Zawiodłam!
Przepraszam !
Rozdział krótki beznadziejny :( ;-; ;-;
Taki ciężko mi się go pisało. Nie wiem czemu.
Jest jaki ... Powinno być więcej opisów...
Macie prawo mnie zabić.
Kinga ;-;
Haus z
prędkością błyskawicy wyciągnął nóż i rzucił w demona, który zaczął się
dusisz własną krwią.
-Izzy
zabierz Gabriela do skrzydła, Sophie biegnij do zbrojowni! Magnus pomóż mi!
Już- ryknął właściciel.
Rudowłosa
zabrała chłopaka do skrzydła. Sophie pobiegła po broń. Haus, który miał parę
serafickich noży wbiegł w chmarę demonów. Magnus ruszył za nim. Jego ręce
świeciły niebieskim ogniem. To co zobaczyli zamurowało go.
Agnes z
anielskimi skrzydłami i długim mieczem zabijała demony. Wszystkie demony
latające rzucały się na nią. Z ledwością dawała sobie radę. Rzucił w niebo
jeden ze swoich noży trafił prosto w nogę jakiegoś stwora.
Iskierki
wydobywające się z dłoń Magnusa trafiały w serce demonów, od razu znikały do
swoje wymiaru. Podziękowała kiwnięciem głową. Wbiegł w gromadę demonów.
Rzucając wokół własnej osi noże. Magnus chronił tyły właściciela
* * *
Sophie
złapała najbliższe bronie. Starała się wziąć jak najwięcej. Do pomieszczenia
wpadł Stefan, który był zdezorientowany. Miał poszarpane ubranie, twarzy
wykazywała zmęczenie. Opętanie nie daje mu spokoju…
-Co jest?!-
sapnął.
-Atak na
instytut-rzuciła mu dwa miecze i łuk.
*
* *
Pot
spływał strumieniami po ciele dziewczyny. Zabijała po kolejny demony, mieczem
Michała Anioła. Gdy bez zastanowienia rzuciła się na stwora, wtedy
pojawił się miecz w jej dłoniach.
Poczuła
przypływ niesamowitej energii. Stwory okrążyły dziewczynę, obróciła się w
powietrzu wokół własnej osi. Jeden z demonów zaczął się dusisz swoją własną
krwią. Odnalazła wzrokiem wybawcę, kiwnęła głową i wyleciała z pułapki.
* * *
Izzy
położyła Gabriela na łóżku. Starała się być delikatna. Jęknął z bólu. Pościel
zaróżowiła się.
-Wybacz-
szepnęła.
Przykryła go
do pasa. Ściągnęła koszulkę i rzuciła w bok.
-Izzy idź..
walcz.. oni.. cie… potrzebują…- szepnął.
-Ale…
-Proszę.
Narysuj mi runę i idź walcz- kiwnęła niechętnie głową, wyciągnęła stelę i na
obojczyku narysowała runę leczącą.- Dziękuje…- zamknął oczy i zasnął.
Poprawiła
bat i wybiegła z skrzydła szpitalnego. W kącie spostrzegła kociaki lecz nie
zatrzymała się, miała ważniejsze sprawy na głowie. Na korytarzu spotkała Stefana
i Sophie. Mama bez słowa podała przybranej córce broń i ruszyła do ataku.
Przemknęła ślinę i wybiegła z bratem w wir walki.
* * *
Magnus
zaczął słabnąć. Demon było coraz więcej i więcej. Nie było końca widać.
Haus, który też zaczął tracić siły, nie było czasu na narysowanie runów.
Demony znikały i pojawiały. W pewnym momencie opadł na kolana. Mimo to starał
się ranić jak najwięcej stworów.
Stefan
widząc opadającego czarownika podbiegł do niego.
-Magnus
musisz wrócić do instytutu!- wrzasnął.
-Ja.. mus…
po…- brakowało mu tchu.
-Nie
dyskutuj- warknął.
Wziął go pod
pachy i z pomocą Izzy, która chroniły tyły zaprowadzili czarownika do
instytutu. Posadzili na fotelu.
-Magnus
jeśli masz jeszcze siły sprowadź posiłki.-powiedział stanowczo.
-Do..b..r..z..e..
-szepnął.
-Wracamy-Izzy
kiwnęła głową i wybiegła za bratem.
* * *
Sophie,
która od niedawna ma kurs na nocnego Łowce radziła sobie dobrze. Wbiła strzałę
w demona. Łuk jest jej ulubioną bronią lecz miała też słabość do długim mieczy
taki jaki miała Agnes. Kątem oka spojrzała na dziewczynę. Skrzydła w
połowie miała pobrudzone krwią.
Wyglądała
jak prawdziwy anioł. Twarz bez emocji. Piękna zarazem straszna. Skrzydła, które
lśniły pomimo czarnej jak smoła krwi. Zaczęła się męczyć. Mimo treningów, była
zwykła przyziemną. Kolejna strzała prosto w gardło demona.
* * *
Magnus
z wielką trudnością sięgnął po kawałek papieru i długopis. Resztkami sił
napisał "Pomocy. Instytut zaatakowany. Brooklyn " Ostatnia
iskierka dotknęła papieru. Magnus westchnął i osunął się na ziemie.
* * *
Konsul
Marlicz siedział na posiedzeniu Clave. Był znudzony. Jak zwykle para staruszków
kłóciła się o głupoty. Nie miał już sił ich uciszana. W głębi serca
pragnął aby to się skończyła. Przed jego twarzą ukazał się płonący list. Na
sali zapanowała cisza. Konsul przeczytał na głos:
-Pomocy.
Instytut zaatakowany. Brooklyn.
Na sali
zaczęły się gorączkowe rozmowy.
-CISZA!-
wrzasnął.
-Co robimy?-
spytał staruszek o wielkich czarnym okularach.
-Wysyłamy
nocnych łowców do pomocy. Oczywiście.
-Ilu?
-50
starczy.- nocni łowcy kiwnęli i zaczęli się zbierać do bitwy.
* * *
Wzrokiem
odszukał Sophie walczyła z drewniakiem (najniższy z rangi). Mimo szalejącej
bitwy nie mógł oderwać od niej oczu. Niestety skończyło się tym, że demon z
którym walczył drasnął go w nogę.
-Kurwa-
warknął.
Wbił ostatni
nóż w gardło stwora. Wrzasnął potwornie i zniknął. Właściciel ocenił
sytuację. Sophie miała dwa miecze na zbyciu, posługiwała się
łukiem. Izzy cięła demony w pół batem. Stefan nożem serafickim
zabijał wielkiego potężnego demona.
Haus podbiegł
do Sophie i wyrwał jej miecz. Ta zaskoczona tylko kiwnęła i powróciła do walki.
Z drzwi instytutu wylał się tłum nocnych łowców. Nikt nie zwrócił uwagi na
anielicę walczącą z latającymi demonami.
* * *
Agnes
starała się zabijać demony latające i przyziemne. Gdyby popełniła chociaż
jeden błąd dawno by nie żyła. Zdawała sobie sprawę, że demonów jest miliony ale
widzieć je tyle naraz to szok. Nagle z instytut wybiegli nocny łowcy.
Zaskoczona anielica całą uwagę skierowała na braci (nocni łowcy zwą
czasem się braćmi). Demon wykorzystał tą sytuację i pazurami z ranił połączenie
ciała z skrzydłami. Agnes ryknęła z bólu i upadła na kolana.
Zamrugała
parę razy. Rozejrzała się zdziwiona. Świat stanął w miejscu. Ból, który czuła
zniknął. Wstała. Przed nią pojawił się chłopak. Wyglądał jak zwykły nastolatek.
Dżinsy, biały podkoszulek. Artystycznie nie ład na włosach.
-Kim ty…
-Alex. Nie
Pamiętasz swojego anioła stróża?
-Alex-
szepnęła- Ja nie rozumiem…
-Spokojnie.
Spokojnie. Gdy ukończyć 18 rok życia będę tak wyglądał. Przystojny jestem,
nieprawdaż?- przewróciła oczami- Tylko jedna rzecz mi się tu nie pasuje.
-No niby
jaka?
-Czemu tak
szybko otrzymałaś skrzydła?
-Nie wiem.
Zamknęłam oczy a tu dziecko pyta się: Kim jestem? Więc odpowiedziałam, że
człowiekiem. A ono to czemu masz skrzydła? Odwracam się a tu para skrzydeł.
Westchnął.
-Alex
powiedz mi o co chodzi!
-Ja sam nie
wiem- przetarł dłonią czoło.
-Alex ja
muszę wrócić do walki. Tam są moi przyjaciele i..
-Stefan.
Agnes gdy wrócisz. Na bole bitwy. Skieruj czubek miecza na serce i wbij go tam.
Zaufaj mi- powiedział błagalnym.
-Dobrze-
westchnęła.
-Ufasz mi?
-A mam
wybór?
-Nie.
-Marne
pocieszenie.
-Zawsze do
usług.
Znów poczuła
ból w nogach. Rozejrzała się oszołomiona bólem. Wszystko działo się
zwolnionym tempie. Wyciągnęła miecz z pochwy, skierowała ostry czubek miecza na
klatkę piersiową i wbiła ostrze. Zanim straciła przytomność oślepi ją blask
wydobywający się z Miecza Michała Anioła…
Kinia jest dobrze <3
OdpowiedzUsuńJak widać powracam po miesięcznej przerwie! Chamska rekalama!
www.marzenie-byc-szczesliwym. Blogspot.com
Może masz blokade twórczą? Też tak miałam więc żeby się z nie zniechęcić to zrobilam sobie przerwe <3!!!
Tylko jak pisze TU rozdziały na tym drugim gładko, elegancko. Może jednak zrobię sobie przerwę:) :(
UsuńDobrze jest:*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń