Simon
siedział z kubkiem gorącej kawy wraz z Norą, którą od niedawna się
uspokoiła. Wpatrywała się w jeden punkt przez paręnaście minut. Nie
przerywał jej, wiedział, że rozmyślała o sytuacji z siostrą.
Do kuchni
wszedł Stefan wyglądał mizernie. Twarz pozbawiona kolorów, pogniecione ubrania,
ledwo podnosił nogę aby dać krok. Nora nawet go nie zauważyła.
-Gdzie jest
Agnes?- spojrzał na niego smutnymi oczami po czym wyciągnął z lodówki
pomarańczowy sok.
-W niebie-
mruknął filozoficznie.
-Ale ty
zabawny- powiedział ironicznie.
Odłożył
kubek i ruszył do przyjaciółki.
Stefan
patrzył jak przyjaciel Agnes idzie do niej. Chciałby być na jego miejscu.
Przytulić ją powiedzieć Kocham Cie. Lecz ona już mu nie wybaczy. NIGDY.
Nie
świadomie ścisnął mocniej opakowanie. Po jego rękach spływał sok pomarańczowy.
-Kurwa-
mruknął.
-Coś
mówiłeś?- spytała Nora.
-Mówiłem, że
zostanę baletnicą- mruknął wytarł dłonie i wyszedł z kuchni zostawiając
zaskoczoną Norę.
* * *
-Agnes?-
spytał z troską.
-Co chcesz?-
mruknęła.
Usiadł koło
przyjaciółki.
-Nie będę
pytał "Jak się czujesz?" bo to widać ale cie przytulę- wziął w
objęcia drobną dziewczyną.
-Dziękuje-
szepnęła po chwili.-Simon mogę cie o coś spytać?
-Mnie?
Zawsze.- szepnął w jej włosy.
-Zostaniesz
moim Parabatai?
-Jesteś
pewna?- spojrzał w jej smutne zielone oczy.
-Tak.
-Agnes wiem,
że nie chcesz go widzieć ale musimy jakoś wrócić do instytutu. Gdy tylko
wrócimy nogi z dupy mu porywam.- uśmiechnęła.
-Skąd wiesz,
że chodzi o niego?
-Intuicja-
uśmiechnął się tajemniczo. Klasnął w dłonie- Idź się wykąp i wychodzimy.
-Nie mam
koszulki świeżej ta jest cała mokra- powiedział zawstydzona.
-Zawsze
wiedziałem, że chcesz mnie rozebrać- Wybuchnęła śmiechem.
Ściągnął
koszulkę i podał jej. Agnes wiele razy widziała przyjaciela bez koszulki ale
odkąd ćwiczy a nocnego łowcę przybrał na wagę. Miał klatkę co wiele mężczyzn by
dało się za nią pociąć.
-Oddaj mi ją
później lubię ją. Lepiej niż ciebie.- parsknęła.- A tak w ogóle masz kołtuna z
tyłu. Nawet fajna fryzura.
-Dziękuje!-
pobiegła do łazienki z koszulką przyjaciela.
Wzięła
szybki gorący prysznic, który zmył z jej ból i tęsknotę. Ubrała koszulkę
przyjaciela, która sięgała jej do połowy uda. Koszulka pachniała domem.
Uśmiechnęła się do swoje odbicia. Rozczesała swoje, krótkie włosy. Policzki
wrócili do swoje poprzedniego koloru. Ubrała resztę ubrań, starannie zawiązała
tenisówki. Wzięła głęboki oddech i wyszła. W salonie dostrzegła Stefana.
Agnes serce zabolało. Nie patrząc na niego poszła otworzyć drzwi.
* * *
Stefan
obserwował każdy krok dziewczyny. Miała na sobie czarne spodnie i koszulę
Simona. Zacisnął pięści z zazdrości. Na jego widok zamarła. Gdy usłyszała
pukanie do drzwi pobiegła je otworzyć. Chłopak westchnął. Przeczesał swoje o
wiele już za długie włosy. Izzy i Agnes ominęły Stefana, który siedział
na kanapie. Izzy była o wiele wyższa od brązowowłosej. Można byłoby powiedzieć,
że Izzy jest matka Agnes.
Parę minut
później Simon, Izzy, Nora i Agnes, która uciekała wzrokiem weszli do salonu.
-Możemy już
iść?- spytała Nora.
-Jasne.
Agnes zabierasz plecak?- pokręciła głową nie patrząc na niego.-A stelę?
-Nie.
-No dobra
idziemy. Zaraz Magnus otworzy bramę…
W milczeniu
wyszli z domu. Agnes zamknęła wejście i zatęsknieniem spojrzała ostatni raz na
dom po czym ruszyła za kompanami. Przechodzący nocni łowcy nie zwracali na nich
uwagi jakby nie byli nie widzialni. Stefan kątem oka zerkał dziewczynę, która
patrzyła pod swojego nogi. Jej włosy tworzyły mur chroniący przed ludźmi.
Stefan miał ochotę odgarnąć pasma włosów i pocałować w usta. Ostatni raz
spojrzeć w jej zielone oczy. Chłopak wiedział , że jest to niewykonalne.
Stracił jej zaufanie. Na zawsze. Z jej twarzy można było czytać jak z księgi. Smutek.
Ból. Zdrada…
Gdy wyszli z
Alicante mogli odetchnąć z ulgą. Bez problemu wyszli za mury stolicy. Nikt nie
stał na straży. Stefan spojrzał ostatni raz na Szklane Miasto. Odkąd pamiętał,
miał dobre wspomnienia z Idrysem… Właśnie miał.
-Co wy tacy
ponurzy?- spytała Izzy gdy zobaczyła miny kompanów.
-Nie
wyspałam się. Miałam koszmary. Sen był taki realistyczny- powiedziała Agnes.
-Zgubiłem
się- powiedział zgodnie z prawdą Stefan.
-Nie wiem
coś zrobić- mruknęła Nora.
-Nie umiałem
komuś pomóc- stwierdził Simon.
-To jak już
się wszyscy żali to spotkałam znienawidzoną osobę.
-Jaki
przypadek- prychnęła brązowowłosa- Ja też, dopiero co.
-A kto to?
Przecież nikogo nie znasz z Alicante- powiedziała zaskoczona Izzy.
-Spotkałam
go kiedyś tam… Wysoki chłopak o brązowych oczach zawrócił mi kiedyś… świat. To
przeszłość. - uśmiechnęła się sztucznie.
-Znam go?-
spytał ironicznie Stefan.
-O tak.
Nawet nie wiesz jak bardzo- powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Nikt nie
zwrócił uwagi na jej ton głosy. Pomiędzy przyjaciółmi nastała krępująca cisza.
Agnes poprawiła włosy i uniosła dumnie głowę. Nie przypominała sobie aby tędy
szła. Szli po piaszczystej plaży.
Słońce
powoli chowała za taflą wody. Dziewczyna miała ochotę ściągnąć ubrania i
wskoczyć do wody ale z kodeksu wyczytała, że woda w jeziorze Lynn
jest niebezpieczna dla nocnych łowców. Niektórzy mówią, że jezioro jest
Darem Anioła. Po tym jak ojciec Clary wezwał Razjela z jeziora. Zginął za swoją
głupotę.
-To tu-
wskazał szeroki kamień.
Stuknął trzy
razy w kamień. Ziemia pod nogami nocnych łowcami zatrzęsła się. Agnes i Simon
spojrzeli na siebie z przerażeniem. W skale pojawiła się stróżka światła
a zaraz za nią drzwi. Stefan otworzył drzwi i przepuścił Izzy. Zaraz za nią
poszła Nora z Simonem. Agnes miała już wchodzić ale Stefan złapał ją za łokieć.
-Możemy
porozmawiać?
-Nie.
"Kochać to niszczyć a kochanym to zostać zniszczonym." Zniszczyłem
mnie Stefan.- warknęła, wyrwała się chłopakowi i weszła do portalu.
Chłopak
westchnął i wszedł do portalu.
* * *
Piątka
bohaterów znajdowała się w salonie Wielkiego Czarownika Brooklynu, Magnusa
Bane.
-Co moje
kocie oczy widzą?- Bane ubrany był w granatowy żakiet, który lśnił brokatem tak
jak jego włosy i cała reszta.-Isabella piękna jak noc. Stefan drapieżny jak
lew. Nora zwinna jak bat. Simon sprytny jak lis. No i moja ulubienica…
Czemu włosy ścięłaś?!
-Musiałam-
burknęła.
-Zaraz to
się naprawi!- strzeli palcami, przed pojawiła się fioletowa fiołka.-Wypij to
wieczorem a jutro włosy będą poprzedniej długości- puścił do niej oczko.
-Ona nie
będzie tego piła!- powiedział oburzony.
-Ta
"Ona" ma imię! Chętnie to wezmę- zabrała fiolkę z rąk czarownika-
dziękuje.
-Idiota-
mruknął do siebie chłopak.
-Nocny łowca
chyba nie chcesz usłyszeć moje gniewu?- przewrócił oczami.-Idź do domu zaraz
robię imprezy a wy nie jesteście zaproszeni.
-Ale ty
gościnny…
-Stefan
zamknij się!- fuknęła brązowowłosa.
Przewróciła
oczami. Wyszła z domu czarownika za nią reszta. Nogi skierowały ją do
najbliższego metra. Wsiedli do najbliższego Waganu, który okazał się pusty. W
ciszy dojechali na stacje a z stąd wrócili do instytutu. W drzwiach stała
zmartwiona Sophie. O dziwo nie miała na sobie stroju służącej tylko długą do
ziemi, zieloną sukienkę, którą podkreślała jej szmaragdowe oczy.
-Haus czeka
na was w jadalni- powiedziała.
Przyjaciele
spojrzeli na siebie. Gdy Stefana i Agnes oczy się spotkały, dziewczyna
strzeliła buraka.
-O nie.-
burknęła Izzy.
Jadalnia
była najmniej używam pomieszczeniem. Wszelkie kolacje, obiady lub posiłki
podawane były w kuchni. Gdy coś działo się ważne Haus zwoływał zebranie.
Pomieszczenie jest nie za duże nie małe. Charakteryzowało pokój wielki stół dla
25 osób. Beżowe ściany pokryte były obrazami Aniołów.
-Siadajcie-
orzekł obojętnym głosem.
Sophie,
która szła za nastolatkami usiadła koło Hausa. Próbowała ukryć rumieńce z
marnym skutkiem. Haus pod stołem złapał ją za rękę. Agnes jako jedyna zauważyła
tą sytuacje. Widząc to zrobiła się smutna, niedawno ona miała taką przyjemną
sytuacje.
-Mam do was
wiele sprawy, które chcę z wami umówić, zwłaszcza wasz wypad do Alicante- nagle
wszyscy znieruchomieli, patrząc z przerażeniem na właściciela.
-Nie bądź
tylko dla nich surowy- szepnęła Sophie.
-Mogę się
dowiedzieć jaki był wasz powód waszego nagłe wyjazdu z instytutu?
-Przepraszam,
za spóźnienie!- do jadalni wpadł Gabriel.
-Siadaj mamy
wiele do pomówienia- chłopak rozejrzał się po przyjaciołach zaskoczony po czym
usiadł obok Izzy.- To jaki był powód.
-Małe
niepomówienie pomiędzy mną a Stefanem- mruknęła Agnes.
-A jakie to
było "niepomówienie"?
-Słyszała. w
czasie śpiączki, że on wyjechał bo ja tam jestem. Otworzyłam portal w pokoju i
wbiegłam do niego w poszukiwaniu. Ale okazało się, że nadaremnie. Jak Stefan
dowiedział się jestem tak bez opieki zebrał wszystkich i wyruszył na ratunek
mi- oświadczyła patrząc w blat- Magnus Bane otworzył portal.
-Macie
szczęście, że nikt nie zarejestrował żadnej bramy w Alicante.
-Nie
otworzyłam bramy w Alicante tylko na jej obrzeżach- Agnes czuła na sobie ciężki
wzrok Stefana.- Nie wiem jak reszta.
-Tak samo-
mruknął znudzony Stefan.
-No dobrze.
To już mamy umówione. Wieczorem przyjadą do nas dwójka rodzeństwa, macie
być dla nich mili.
-Aniela..
-Emil-
szepnęli w samym czasie.
-Jak widać
już co po niektórzy ich znacie. Simon twoje wstąpienie jak Sophie będzie za dwa
tygodnie, rada rano wysyłała list potwierdzający.
-Jak to
Sophie?- spytała zaskoczona Izzy- Nic nie mówiłaś!
-Nie było
kiedy- uśmiechnęła się przepraszająco.
-Mówiłem
wam, gdy nocny łowca chcę poślubić przyziemnego ma do wyboru stracić znaki albo
przyziemny może zostać nocnym łowcą.
-Mamo?-
szepnęli rodzeństwo.
-Już wkrótce
tak.
-Mamo za ile
obiad…?- Stefana humor powrócił do żartowania- Mamooo! Izzy jest ruda i
szalona!
-Mamo Stefan
na mnie skarży!
-Mamo!
-Mamo!
-Wystarczy!-
warknął.
-Oj przestań
to jest zabawne- przewróciła oczami.
-To musimy
znaleźć sobie nową pokojówkę- stwierdziła Nora.
-Za tydzień
Clace powinno przysłać kogoś tam- machnął ręką.
-A dlaczego
do nas przysyłają Emila i Anielę?- dopytywał się Simon
-Emil będzie
uczył Agnes walki a Aniela nie chciała zostać brata.
-Aha-
burknął Stefan.
-To byłoby
na tyle miłego dnia.
Pierwsza od
stołu wstała Agnes. Skierowała się do pokoju. Stelą zamknęła drzwi
i położyła się na łóżku. Oddychała głęboko i spokojnie. Miała ochotę
zapaść się pod ziemię. Spojrzenia Stefan doprowadzały ją do szału. Bardzo
chciała aby ją pocałował, przytulił ale od razu pojawia się Stefana z inną.
Przewróciła się na bok i spojrzała w lustro. Pokazywało one przestraszoną nocną
łowczynę, użalającą się nad życiem.
-Nie patrz
się tak bo lustro pęknie.
-Alex.
-Agnes.
-Tak mnie
nazywali.
-Ale ty
szybka jak majówka w czerwcu.
-Co!?-
zaśmiała się.
-Od razu
humor ci się poprawił.
-Co chcesz?
-Nudzi mi
się to.
-A może
jaśniej.
-Samotność-
mruknął.
-To pogadaj
ze mną. Brakowało mi tych twoich odzywek.
-To poczekaj
jak tylko jakąś wymyśle. Twoje włosy są okropne.
-To nie było
miłe.
-Wiem-
wyciągnęła fiolkę od Magnusa.-Będziesz to piła.
-Tak a co?
-A nic.
Wybacz ale obowiązki wzywają- ukłonił się i zniknął.
Agnes przez
jakiś czas bawiła się fiolką. Nie miała co robić. Nie chciała nikogo widzieć a
nie chciała też siedzieć w pokoju.
-Mogę się
uśpić!
-Zawsze
wiedziałam, że czyhasz na moją śmierć- odgryzła się.
-Ale mówię
na poważnie. Wygląd okropnie. Wyśpisz się chociaż pobawię się trochę w twoim
snach.
-No dobra
tylko nie chcę, żadnych tańczący bab tak jak ostatnio-ostrzegła go, on tylko
uniósł ręce w geście obronnym.
-Nie mów, że
ci się nie podobało!- podeszła do szafy i wyciągnęła pidżamę- A tak w
czerwonych włosach?
-Jak ona
tańczyła przy wadzę 150 kilogramów?
-Magią.
-Ta..
Zwłaszcza magią Anioła Stróża.
Weszła do
łazienki. Zrobiła sobie gorącą kąpiel. Porządnie wyszorowała ciało i włosy.
Ulubionym balsamem nakremowała ciało. Wytarła się do sucha i umywała
zęby. Alex siedział na fotelu, który wyczarował.
-Co tak
długo? Myślałem, że się zestarzeje.
-Nie
narzekaj!- wytarła ręcznikiem włosy po czym wskoczyła do łóżka.-Dobranoc.
-Dobranoc-
wypiła płyn słodko- kwaśny i zapadła w sen.
Alex pokręcił głową i zniknął.
* * *
-Pani jak
długo mamy czekać?- spytał demon.
-Już
niedługo- odpowiedziała Mery.
-Ale
pani mówiła tak ostatnio…
-ZAMILCZ-warknęła.-
Jak chcecie to możecie podpalić jej stary dom.
-Z miłą
chęcią.- uśmiechnął się złowieszczo po czym wybiegł z komnaty.
-Jesteśmy
jednością siostrzyczko- Wybuchnęła śmiechem- Podzielisz los jak twoimi rodzice
a zwłaszcza brat…
* * *
-Gabrielu
gdzie byłeś?- spytała Izzy, kiedy skręciły na pokoje.
-Musiałem
pozałatwiać parę pilnych spraw.
-A mogę
wiedzieć jakich?- złapał ją za nadgarstki, przyciągając do siebie i patrząc w
oczy.
-Nic
takiego…
-Ale..-
zamknął jej usta pocałunkiem.
-No nie przy
ludziach- jęknął Stefan.
Para nie
chętnie oderwała się od siebie.
-A ty jak
się całowałeś z Agnes to ja nic nie mówiłam!- warknęła Izzy i weszła do swojego
pokoju.
-Chcesz
porozmawiać?- westchnął.
- Jeśli
wtedy poczuje się lepiej to tak.
-Do mojego
pokoju.
-Tak jest!
* * *
-Noro może
chcesz porozmawiać?
-Ale my
rozmawiamy.
-Nie o to mi
chodziło.
-Nie chcę.
-Musisz.
-Ale- złapał
ją i przerzucił przez ramię.-Ej!
-Cicho
dziewojo! Twój książę cie nie skrzywdzi.
-Książę
powinien mieć konia.
-Księżniczka
powinna być damą.
-1;0 dla
ciebie.
-Ja zawsze
wygrywam.
Nie. To ja zawsze wygrywam. C: Miszcz, bardzo :v
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! A jaki dłuuuuugi!! :x
Hejka Naklejka! ccccc:
Wpadaj do mnie! :D
Świetny rozdziałi taki długi *0*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ^^
OdpowiedzUsuń