Deszcz na
stale zagościł w Brooklynie. Rodzeństwo
przemierzało ulicę w dotarciu do domu. Pomiędzy nimi zawisły słowa dziewczyny
"Teraz wszystko się zmieni"
Przemoknięci do suchej nitki dotarli do instytutu. Przy wejściu czekali na nich
Izzy i Gabriel, którzy chcieli dowiedzieć co się stało. Zwłaszcza po
"wyjściu" całej rozczepionej Agnes.
-Co się
stało?- spytała Izzy.
-Poszłam się
wykąpać-warknęła Agnes i ruszyła do salonu.
Izy
spojrzała na brata, który leniwie wzruszył ramionami. Ściągnął mokrą kurtkę i
rzucił na wieszak. Przeczesał mokre włosy i skierował się do salonu. Zdziwiona
reakcją Agnes, Izzy za bratem do salonu.
Agnes usiadła naprzeciwko kominka, który dawał przyjemne ciepło. Gabriel
zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało.
Klapnął koło swojej dziewczyny z całą uwagę skupił na Parabatai.
-Może
powiedzie nam o co chodzi?- spytał zielonooki.
-No
właśnie!- do salonu wszedł Simon z Norą.
-Isabello-
zaczął wolno Stefan- Od zawsze marzyłaś o siostrze. Marzenie spełnione.
-Pierdzielisz-
palnęła.-A co.. czemu?
-Twój…
znaczy NASZ kochany tatusiek pieprzył się z moją mamą gdy była mężatką.
Siostrzyczko- mruknęła.
Pomiędzy
czwórką przyjaciół nastała nieprzyjemna cisza, którą przerwał Gabriel
odkrząknął. Wszystkie pary oczy skierowały się na chłopaka.
-Agnes
pomożesz mi w czymś?- spojrzał się ulotnie na Izzy, która niezauważalnie
kiwnęła głową.
-Jasne-
zrzuciła mokrą bluzę i ruszyła za chłopakiem.
* * *
Gdy dotarli
do zbrojowni. Gabriel wtedy odezwał się do dziewczyny.
-Jak się
czujesz?- spytał.
-Ok-
westchnęła.
-Zdajesz
sobie sprawę dlaczego cie stamtąd
zabrałem?
-Tak.
Poćwiczymy? Muszę rozładować emocje- wzięła najbliższy miecz.
-Jasne.
Po paru
minutach zaczęła się zażarta walka. Nikt nie odpuszczał. Dziewczyna przez swoje
głupie błędy narobiła sobie dużo siniaków. Przeklinała swoje potknięcia.
Zrobiła coś czego nie powinno się robić w walce. Gdy była blisko twarzy Gabriel
włożyła mu palec w oko. Zaskoczony
puścił miecz i złapał się za bolące oko.
Przyłożyła mu nóź do gardła.
-Wygrałam.-
stwierdziła zadowolona
-Byłaś
nieuczciwa- powiedział z naganą.
-To życie
jest nieuczciwe.
-Wiem.
*
* *
W TYM SAMYM CZASIE.
Stefan
przybrał maskę obojętności. Nie chciał aby jego siostra widziała jego burzę
emocji. Był cholernie zły na ojca. Przez jego głupotę nie mógł być z
dziewczyną, którą kochał. Nie wiedział czy zniesie to wszystko. Zerwał się na
równe nogi, zaczął się kierować w stronę wyjścia.
-Stefan
gdzie idziesz?- spytała przerażona.
Nie mogła
pozwolić bratu wyjść zwłaszcza w takim
stanie.
-Potańczyć
balet- warknął.- Nie można…?
-Bardzo
zabawne- przewróciła oczami.- To nie moja wina.
-Widocznie
będę musiał się pobawić kazirodztwo.
-Nie możesz-
powiedziała przerażona.- Clave zabierze ci runy.
-A kogo to
będzie obchodziło?- fuknął.
-Przestań.-
oburzyła się.
-A dokładnie
co?- Izzy przyjrzała się oczom Stefana,
które były całe czarne.
-Uspokój
się- powiedziała łagodnie, zacisnął pięści.
-Jestem
spokojny- zaśmiał się bez krzty wesołości.- Teraz wybacz kochana siostro ale
idę na lekcje baletu- obrócił się na pięcie i wyszedł.
Dziewczyna
opadła na kanapę bezradna. Simon próbował dodać jej otuchy. Nora kipiała ze
złości. Cały jej plan został zniszczony. Gdy Agnes była z Stefan to Simon
zajmował się nią. Gdy Agnes nie jest z Stefanem to idzie w ramiona Simona.
Mruknęła do towarzystwa, że idzie się napić. Kiwnęli głową i pogrążyli się w
rozmowie.
Nalała sobie
do szklanki soku i wypiła łyk. Postukała o brodę palcami. Musiała wymyśleć plan
zniszczenia Agnes. Natychmiast.
* * *
Wkurwiony
chłopak przemierzał ulicę Brooklynu. Nie
wiedział co ze sobą zrobić. Obwiniał swojego ojca za wszystko. Do tego deszcz,
który nie chcę przestać. Westchnął. Ubrania lepiły się do jego ciała. Na ulicy
nie widać było żadnej żywej duszy. Czuł,
że zbliża się coś niebezpiecznego. Skręcił w najbliższą restauracje. Itaki.
Usiadł najdalej od wyjścia. Przeczesał mokre włosy, które były już za długie.
-Co podać?-
spytała kelnerka.
Była wysoką
blondynką o zielonych oczach. Tak jak Agnes. Skarcił się. Nie myśl o niej. Od
razu widać było, że jest czarownicą. Miała zielone łuski na dłoniach.
-Kawę-
warknął.
-Tylko?-
spytała słodkim głosem.
-Ta.-
rzucił.
Kiwnęła
głową niechętnie. Liczyła na coś więcej. Ale Stefan nie miał na to czasu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. W restauracja była pełna wilkołaków i
czarowników. Wzrokiem dostrzegł Magnusa. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Stefan
gestem zaprosił starszego mężczyznę. Szepnął coś do kobiety, z którą siedział i
skierował się w stronę chłopaka. Kobieta poprawiła kaptur i wyszła. Magnus
kątem oka sprawdził czy odeszła. Jak zwykle wyglądał oszałamiająco. Włosy
postawione na żel. Marynarka, która lśniła brokatem. Miała koszulka z jego
inicjałami.
-Witaj i
żegnaj bracie*- powiedział radośnie Magnus.
-A ty co
bawisz się w nocnego Łowce?- spytał z ironią.
-A czemu by
nie?- zaśmiał się- Co u Agnes?
-U mojej
siostrzyczki? Bardzo dobrze dziękuje.
-Proszę o to
kawa. Coś podać panu?- pokręcił głową.
-Możesz mi
powiedzieć o co chodzi?- spyta
zaskoczony.
-Moją
siostrą jest Agnes. Koniec historii- stwierdził niechętnie.
-Historia
lubi się powtarzać- Stefan zasmakował kawy, która rozlała po jego ciele
przyjemne ciepło.
-Nie
rozumiem.- powiedział zgodnie z prawdą.
-Za czasów
Clary i Jace też była taka sytuacja…
-Ale…
-Daj mi
dokończyć- zganił go- To nie była prawda to tylko obrzydliwa gra Valentine.
Może ktoś symuluje wami?
-To
niemożliwe. Niby kto?
-Nie macie
wspólnego wroga?
-Mery-
szepnął i wybieg z pomieszczenia.
* * *
-Pomóc ci?-
spytała.
-Nie. Dam
sobie radę.
-To cześć-
uśmiechnęła się na pożegnanie.
Wyszła z
sali. Zaczęła się kierować do pokoju. Lecz jeden obraz przykuł jej uwagę a
dokładnie jej ulubioną bohaterkę.
Clarisse Heronald. Wiele razy
przeglądywała się temu obrazu. Uspokajam ją.
Tylko ona mogła ją zrozumieć to ona kiedyś przeżywała jej problem. Ale w
końcu odnalazła miłość swojego życia. Westchnęła. Agnes pragnęła aby jej
wszystkie problemy zostały rozwiązane. Nie zdawała sobie sprawę, że po jej
policzkach płynęły dwie samotnie łzy.
Poczuła jak
silne ramionami polatają się wokół jej tali. Uśmiechnęła się przez łzy.
Wiedziała, że to Simon.
-Nie płacz,
proszę.
Odkąd się
poznali Simon nienawidził płaczu Agnes. Robił wszystko aby dziewczyna nie
płakała. Rozmieszał ją. Łaskotał. Zdawał sobie sprawę, że to nic nie pomoże.
Delikatnie obrócił ją w swoją stronę. Uniosła zdziwiona wzrok. Według Simona od płaczu robiły się większe i
ciemniejsze. Uniósł delikatnie jej podbródek. Złożył na jej ustach pocałunek .
zabić to za mało Stefanie!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ^^ Kocham <3
OdpowiedzUsuńKochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym. truue :')
OdpowiedzUsuń