Nie spała
tej nocy za dobrze. Przewracała się, zrzucała kołdrę nie mogła odnaleźć
dobrej pozycji do spania. Zirytowana poszła do kuchni gdzie zastała Prezesa
Miau przy lodówce. Westchnęła. Nogą przesunęła kota, który prychnął z oburzenia.
Wyciągnęła jogurt pitny i wróciła do pokoju. Wybrała pierwszą lepszą książkę i
zaczęła czytać, popijając napój.
Parę godzin
później Agnes odłożyła zakończoną książkę. Zmęczona opadła na poduszki.
Usłyszała pukanie do drzwi i kroki Magnusa. Dzięki treningowi ubrała
natychmiast ubrania i włożyła broń.
Ostrożnie
wychyliła głowę. Czupryna właściciela zniknęła idąc w dół po schodach.
Dziewczyna wyciągnęła stelę i na kostkach narysowała runę bezszelestności.
Przykucnęła na najwyższy schodku.
-O to twoje składniki
Magnusie. Jutro będzie ostatni- mruknął Gabriel.
Podał mu
paczkę. Magnus położył składniki na stoliku. Co to jest?, pomyślała. Do
czego są Magnusowi te składniki?
-Mam
nadzieje. Pełnia jest już w ten piątek.
-Nie musisz
się o nić martwić. Pamiętaj! Nikomu nie mów zwłaszcza Stefanowi.
-Kiedyś to
się wyda.
-Wiem-
westchnął.-Żegnam.
-Do
widzenia.- zamknął drzwi.
Agnes
pobiegła do swojego pokoju. Zakryła się cała pościelą i zamknęła powieki.
Usłyszała jak Magnus otwiera drzwi i sprawdza czy śpi. Gdy uznał, że śpi
zamknął drzwi i ruszył do swojej sypialni. Otworzyła oczy. Ściągnęła
pościel i ruszyła do okna. Mocowała się przez chwilę gdy haczyk puścił
odetchnęła z ulgą. Wyskoczyła. Z gracją stanęła. Podeszła do krawędzi. Gabriela
prawie nie było widać. Podbiegła o najbliższego kontenera. Gdy oddalał się,
podbiegała do ściany lub kosza i go obserwowała. Dziękowała w duchu za
narysowanie runy bezszelestności.
-Co robisz?-
spytał Alex.
-Myśli-
szepnęła.
Więc co robisz?
Śledzę go!
Słabo TO ROBISZ.
Możesz zrobić coś aby była
niewidzialna…?
No dobra.
Już?
Już.
Agnes szybki
krokiem odeszła do Gabriela. Miał zaciętą minę. Zauważyła, że był cały
spięty. Musiała się nie źle wysilać aby zrównać z nim kroku. Gabriel zatrzymał
się przy motelu Dumort. Spojrzała na niego dziwnie. Otworzył jakby niby nic
drzwi. W ostatniej chwili zdążyła się wślizgnąć.
Śmierdziało
Pleśną. Rozejrzała się wokół. Motel wyglądał jakby go zabrano prosto z horroru.
Wyciągnął kamień. Nawet nie zdawał sobie jak pomógł dziewczynie. Usłyszała pomruk.
Wyciągnęła automatycznie miecz z pochwy.
-Nie
wiedziałam, że tak szybko przyjdziesz- z cienia wyłoniła się Mery.
Agnes
cofnęła się o krok. Jej bliźniaczka wyglądała upornie. Serce podeszło jej do
gardła.
-A ja dalej
nie wiem co chcesz ode mnie. Wymigujesz się od odpowiedzi- musnęła czerwony
paznokciem po jego policzku, miał niewzruszony wyraz twarzy.
-Nie
zadajesz odpowiednich pytań. Gabrielu.
-Po co ci
jestem potrzebny?- warknął.
-Dziękuje za
odnalezienie siostrzyczki.
Agnes
poczuła jak dostaje czymś ciężkim w tył głowy. Straciła przytomność.
Usłyszała tylko krzyk Gabriela i chichot Mery.
* * *
Otworzyła
ociężałe powieki. Znajdowała się za kratkami. Dotknęła krat lecz od razu
odepchnęła się po patrzyły. Rozmasowała obolałe nadgarstki.
-Nie radzę.-
mruknął Gabriel.
Znajdowali
się w dużym białym pokoju bez okien. Nie wielkie światło dawały spalone do
połowy diody. W klatki w których się znajdowały były obok siebie.
-Dzięki za
radę- mruknęła.
-Po co za
mną szłaś?
-Po co
spotkałeś się z moim najgorszym wrogiem?- westchnął.
-Nie
zrozumiesz.
-Nie
zrozumie jeśli mi nie powiesz.- pogrzebała w kieszeniach w poszukiwaniu steli.
-Odebrali
nam broń. Wszystko jesteśmy bez szans. Czeka nas śmierć.
-To za nim
umrzemy to powiedz czemu do niej łaziłeś!
-Nie cały
rok temu…
W każdy
piątek wychodziliśmy w trójkę; Stefan, Isabela i ja do klubu Pandemiun, w
poszukiwaniu demonów. Moja kolej była aby zagonić demona do schowka.
Stanęliśmy przy swoich stanowiskach. Izzy w grupie tańczących. Stefan przy
kanapach. Ja przy barze. Gdy zauważyłem demona dokładnie dziewczynę. Od razu
ruszyłem. Zacząłem z nią flirtować a gdy ją zauroczyłem poszedłem z nią do
magazynu. Już miałem wyciągnąć miecz i ją zabić. Lecz ona w prędkością zrzuciła
mnie na ścianę. Dobrze pamiętam jak zabrakło mi wtedy tchu. Jedynym ruchem ręki
pozbawiła mnie wszelakiej broni. Czułem się jak dziecko.
-Wiedziałam
od samego początku, że jesteś neflinem. Wielki błąd popełniłeś. Mój ojczym
będzie zły, za skrzywdzenie! Przeklinam twoje życie! Żyć nie będzie bez
proszku fin ein! Cierpieć będziesz! Ha ! Ha!
Wpiła swoje
żądło prosto w brzuch potem znikła. Nie brałem poważnie tej
klątwy. Bo niby po co? Narysowałem intraze i wróciłem grupy. Parę dni
później czułem się okropnie. Wymiotowałem krwią. Gdy atak mi przeszedł.
Szukałem fin ein. Kupowałem kilogramami. Gdy nie patrzał wsypywałem
go do herbaty. Pewnego dnia gdy szedłem po proszek. Spotkałem Magnusa Bane.
Zagadał do mnie jakbyśmy byli starymi znajomymi. Zaproponował mi umowę. Odnajdę
mu pewien składnik a on tą klątwę zdejmę. Oczywiście się zgodziłem.
-Ale…
-Dlaczego
poszedłem do Mery? Pokusa. Jest mi wstyd.
Między nimi
nastała cisza. Dość krępująca. Przerwał ją atak kaszlu.
-Gabriel!-
zawołała.
Krew
skapywała mu na koszulkę. Próbowała się do niego zbliżyć lecz demoniczne
kratki nie pozwoliły jej na to.
-N..i..c… mi
nie jest…
-Pomocy!-
wrzasnęła Agnes.
Drzwi
otworzyły się z hukiem. Mery ubrana w czarną koronką kieckę weszła
wolnym krokiem do sali. Uśmiechnęła się na widok krwi. Przykucnęła przed
klatką Agnes.
-Wołałaś
mnie siostrzyczko?- spytała.
-Pomóż mu-
wskazała na chłopaka.
-Co z tego
będę miała..?- Agnes spojrzała w czarne jak węgiel oczy Mery.
-Wszystko!
Tylko mu pomóż! -westchnęła.
-Dobrze- po
ciele Agnes przeszedł fala bólu.
Wrzasnęła z
zaskoczenia. Przewróciła się na plecy. Zacisnęła powieki. Zagryzła wargę.
Rzucała się jak ryba wyłowiona dopiero z wody.
-P..przestań!-
wycharczał.
-No dobra! A
tak się chciałam pobawić! Gryzak, połykacz ! Do mnie!- wstała z gracją i
podeszła do drzwi.
-Tak o pani
?- w drzwiach pojawiła się dwa zdeformowane demony.
-Przynieście
mu fin ein.- warknęła.
-Tak jest o
pani!- zaskrzeczały i wybiegły.
Spojrzała z
w wyższością na leżą dziewczynę i wyszła.
* * *
Isabella
obudziła się z wrzaskiem. Śniło się jej para wielkich skrzydeł a także duża
ilość krwi. Zabrała ulubioną poduszkę oraz koc i ruszyła do brata.
Niepewnie zapukała drzwi. Stefan siedział na łóżku i czytał książkę. Gdy
młodsza siostra zamknęła drzwi , wtedy brat uniósł wzrok z nad czytanej
przez niego książki.
-Słucham?
-Mogę u
ciebie spać, miałam koszmary- powiedziała zawstydzona.
-Jasne-
wzruszył ramionami.
Przesunął
się na kraniec łóżka robiąc miejsce. Podziękowała i położyła się obok.
-Dziękuje-
szepnęła. Przewróciła się na bok i zasnęła.
Spojrzał na
siostrę. Na jego ustach zagościł uśmiech. Odłożył książkę i przykrył
swoim kocem dziewczynę. Mruknęła zadowolona. Zgasił światło i odwrócił się
tyłem. Zasnął.
*
* *
SCENA EROTYCZNA +18 . Dla bezpieczeństwa proszę młodych o minięcie.
( I tak go przeczytacie :P ) (Pierwszy raz coś takie piszę ;-; wybaczcie )
-Skarbie.
Odpocznij już- powiedział Sophie widząc zmęczenie wypisane na twarzy męża.
-Nie mogę
tyle jest spraw do załatwienia!- mruknął.
-Mam
pomysł.- zbliżyła się do niego.
-Jaki?-
spojrzał w jej szmaragdowe oczy.
-Jutro
pozałatwiasz formalności a dzisiaj się ze mną zabawisz- uśmiechnęła się
kusząco.
-Ale jest
tyle..- zamknęła usta pocałunkiem.
Właściciel
instytutu nie pozostał dłuższy. Mruknęła zadowolona.
-Jak
przyjdziesz do mojej sypialni to dostajesz więcej- obróciła się na pięcie i
seksownie ruszyła do drzwi.
Haus
westchnął i ruszył za Sophie.
Kobiet a
stała tyłem do mężczyzny. Stanął za jej plecami i szepnął.
-Kocham cię-
szepnął w jej włosy.
-Ja ciebie
też- wyszeptała pomiędzy pocałunkami.
Dłonie Hausa błądziły po jej umięśnionych plecach, brzuchu, w końcu
dotarły na pośladki. Złapał ją mocno i uniósł, ona zaś owinęła swoje nogi wokół
jego bioder. Przyparł ją do ściany, cały czas namiętnie całując, dłonie zaś
ułożył na jej udach. Gdzie niegdzie wyczuł blizny po walce z demonami, które
był częścią Sophie.
Sophie nie
przerywając pocałunku, zaczęła rozpinać jego koszule, wreszcie udało jej się ją
zdjąć. Czarna koszula wylądowała na podłodze. Właściciel Instytutu ułożył
dziewczynę na wielkim dwuosobowym łóżku. Przyssani do siebie rozbierali
się nawzajem. Sophie w samej bliźnię a Haus w bokserkach. Runy wiły się bo ich
ciałach.
Dotykali
się, całowali, chcąc zapamiętać każdą cząstkę ciała swojego partnera. W
końcu zostali bez ubrań. Zaczął całować ją po szyi, brzuchu schodząc co raz
niżej… Jęknęła z rozkoszy. Zszedł jeszcze niżej, teraz pieszcząc jej brzuch.
-Kochanie-
wyjęczała.
Zszedł
jeszcze niżej, całując wewnętrzną stronę ud.
-Obiecuje
będę delikatny- wycharczał.
Całując w
usta, wszedł w nią. Najpierw delikatnie potem mocniej i agresywnie.
Sophie co chwila wykrzykiwała jego imię. W końcu wyszedł z niej i
przytulił się do niej. Ich spocone ciała przytuliły się do siebie, oboje
oddychając szybko. Zmęczeni zasnęli.
KOOOOOOOONIEC SCENY. WSZYSCY JĄ PRZECZYTALI
heheheh
===========================================================
Czekam na milion komentarzy XDD Ten mój pierwszy raz hhehhehe