Następnego
dnia piątka przyjaciół obmyślała plan przetransportowania Agnes…
-Musimy
akcje zacząć w nocy- upierał się Stefan.
-Będzie
zauważeni z kamieniami!- rzuciła Nora.
-W dzień tym
bardziej będziemy!- warknął.
Bella z
Agnes przeglądywała się kłótni reszty. Gdy Agnes próbowała coś powiedzieć
natychmiast jej przerywano. Stuknęła palcami w ramie Izzy i głową wskazały
kuchnie. Niezauważone znalazły się w pomieszczeni. Dziewczyna wstawiła Express
do kawy i usiadła na blacie.
-Głodna?-
Isabella pokręciła głową.
-Ja tak-
podeszła do lodówki i wyciągnęła margarynę oraz ser. W ciągu paru minut kanapki
były gotowe- Zastanawiałam się nad ścięciem włosów…- zaczęła niepewnie
-Co?!- dziewczyna
od razu znalazła się przy Agnes- Czemu…?- (Bella ma fazę na punkcie włosów)
-Powiedz mi
Izzy czy ktoś z nocnych łowców ma fioletowe końcówki?- pokręciło głową-Chcę
ściąć do naturalnego koloru.
-Kiedy?-
Agnes odłożyła kanapki i wstała .Podeszła do szafki, wyciągnęła nożyczki.
-Nawet
teraz!- podała przyjaciółce nożyczki i przyciągnęła krzesło na kuchni.
-Jesteś
pewna?- spytała Izzy trzymając niepewnie nożyczki.
-Tak-
powiedziała stanowczo.
Izy stanęła
za przyjaciółką i wzięła pierwszy kosmyk. Niechętnie przyłożyła nożyczki.
Ciach! Pukiel włosów leżał na ziemi. Po paru minutach włosy Agnes było o połowę
krótsze. Bella odłożyła nożyczki i podała dziewczynie lusterko.
-I jak?-
spytała oglądając tył fryzury.
-Miałam
gorsze fryzury twoje jest nawet.- przewróciła oczami.
-Dzięki.
Zastanawiam się co powie Stefan… A tak w ogóle co czujesz do moje brata?
-A co mam
czuć?- spytała tępo.
-Miłość,
przyjaźń?
-Kocham go.
Lecz przyjaźń z Stefanem jest najważniejsza. Bo ona buduje podstawy…
* * *
-No
dobra..!- warknął Stefan.
-Wygrałam!-
ucieszyła się Nora- Simon idziemy!
-Gdzie?
-Do mojej
siostry!- chłopak nie chętnie ruszył za swoja dziewczyną.
Stefan z
rozbawieniem oglądał minę przyjaciela. Rozciągnął się i na palcach podszedł do
drzwi w podsłuchaniu o czym gadają dziewczyn. Usłyszał tylko ostatnie zdanie:
-Lecz
przyjaźń z Stefanem jest najważniejsza…- dalej nie słuchaj, wybiegł z domu.
Nie
mógł uwierzyć co usłyszał. Dziewczyna, którą kochał mówiła, że są
przyjaciółmi. Dopiero co ją odzyskał… Gdy biegł w padł na kogoś.
-Przepraszam-
mruknął, podał dziewczynie ręce.
Okazało się,
że spotkał starą znajomą. Wysoką brunetkę o zielonych oczach.
-Aniela
Pilch?
-Stefan
Haus!? To naprawdę ty!- rzuciła się w objęcia chłopaka.
-We własnej
osobie- kompletnie zapomniał o sytuacji z Agnes.
-Co tam u
ciebie?- zilustrowała chłopaka.
Jak na swój
wiek był dość wysoki. Długie postawione włosy na żel dobrze pasowały do
brązowych oczu. Aniela też mogła się pochwalić wyglądem. Włosy do ramion,
zielone duże oczy.
-W sumie
powoli do przodu. Przejdziemy się?- kiwnęła głową ruszyli w stronę serca
stolicy. - Dalej mieszkasz na obrzeżasz?
-Tak ale już
jutro będę mieszkała w Brooklynie w instytucie. Ciesz się?
-Oczywiście-
opowiedział zgodnie z prawdą.
-Mój starszy
brat ucieszy się na twój widok.
-No nie
wiem… Po tym jak złamałem mu nos…- uśmiechnął się na to wspomnienie.
-Na pewno
zapomniał. Ostatnio ma tyle spraw na głowie, że zapomniał gdzie mieszka. Wszedł
do mieszkania sąsiadki jakby niby nic. Do tego kłócił się, że przyszła go
okraść. Później długo ją przepraszał.
-Mina
sąsiadki bezcenna- wybuchnął śmiechem.
* * *
Simon nie
chętnie ruszył z Norą do jej siostry. Tylko raz w życiu ją spotkał. Oschła
kobieta, myśląca tylko o sobie. Gdy dziewczyna zapukała. Drzwi otworzyła wysoka
blondynka o zimnych niebieskich oczach. Runy przebijały się przez jej
białą koszulę. Patrzyła złowrogo na siostrę. Kiwnęła głową i otworzyła szerzej
drzwi.
Dom był
udekorowany skromno. Ściany pomalowane na biało. Czasami na
ścianach można było dostrzec zdjęcia. Simonowi dom wydawał się zimny i oschły
jak je właścicielka. Wszystko było perfekcyjne. Żaden kurz nie mógł opaść bo
jego pani go sprzątała. Usiedli w małej kuchni. Widok z okna
prowadził na ulicę handlarzy. "Bronie lepsze od Śmierci"
przeczytał napis sklepu. Parsknął w duchu. Wszystko było lepsze od śmierci.
Starsza siostra Nory burknęła czy chcą coś do picia.
Pewnie z
kultury, pomyślał Simon.
-Po co
przylazłaś siostrzyczko?- w ostatnie słowo dała tyle jadu ile tylko było
możliwe.
-Chciałam
się odwiedzić- nie zauważając suchy głos siostry.
-Ta.
Chciałaś się chłopakiem pochwalić- zauważając jak pod stołem zaplecione dłonie.
-Też ale
trapi mnie jedna rzecz tylko… Simon możesz iść do salonu. Proszę?- zdziwiony
chłopak wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia.
-Mów.
-Czemu
jesteś taka dla mnie wredna?
* * *
Salon był
największym pomieszczeniem w całym domu. Na środku pokoju stała
kanapa z stolikiem. Przy ścianach stały regały z książkami. Tylko
po lewej stała toaletka z wielkim lustrem. Podszedł do mebla, który go
zainteresował. Na środku stolika leżała duża szkatułka. Spojrzał w stronę
wejścia. Gdy upewnił się czy nikt nie idzie. Ściągnął haczyk. Pudełko lekko
jęknęło ukazując swoje. Na bladoróżowej poduszce leżała tiara dla maleńkiej
dziewczynki. Zdziwiony chłopak wziął ją w ręce starając się niczego nie
zniszczyć. Wielkość tiary pasowała do małej dziewczynki 5-6 latki. Simon
niczego nie rozumiejąc odłożył cenną rzecz do szkatułki, zamykając na haczyk.
Jakby niby nic usiadł na kanapie. Zastanawiał czy ta korona ma coś
związanego z siostrą Nory…
* * *
-Może
pójdziemy zwiedzić trochę naszą kochaną stolicę?
-W sumie?
Czemu by nie. To poczekaj chwilę- posprzątała ścięte włosy i umyła naczynia-
Pójdę się jeszcze przebrać.
Izy kiwnęła
głową. Gdy Agnes wyszła z kuchni w salonie nie została trójki przyjaciół.
Wzruszyła ramionami.
W pokoju
przebrała się czarne spodnie i białą koszulę z wielkim krzyżem. Nie wiedziała
czemu zabrała ze sobą ten komplet. Ubrała tenisówki i wyszła z pokoju rzucając
ostatnie spojrzenie w stronę lustro. Wyglądałaby dobrze gdyby nie wory pod
oczami.
Bella korzystając
z nieobecności przyjaciółki pozwoliła sobie na chwilę samotności, której
potrzebowało od dawna. Niby wszystko jest ok ale sprawa z
Agnes i jej bratem ja przerasta. Martwiła się o swoje brata wiedziała bardzo
dobrze, że cierpi z powodu braku miłości. Przypomniał się jej Dumbledore
"Nie żałuj zmarłym Harry tylko tych co żyją z braku miłości"*
Jakby na
zawołanie pojawiła się ONA zawróciła całym światem chłopaka. Isabella doskonal
widziała wzrok brata na dziewczynie. Gdy coś robi bądź mówi. Gdyby
mógł chroniłby ją przed całym światem. Zdawał sobie sprawę, że tylko ona może
zabić złą siostrę bliźniaczkę ryzykując życiem…
-Jestem
gotowa!- krzyknęła dziewczynie nie zdając sobie sprawy, że swoim głosem
obudziła z rozmyślania przyjaciółkę. Niezauważalnie kiwnęła głową.
Brązowowłosa
zamknęła drzwi, kluczem i ruszyła za przyjaciółką…
* * *
-To ty nie
wiesz?- udała zdziwiona.
-No nie?
-Myślałam,
że zmądrzałaś- prychnęła.
-Przestań-
warknęła.
Poderwała i
podeszła do siostry. Były w podobnym wzrostem.
-Co mam
przestań?- uniosła głos- Co pójdziesz do mamusi? A no tak… My jej nie mamy.
PRZEZ CIEBIE.
-Jak to
przeze mnie?- odgoniła łzy.
-Gdyby oczko
w rodzinie nie poprosiło o tiarę, którą widziała kiedyś w sklepie. To rodzice
by jeszcze żyli!
-TO NIE MOJA
WINA- Nora próbowała się obronić.
-A czyja? W
dniu którym poprosiłaś o tą tiarę rodzice pojechali ją ci kupić. Ale na ich nie
szczęście zaatakował ich potężny demon! Gdybyś głupia go nie poprosiła to
by żyli i z nami rozmawiali- Dla Nory to było za dużo, po jej policzkach
spłynęły gorącej łzy- Płacz! To PRZEZ CIEBIE NIE ŻYJĄ TYLKO PRZEZ CIEBIE
GŁUPIA!- ostatnie wykrzyczała.
To kuchni
wpadł Simon. Widząc stan dziewczyn wyprowadził jak najdalej roztrzęsioną Norę.
Dwuoka [chodzi mi o barwę oczu Nory, nie chciałam cały pisać Nora lub dziewczyna]
płakała w objęciach Simona. Nie mogła się uspokoić. Chłopak bez skutku próbował
ją uspokajać przez żadnego skutku…
Zapowiada
się długi dzień, pomyślał. W ogóle się nie mylił ile łez przyniesie ten dzień…
* * *
-Jak się
podoba?- spytała Izzy po dłuższym czasie.
-Jest tu
pięknie- powiedziała zgodnie z prawdą.
-Nie
obrazisz się jeśli odwiedzę paru znajomych jeśli chcesz może…
-Nie idź
sama. Poradzę sobie. Pamiętaj, że zaraz "wyjeżdżamy"- kiwnęła głową i
ruszyła w stronę, w której co dopiero przyjaciółki szły.
Agnes z
zaciekawieniem rozejrzała się po ulicę. Kamienna drogą perfekcyjnie
pasowała do starych domów. Zaczęła iść do głównego placu, który był nie daleko.
Przez swoją nieuwagę wpadła na chłopaka. Z wiekiem hukiem spadła na ziemię.
-Przepraszam-powiedział
nieznajomy.
Wyglądał
dość młoda. Agnes nie mogła za bardzo zobaczyć jego twarzy bo słońce świeciło
prosto w jej oczy. Chłopak o brązowych włosach pomógł jej wstać. Był od niej
wyższy o głowę. Był bardziej wysortowany od Stefana. Ogólnie z twarzy wyglądał
życzliwie.
-Jestem
Emil.
-Agnes.
-Nic ci nie
jest?- zapytał z troską- Przepraszam ale ciebie nie widziałem zamyśliłem.
Jak to mówią " Nie dostrzeganie najważniejszych rzeczy powinno być karane,
bo niszczymy swoje życie i czyjeś."**
-Nie-
uśmiechając.
-To dobrze-
odetchnął z ulgą- Możemy pójdziemy na kawę…. A czekaj! Nie mogę muszę iść się
spakować jadę do instytut do Brooklynu…
-Serio?! Ja
tam mieszkam!- teraz to on się uśmiechnął.
-Czyżby
przeznaczenie?- zarumieniła- To może później?- kiwnęła- To pa…. Agnes!
Pobiegła w
stronę, w którą akurat szedł. Odprowadzała go wzrokiem. Gdy zniknął
powróciła do zwiedzania. Na placu dostrzegła Stefana z dziewczyną. Agnes
poczuła, że serce ściska ją z zazdrości. Stali niebezpiecznie blisko siebie.
Nagle dziewczyna pocałowała Stefana. Ten odwzajemnił pocałunek. Dla Agnes świat
się zawalił. Po jej policzkach poleciały strumykiem łzy. Nie mogła uwierzyć w
co zobaczyła. Dopiero co mówił, że ją kocha. Odwróciła się na pięcie
i pobiegła w stronę bramy Alicante. Biegła jakby miał być koniec świata.
Chociaż dla niej już był.
Biegła
ile miała w sił nogach. Dotarła do jeziora. Usiadła na piasku. Schowała głowę
pomiędzy kolona. Pozwoliła sobie aby wszystkie łzy jakie tylko posiadała
ukazały światło dzienne. Gdy ciut się uspokoiła wrzasnęła na całe gardło:
-NIENAWIDZĘ
DNIA, W KTÓRYM CIE POZNAŁAM. PRZEZ CIEBIE STRACIŁAM CO NAJWAŻNIESZE! NIGDY CIE
NIE KOCHAŁAM! TY SAMOLUBNY DUPKU! PRZEKLINAM TWOJE DZIECI NA WIEKI, WIEKÓW
AMEN! MASZ ZGINĄĆ W MĘCZARNIACH! TY CHOLERNY DUPKU!- gardło bolało ją od
krzyczenia.
Nagle
poczuła dłonie na tali. Odruchowo wstała, tak ją uczono i miała z całej
siły kopnąć lecz osobnik. Przycisnął ją do swojej pierwsi. Dopiero po chwili
zrozumiałą, że to Emil.
-Już
spokojnie. Wiem co czujesz.- pogłaskał ją po plecach.
-Nie już
żyć- Emil miał mokrą koszulę od łez.
-Chcę.
Zobaczysz "Czas leczy Rany".
-Nieprawdę-
jęknęła- Tylko je zabliźnia. Zostają nam złe wspomnienia- zamknęła oczy,
niczego Niechciała tylko ciemność.
-Chodź
Agnes. Zaprowadzę cie do twojego domu.
-Nie chcę…
-Chcesz-
powiedział stanowczo.
-Dobrze-
odsunęła się od chłopaka wytarła rękawem policzki.
Wyglądała
okropnie rozczochrane włosy. Spuchnięte zaczerwione policzki. Mokra koszulka
wraz spodniami. Nie chętnie ruszyła za chłopakiem.
* * *
Stefan
odepchnął dziewczynie. Wytarł usta. Poczuł do siebie obrzydzenie.
-Nie mogę-
syknął.
-Ale ci się
podobało.
-Nie. Czuje
się do siebie obrzydzenie- warknął.
-Przecież
jesteś wolny…
-Mam
dziewczynę!
-Przepraszam
nie wiedziałam.
-Jak jej to
powiem?- powiedział zawiedziony.
-Jak ona
wygląda…?
-Długie
włosy z fioletowymi końcówkami. Duże zielone oczy i dużo piegów- Aniela
rozszerzyła oczy- Co masz taką minę?
-Jak my no…
wiesz. Widziała nas dziewczyna ale ona miała brązowe krótkie włosy. Szybko
uciekła- zmarszczyła brwi.
-Muszę iść-
pobiegł w stronę domu na wzgórzu.
* * *
-Dziękuje.
-Proszę. Nie
płacz tylko.
-Spróbuje…-
spojrzała nie chętnie na dom.
-Mam
nadzieje, że muszę lecieć- pocałował ją w policzek i pobiegł z powrotem.
Dziewczyna
poczłapała się na górę. W słońce było wysoko w górze znaczyło to, że
zaraz muszą wyruszać. Weszła do pokoju brata. Rzuciła się na łóżko.
Poduszkami zakryła głowę. Miała w głowie czarne myśli. Jedynie czego chciała to
umrzeć albo uciec. Stłumiła szloch i próbowała zając myśli czymś innym...
* * *
Zestresowany
chłopak wbiegł do domu. Nie mógł opanować strzępionych nerwów. Miał wielką
nadzieje, że dziewczyna, która widziała ich… to nie była Agnes. Nie mógł sobie
wybaczyć za pocałowanie innej. Nie miał bladego pojęcia czemu odwzajemnił
pocałunek. Może dlatego, że Aniela była podobna do Agnes? A może potrzebował…
Właśnie czego potrzebował? Usłyszeć, że miłość jego życia go kocha. Westchnął.
Jedyne jakie
miejsce mu przyszło do głowy gdzie może być dziewczyna to pokój brata. Nie
mylił się. Leżała na brzuchu okryta poduszkami. Jej ciało drżało.
-Agnes…-
gwałtownie obróciła się.
Miała mokrą
twarz od łez. Nie mógł znieść tego widoku. Spojrzał na swoje buty. Czuł
wstyd i obrzydzenie. Chciał umrzeć.
- NIENAWIDZĘ
DNIA, W KTÓRYM CIE POZNAŁAM. PRZEZ CIEBIE STRACIŁAM CO NAJWAŻNIESZE! NIGDY CIE
NIE KOCHAŁAM! TY SAMOLUBNY DUPKU! PRZEKLINAM TWOJE DZIECI NA WIEKI, WIEKÓW
AMEN! MASZ ZGINĄĆ W MĘCZARNIACH! TY CHOLERNY DUPKU!- jej słowa były jak
brzytwa.
-Ja…- nie
mógł dobrać słów jak było mu przykro.
Próbował
podejść ale dziewczynę otaczała tarcza przez, którą nie mógł przejść.
-Wynoś się-
warknęła.
Westchnął.
Gdy
dziewczyna została sama pozwoliła zapaść w niespokojny sen…
==========================================
Serdecznie chcę was przeprosić za brak rozdziału. Sprawy rodzinne... Postaram się w każdy weekend dawać rozdział albo na tym blogu lub na drugim. Dziękuje za tyle komentarzy <3
Oceniajcie ! Wygląd nowych bohaterów dam w kolejnym rozdziale :)
Przepraszam za tak długi brak aktywności na twoim blogu. Powód?-Wakacje! XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! I jaki długi! *-* Czekam na kolejny Kinga! C:
Weeny!♥
Postaram się aby kolejne też były takie długie C:
UsuńJejciu, alealeale oni są tacy kochanii razem.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny ;))
N
OdpowiedzUsuńE
UsuńX
UsuńT
Usuń