzięłam głęboki oddech i
przytaknęłam- Ten przekaże ci anielski pocałunek, który oddasz Stefanowi,
rozumiesz?
-Tak-
przybliżył się do mnie, delikatnie swoimi "ustami" dotknął moich.
Przeszedł po
mnie prąd. Cofnęłam się. Wskazał głową drzwi i zniknął. Wzięłam głęboki oddech
i wróciłam do Stefana. Rzucał się jak opętany. Łańcuchy zgrzytały
gdy się poruszał.
-Stefan-
powiedziałam łagodnie, nie zareagował jakby mnie tutaj nie było.
Kucnęłam
przy nim. Głowę zwróconą miał ku podłogę gdy zobaczył moje kolana. Spojrzał na
mnie. Przestał się szarpać. -Teraz Agnes masz okazje.- powiedziałam do siebie.
Złapał go za włosy i przyciągnęłam do pocałunku. Gdy nasze usta się styknęły
przez moje ciało przeszedł ból, o którym mówił Aleks. Nie zważając na
ból, który rozrywał mnie od środka całowałam dalej Stefana. Przez moment
siedział jak zaklęty. Po jakimś czasie oddał pocałunek.
Brakowało
mi tchu… Sił też. Stefan rozluźniał mięśnie. Moje ciało odmawiało mi
posłuszeństwa. Jeszcze trochę- krzyczałam do siebie w myślach. Oderwał się ode
mnie. Ból, przeszywając do śpiku kości zniknął jakby go nie było. Przełknęłam
ślinę. Gdy wyrównałam oddech, uśmiechnęłam się do Stefana, który patrzył na
mnie zdziwieniem.
-Uratowałaś
mnie- bardziej zapytał niż stwierdził.
-Jak widać-
parsknął-Trzeba ściągnąć z ciebie kajdanki i opatrzyć.
Wyciągnęłam
stelę i narysowałam na gruby kajdankach Openinng Marks. Z hukiem opadły na
ziemie. Pomogłam Stefanowi wstać. Moja koszulka zaczerwieniła się od
krwi. Objęłam w tali chłopaka i zaciągnęła do wyjścia.
! ! !
-Czemu
jesteś taki poharatany?
-Co tutaj
robisz?- nie odpowiadając na moje pytanie.
-Ciekawość-
prychnął.
-Pierwszy
stopień do piekła- przewróciłam oczami.-Skręć teraz w lewo.
-Wkurzyłeś
mnie. A ja tutaj chciałam się przebrać za pielęgniarkę i cię wyleczyć. A ty
jesteś dla mnie nie miły. Foch.
-Nosz
kurde!- przewróciłam oczami- Zatrzymaj się to tutaj.
Wolną ręką
otworzyłam drzwi. W jego pokoju rzucał się biały kolor. Białe ściany, łóżko,
pościel. Wszystko! Pomogłam usiąść chłopakowi.
-Łazienka?
-Obok szafy
są drzwi.
W łazience
wzięłam pierwszy lepszy ręcznik i zamoczyłam go w wodzie. Spojrzałam na
siebie w lusterku, które było pod umywalką. Miałam brudne odsady i krwi
ubrania, ręce nogi. Westchnęłam. Stefana zastałam gdy ściągał koszulę.
-Czekaj-
położyłam ręcznik na szafce.
Delikatnie
pomogłam mu ściągnąć koszulę, która przyczepiła się do skóry. W milczeniu
wytarłam krew. Ręcznik, który był biały stał się damskim ręcznikiem. Kilka
machnięć stelą i na plecach pojawił się runa lecząca. Stefan westchnął z ulgi i
przeprosił mnie i ruszył do łazienki. Rozejrzałam się po pokoju. Nie wiele miał
rzeczy. Podeszłam do półki. Koło sztyletu i piłki leżało odwrócone zdjęcie.
Wyglądało dość staro. Przestawiało kobietę trzymającą w ręku dziecko.
-To moja
mama- powiedział Stefan.
Odwróciłam
się w stronę Stefana. Od razu tego pożałowałam. Stał w samym ręczniku.
Spojrzałam na zdjęcie. Moje policzki nabrały purpury.
-Śliczna-
zagryzłam wargę.
-Zostaniesz?-
przytaknęłam dalej patrząc na zdjęcie.
Usłyszałam
otwieranie szafy i trzaśniecie drzwiami. Matko boska. Wypuściłam powietrza. Co
to było?!
-Twój
przyszły chłopak- przewróciłam oczami, ten jak coś powie.
Usiadłam z
powrotem na łóżko. Ale Stefan podobny jest do swojej mamy. Te same brązowe
oczy, proste włosy. Szkoda, że ja nie mam zdjęć mamy gdy mnie przytula.
Westchnęłam. Brakuje mi jej. Czemu akurat ja nie mam rodziców? Nigdy już ich
nie poznam… Nigdy im nie powiedziałam, że ich kocham. Chociaż ich zobaczyć
przez moment. To nie jest możliwe. Po moich policzkach poleciał ciurkiem
gorzkie łzy. Gdy usłyszałam zakręcenie prysznicu. Wytarłam koszulką oczy. Mogę
się założyć, że są już czerwone. Jestem sama. Nikt mnie nie potrzebuje. Chcę
umrzeć.
-Agnes?-
spytał Stefan, odwróciłam głowę gdy usiadł koło mnie.
-Nic mi nie
jest.- powiedziałam obojętnym głosem, położyłam zdjęcie na szafkę.
-Mnie nie
okłamiesz. Proszę, spójrz na mnie.- złapał mnie za podbródek i zmusił aby mu
spojrzała w oczy.
-Nic mi nie
jest- powtórzyłam.
-Tak? To
czemu płakałaś?- westchnęłam- Chodź tu do mnie.
Usiadłam na
niego rozkrokiem i przytuliłam się do jego ramienia. Jego dłoń gładziła moje
plecy. Jezu jak mi dobrze. Tak może być zawsze…
-Powiesz mi
czemu płakałaś?
-Tęsknię za
rodzicami- bardziej wczepiłam się w chłopaka.
-Ci których
kochamy nigdy nas nie opuszczają są tutaj.- położył dłoń na sercu- Agnes?
-Tak…?
-Tęsknisz za
nimi bardzo?- przytaknęłam.
-To chodź-
złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę korytarzy.
! ! !
-Co ma
jedzenie to tęsknoty?- spytałam zdziwiona.
-Jedziesz
wypełnisz pustkę. A tak w ogóle jestem dobrym kucharzem- wypiął dumnie pierś.
-To czemu
Sophie zawsze wrzuca cie jak próbujesz coś ugotować?
-Bo się nie
zna!
-Ja się nie
znam?!- do kuchni weszła wściekła Sophie.
-Znaczy…-
Stefan zaczerwienił się.
-Oddawaj to-
zabrała mu nóż- Jeszcze rozwalisz tą kuchnie za nim Agnes powie
"Stefan"- usiadł obrażony koło mnie.
-A tak w
ogóle czemu Agnes jesteś cała brudna?- spojrzałam na ubranie.
-Zapasy.
Stefan na dworze bawił się ze mną zapasy.
-Aha…- chyba
mi nie uwierzyła- Wykąp się. Jak cię inni zobaczą to. Pomyślą, że demon cię
zaatakował.
-Dobra…
Wzięłam
szybki prysznic i ubrałam niebieską sukienkę. Włosy rozpuściłam. Dzięki dwóch
warkoczyki teraz falujące włosy spadały mi na plecy. Zmieniłam z starych
trampek na białe sandałki. Stanęłam przed lustrem. Obróciłam się wokół swojej
osi. Mogę powiedzieć, że wyglądam ślicznie. Radosna wróciłam do kuchni. Gdzie cała
reszta domowników.
-Hej!-
przywitali się.
-Powiedziałbym
ci, że ładnie wyglądasz ale Bella wygląda lepiej- powiedział zielonooki.
Z uśmiechem
przewróciłam oczami. Usiadłam pomiędzy Stefanem a Norą, która zawzięcie
rozmawiało z Simonem. Nie miał zadowolonej miny.
-Co jest?-
spytałam gdy Sophie położyła górę naleśników.
-Sprzeczamy
się kto jest lepszą postacią z "Władców Much". Maślanka czy Czesiek?
-Oczywiście,
że Czesiek!
-No nie!
Nawet ty przeciwko mnie! Foch- tupnął nogą jak dziecko-Z przytupem.
-Jak dzieci!-
powiedziała Bella.
-Zgadzam się
z tobą!- powiedział zielonooki.
-Teraz jak
jesteśmy parą to musisz się ze mną we wszystkim zgadzać- wyszczerzył zęby.
-Czy moja
córka ma chłopaka? Gabriel do mojego gabinetu- powiedział Haus.
W kuchni
zapadła cisza.
-Dobrze-
ruszył za właścicielem, Sophie westchnęła.
-Pójdę
lepiej tam- rzuciła ścierkę i skierowała się do gabinetu.
-Stawiam 10
dolców, że Gabriel będzie miał przejebane!- powiedział Simon.
-Ja 30, że
będzie musiał coś zrobić- przewróciłam oczami.
-Stefan,
Simon serio się o takie głupoty zakładacie?- przytaknęli.
-Agnes, Nora
jesteście świadkami!- przytaknęłyśmy.
-Przetnij
Noro nasze ręce- powiedział Simon.
Jak
powiedział tak zrobiła.
-Jakie plany
na dzisiaj ?- powiedziała Bella, która przeglądywała się zakładowi
podejrzliwie.
-Idę
poćwiczyć- wzięłam naleśnika z talerza.
-Ja z
Simonem będziemy oglądać "Władcy Much".
-Będę
denerwował ludzi jak zawsze albo pójdzie gdzieś pójdę.
-Aha-
klasnęła w dłonie wszyła.
Każdy
rozszedł się do swoich pokoi.
W sukience
nie będę ćwiczyła! Przebrałam się w strój do ćwiczeń. Biała obszerna koszula,
zielone długie spodnie i traperki. Nikogo w sali nie było. Na sam początek się
trochę rozciągnęłam. Zrobiłam parę okrążeń. Gdyby moje nogi stawiały opór
powolny krokiem ruszyła do zbrojowni, która znajdowała się koło sali d ćwiczeń.
W pomieszczeniu znalazłam Stefana.
-Co dusza
pragnie?- wyciągnął miecz z ściany.
-Potrzebuje
o tego miecz- zabrałam mu ostrze z dłoni.
-To może
pojedynek?- wyciągnął drugi miecz.
-Z przyjemnością..
===================================
Wow! Dziękuje za tyle komentarzy :) Miałam jutro wstawić rozdział ale wstawiam dzisiaj. Więc mam nadzieje, że wam się podoba. Kto dalej myśli, że Agnes Stefan mają być razem? A zielonooki z Bellą? Nora i Simon to dobre połączenie? Czekam na wasze opinie :D
13 KOMENTARZY I BĘDZIE NASTĘPNY