Przeniosłam swoją twórczość na wattpada!
Gdzie:
Wstawiam nowe opowiadania.
Przerabiam wszystkie swoje historię.
Na dzisiejszy moment:
1.Czy to koniec Maleca ? [zakończone]
2.Pani Potter w czterrech domach! [w trakcie poprawiania, 14/22 rozdziałów]
(DAWNIEJ:Girl with four wands)
3. Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił/ Sebastian Morgenstern [w trakcie, stan rozdziałów 27]
4. Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku) [zakończone]
5. Puchaty Pajączek [zakończone]
6. Myśli, które oddychają i słowa, które palą ( korekta nierozpoczęta)
7. Love makes us liar (korekta nierozpoczęta)
LINKI DO WSZYSTKIEGO:
Czy to koniec Maleca?
Pani Potter w czterech domach!
Wielki Czarownik Brooklynu Zawinił!
Rozważania Ton'ego Starka (po pijaku)
Puchaty Pajączek
Myśli, którę oddychają i słowa, które palą
Love makes us liars
Myśli, które oddychają, i słowa, które palą
[ZAKOŃCZONY}
wtorek, 18 lutego 2020
piątek, 27 maja 2016
wtorek, 2 lutego 2016
KONKURS: Blog Miesiąca
Jak sama nazwa wskazuje, wzięłam udział w konkursie o najlepszy blog w danym miesiącu!
Jeśli masz chwile!
A nawet dwie!
To zagłosuj na mój blog!
Czy to koniec Maleca?
SONDA:
SONDA
DZIĘKUJE ZA KAŻDY GŁOS!
wtorek, 8 grudnia 2015
Nowy blog:
Historia opowiada o 18-letniej dziewczynie o imieniu Kin (Kinga), która została wyznaczona do ważnej misji. Ma chronić szóstkę przyjaciół (Aleka, Jace'a, Clary, Isabelle, Maksa i Simona) przed czyhającym złem. Kinna od dziecka była wychowana przez Magnusa Bane’a, który odnalazł ją w ciemnej ulicy Brooklynu, gdy nocny łowca próbował ją zgwałcić. Przez to dziewczyna nienawidzi blondynów i dotyku, jedyną osobą, która może ją dotknąć jest jej przybrany ojciec. Nigdy nie poznała swojej rodziny. Mieszkała w sierocińcu. Dziewczyna-anielica ma w sobie krew czarownika (dla ułatwienia zadania), lecz nie nosi na sobie żadnych znaków Lilith. Potrafi swoją anielską moc przekształcić na demoniczną, aby była jeszcze bardziej skuteczna. Kin będzie próbowała się zaprzyjaźnić z mieszkańcami instytutu, nie będzie to łatwe zadanie, zwłaszcza że oni już nie potrafią nikomu zaufać. Isabelle będzie robiła wszystko, aby chronić swojego ośmioletniego brata Maksa. W ostatniej chwili Sebastian wyzwolił się ze szponów demona i uratował chłopca. Jego demoniczna natura niestety wzięła górę i musiał uciekać. Clary po spotkaniu Kin będzie jeszcze bardziej bała się o Jace'a przez to, że Kin może jej go odebrać. Alek stracił sens życia, bez Magnusa był nikim… Dzięki anielicy odnajdzie szansę na normalne życie? Czy zapomni o Magnusie i zacznie życie przy boku kobiety? A może zakocha się w Kin, która nieświadomie będzie go do tego prowokowała?
Czy Magnus powiedział Alekowi o Kin, jej córce?
Czy Kin wiedziała o związku Magnusa i Aleka?
Czy Malec przetrwa?
A może powstanie nowy związek? Aleka i Kin?
Czy Kin ma jakikolwiek związek z Sebastianem?
Tego wszystkie dowiecie się już wkrótce…
poniedziałek, 30 listopada 2015
Epilog
Dedykuje ten ostatni rozdział Sandrze, która ma dziś urodziny <3
Dużo szczęścia kochana <3 :D
==================================
Wojna się skończyła. Zginęło wiele podziemnych tak jak
nocnych łowców. Każdy płakał nad stratą bliskiej osobowy. Agnes nie była
wyjątkiem. Szlochała nad śmiercią swoje najlepszego przyjaciela, parabatai.
Przez mgłę pamiętała jego pogrzeb. Wszystko widziała przez łzy. Nie widziała
sensu życia. Zaczęła się w sobie zamykać. Nie wychodziła z pokoju, nie jadła, nie piła. Patrzyła się
tępo w przestrzeń. Przyjaciele byli bezradni. Zwłaszcza Stefano, który cierpiał
bo nie mógł pomóc ukochanej. Czasem siedziała
w jej pokoju i patrzył na nią bezsilnie. Jej oczy były puste. Dawno zieleń
zniknęła. Nastała szarość. Umierała.
Isabella Haus jako jedyna z mieszkańców czuła powód do
radości. Była w ciąży z swoich chłopakiem. Nikt nie wiedział o ich
sekrecie. Nawet jej ukochany brat. Nikt
nie zauważył zmienienia jej wizerunku. Przestała nosić obcisłe ubrania, które
podkreślało jej sylwetkę, tylko luźne koszule i spodnie od dresu. Gdy była w 6
miesiącu ciąży dopiero powiedziała o tym rodzicom. Strasznie bała się ich reakcji.
-Ale ty jesteś niepełnoletnia!- zagrzmiał jej ojciec.
Ścisnęła dłoń Gabriela. Serce podeszła jej do gardła.
-Dziecko urodzi się za 3 miesiące moje urodziny są niecały
miesiąc więc będę pełnoletnia- Ojciec całkiem zapomniał o urodzinach córki.
-No dobra- westchnął.
-Jak już tak rozmawiamy- wtrącił się Gabriel- Chciałem spytać
czy da nam pan błogosławieństwo…?
-A mam wybór? Właśnie się dowiedziałem, że moja córka jest w
ciąży i ty jesteś ojcem. Więc… No dobra ale ja będą ją prowadził do ołtarza.
-Tak jest sir!- zasalutował.
-Idźcie zaraz Sophie wszystko powiem- machnął ręką.
Sophie Haus gotowała obiad dla całej rodziny. Była szczęśliwa
bo miała do przekazania wspaniałą nowinę. Do kuchni wszedł jej mąż. Objął ją w
pasie i odwrócił. Pocałował ją namiętnie.
-Za co to?- spytała niby zaskoczona.
-Mam dla ciebie nowinę.
-Jaką?
-Nasz kochana córeczka jest w ciąży- zaskoczona przyszła
matka rozszerzyła oczy- Kochanie coś się stało?- spytał z troską.
Sophie położyła rękę na brzuchu. Wzrok Hausa powędrował w tą
samą stronę.
-Czy ty…- szepnął.
-Tak…
-To wspaniale!- krzyknął.
Przytulił Sophie i obrócił wokół własnej osi.
-Kacper już! Spokojnie!- zaśmiała się
-A no tak. Teraz będzie nie wychodziła z łóżka przez 9
miesięcy!
-O nie! Nie mam tak łatwo.
Nałożenie run miłość przez Izzy i Gabriela odbędzie za 2
miesiące. Chcieli najpierw się przyzwyczaić do nowego członka rodziny, które
wnieśli do instytutu. Szczęśliwy brat uściskał siostrę i parabatai. Alex złożył
im życzenia. Nawet koty, które już podrosły miakneły radośnie.
Rodzice też byli szczęśliwy. Brakowało im
tylko Agnes, która siedziała zamknięta w pokoju.
-Może wreszcie powiedzieć jak nazwaliście chłopczyka?- spytał
się dociekliwa matka.
-No właśnie!- krzyknął Alex.
-Simon- wszyscy zamarli- Na część naszego przyjaciela.
Ominęła wszystkich i ruszyła
do przyjaciółki trzymając dzieciątko. Gdy trzymała pierwszy raz Simonka
poczuła na sobie matczynej miłości. Gabriel, Stefan, Alex skierowali się za
dziewczyną. Ruszyła głową aby ktoś jej otworzył. Stefan otworzył drzwi i przepuścił siostrę.
Siostra z niemowlęciem usiadła na łóżku.
Alex uśmiechnął się smutno. Agnes półleżała na łóżku wpatrując się w
przestrzeń.
-Agnes- zaczęła niepewnie Izzy- Przywitaj się z… Simonem.
Niepewnie oddała dziecko przyjaciółce, która wyciągnęła
dłonie. Dziewczyna spojrzała na dziecko. Czwórka pilnowała dziecka gdyby
dziewczyna miała zaraz je puścić. Lecz stało się coś niespodziewanego.
Uśmiechnęła się i zaczęła się bawić paluszkami Simona. Simon zaśmiał się i próbował złapać palec.
-Agnes?
-Jak słodziak- stwierdziła.
Zaczęła robić głupie miny przez bardziej rozśmieszała Simona.
Stefanowi kamień spadł z serca. Nastała pomiędzy nimi cisza, słychać tylko
śmiech dziecka. Oddała dziecko Izzy zrobiła zaskoczona minę.
-Przepraszam- szepnęła.
Stefan objął w pasie pozwalając wypłakać się.
-Agnes nic się nie stało- szepnął Alex.
-Stało się przez śmierć… Simona zapomniałam o Bożym świecie.
Obwiniłam się o śmierć mojego parabatai.
A jeszcze do tego zaniedbałam was- Stefan pocałował dziewczynę włosy.
-Nic się nie stało- powiedział Gabriel wraz Izzy.
-Chyba mały musi coś zjeść- o zmiance o jedzeniu Agnes
zaburczał brzuch- Ha! Agnes też- powiedział z dumną Alex.
-A ty niby skąd wiesz?- spytała zaciekawiona Izzy.
-Byłem archaniołem. Potrafię czytać myślach.
-No dobra! Chodźmy muszę coś zjeść a konkretnie naleśniki-
reszta wybuchnęła śmiechem- No co lubię naleśniki.
Położyła nogi na posadzce. Zrobiła krok i zaczęła tracić
równowagę. Stefan poderwał się i złapał Agnes.
-Dzięki. Ale dam sobie radę.
-Właśnie widzę- mruknął- Cicho bądź.
-Idiota.
-Twój.
-Ble!- Alex przewrócił oczami- Przez was nie będę musiał
używać syropu klonowego.
Parę lat później
Mały Simon rósł na silnego nocnego Łowce tak jak jego
kuzyneczka Kalia. Była od niego młodsza
tylko dwa lata lecz była traktowana
przez równy z równym. Odkąd zaczęli
mówić obiecali sobie, że zostaną parabatai.
Agnes odnalazła szczęście przy boku Stefano, który w każdej
chwili dawaj jej miłość. Co więcej jej potrzebne? Nie zapomniała o Simonie,
który od czasu do czasu odwiedza ją w śnie. Wtedy opowiada mu co się dzieje na ziemi. Był uradowany gdy jego przyjaciółka nazwa
swojego pierwszego synka jego imieniem. Nikt o tym nie wie. Jest to jej mała
tajemnica.
A co tam u Alexa?
Alex znalazł sobie dziewczynę, która Agnes przypomina Norę.
Czasem zastanawia się czy to nie ona. Któż to wie? Dla dziewczyny ważne było,
że jej były Anioł Stróż był uszczęśliwiony. A zapomniałam wspomnieć, że dziewczyna zwie
się Tessa. Tessa Wundt. Pochodzi ze starej zapomnianej przez połowę nocnych
łowców ród.
Co mam powiedzieć? Moja
przygoda się skończyła. Dużo cierpiałam, płakałam. Ale po co rozdrapywać stare
rany? Liczy się teraźniejszość.
Kocham Stefana a on
kocha mnie i naszą kochaną córeczką, która nie będzie sama. Sophie jest
przeszczęśliwa bo ma swoje dzieci i jeszcze wnuki, które uwielbia pilnować. Instytut
nigdy nie był taki pełny. A doliczmy do tego Alexa i Tesse, którzy chcą mieć
piątkę dzieci, zwariowane prawda?
Wracając. Myślę, że
jestem na dobre drodze do szczęśliwego zakończenia.
Całuje was Agnes Haus dawniej Vilamiri. <3
piątek, 27 listopada 2015
Bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze
Kochani muszę wam powiedzieć, ze to jest przed ostatni rozdział. Mam nadzieje, że skomentujecie go jak należy :P xD
=====================================
Czy ja umarłam?
Takie
pytanie nawiedziło Agnes gdy otworzyła oczy i ujrzała biały pokój. Leżała na brzuchu, obróciła się na plecy i
wstała. Miała dalej czarną sukienkę, która była lepka od krwi.
Czyja to krew?
Gdzie ja jestem do cholery?
Obróciła się
wokół osi. Ruszyła na północ, miała
nadzieje, że dotrze do drzwi lub jakieś ściany.
Raz szła, raz biegła. A nieskończoność śmiało się z niej. Prychnęła wkurzona i
usiadła. Próbowała sobie przypomnieć zdarzenia z minionego wieczora. Nie
wiedziała, czy jest kolejny dzień bądź tydzień. Chciała krzyknąć lecz z jej ust wychodziło
żadne słowo.
Ja chyba umarłam. No pięknie.
***
Stefan przytulał martwe ciało dziewczyny do siebie. Nie
docierało do niego, że Agnes umarła. To
nie może być prawda!- krzyczał do
siebie.
-Stefan musi jej zabrać ciało. Ciszy Bracia muszą ją
pochować- szepnął Gabriel.
-Nie możecie zabrać jej ciało. Została przelana krew więc ona
leży do Nas- powiedziała dumnie królowa.
-Nie może pani!- warknął Simon.
-Jedno z was musi zostać jeśli chcecie zabrać ją- wskazała na
Agnes- Ale nie wiem po co wam to. Ona i tak już nie żyje. Jest martwa i zimna.
-Ale..- zaczęła Izzy.
-Lepiej stąd idźcie bo moja straż zrobi z was porządek.
-Królowa ja zostanę- wyszła z cienia Nora.
Czuja się winna. Zabiła niewinną dziewczyną. Simon ją
nienawidził nie miała już nikogo. Zerknęła na Simona mając nadzieje, że
sprzeciwi się temu lecz ten patrzył na Stefana ze smutkiem.
-Straże brać ją- machnęła ręką- A wy. Jesteście wolni.
***
Instytut zbliżał się do nich za szybko. Stefan szedł z tyłu
patrząc jak Simon niesie. Gabriel przytulał
Izzy szepcząc coś jej do ucha. Ona jedynie kiwała głową i wycierała łzy. Straciła
jedyną przyjaciółkę. Kopnął kamyk, który przeleciał przez całą ulicę prosto w
śmietnik.
-Stefan?
-Co?- burknął, nie miał żadnej ochoty z nikim rozmawiać.
-Powiesz wszystko tacie i mamie?
-Dobra. Simon.
-Słucham?- spytał nie odwracając się.
-Zanieś ją do pokoju- z ledwością wypowiedział te słowa-
Spakuj od razu jej rzeczy.
-Po co?- spytał zaskoczony.
-Po śmierci każdego nocny łowcy-zaczął tłumaczyć Gabriel-
pakuje się i pali ubrania aby rodzina zmarłego mogła szybciej zapomnieć o bliskim.
-To straszne.- powiedział po dłuższej chwili.
-Trochę- stwierdziła Izzy.
Stefan wyprzedził wszystkich bo miał dosyć tej rozmowy.
Skierował się od gabinetu ojca i bez pukania wszedł do pokoju. Ojciec jak
zwykle przeglądał papiery i wraz ze swoją nową narzeczoną. Już za dwa tygodnie miała
mieć wstąpienie i nałożenie run miłości. Chłopak pozazdrościł ojcu. Znalazł miłość
swojego życia, a on? Został sam. Nie udało mu się uratować kogoś na kim mu
zależało.
Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym.
Teraz
zrozumiał ten cytat aż za bardzo.
Miłość go
zniszczyła.
-Dobrze, że
jesteś. Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość.
-Ojcze…
-Agnes…
-Ojcze…
-Nie jestem
twoją siostrą. W wolnym czasie
poszperałem ze swojej młodości to był tylko przypadek i termin Simona o
wstąpienie został przeniesiony na jutro.
-Ojcze…
-Tak?-
spytał wesoły.
-Agnes… nie
żyje.
-Co?!-
poderwała się Sophie.
Stefan opowiedział
co się wydarzyło . Zaszkliły się mu oczy gdy opowiedziana przez niego historia
dobiegała końca.
-Zaraz..
zawiadomię cichy braci. Idź się przebrać, wykąpać. Pogrzeb będzie dzisiaj nie
warto zwlekać.- westchnął i przeczesał włosy.
Sophie
podeszła do syna i przytuliła go. Pozwalając mu się wypłakać. Zdała sobie
sprawę jaki ból czuł chłopak sama raz straciła kogoś bliskiego. Głaskała go po
plecach szepcząc kłamstwa. Wszystko
będzie dobrze… Zapomnisz… To mi nie.
***
Leżała na
plecach i patrzyła w białą przestrzeń, która nie miała końca.
Nie mogę tak bez czynnie siedzieć.
-No właśnie
nie możesz- poderwała się gwałtownie szukając nadawcy.
-Alex?-
zdołała wypowiedzieć.
-We własnej
osobie- stanął przed nią normalny chłopak.
Alex był
średniej wielkości. Posiadał brązowe
włosy i oczy, która troskliwie na nią patrzyły. Ubrany w białe spodnie i
koszulkę. Niczego nie rozumiała. Nigdy nie widziała Alexa w żywej postaci.
-Zaskoczona?-
kiwnęła głową nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa.- Za nim pogadamy zmieni ci
ubrania- strzelił palcami.
Czarna obcisła
sukienka zmieniła się w śnieżnobiałą koszule i spodnie. Szpilki Izzy zmieniły
się wygodne trampki. Kiwnęła w podziękowaniu.
-To na samym
początku zadam ci pytanie. Jak ci się podobam?
-Wyglądasz…
-Nieziemsko?
-Jak
chcesz.- wzruszyła ramionami.
-A gdzie
moje maniery!- znów strzelił palcami.
Przed nimi
pojawiła się kanapa i stolik. Chłopak usiadł i poklepał miejsce obok siebie.
Niechętnie usiadła koło niego.
-To gdzie ja
jestem?- spytała.
-A to dobre
pytanie.
***
STEFAN
Stefan
skierował się do pokoju. Wziął czyste
ubrania skierował do łazienki. Ściągnął brudne ubrania i wrzucił do kosza. Odkręcił
korek puszczając gorącą wodę. Przyziemnemu woda mogła uszkodzić skórę do 3
stopnia lecz chłopakowi to nie przeszkadzało. Cieszył
się z tego, że czuł ból. Wiedział
chociaż, że po części żyje. Tyle jego.
Wyszorował się porządnie chcą zmyć z siebie dzisiejszy dzień. Westchnął.
Zakręcił korek i sięgnął po ręcznik, który
leżał na półce. Wytarł staranie ciało, nie będąc przy tym delikatnym. Ubrał białe ubrania i skierował
się do salonu .
ISABELLA
Wygoniła
Simona i Gabriela. Zajęła się przyjaciółką. Ściągnęła jej zakrwawioną sukienkę,
którą wrzuciła do kosza. Zauważyła, że
rana zadana przez Mery była zamknięta. Jakby nikt dziewczyny nie ruszył. Zaskoczona
Izzy zakryła dłonią usta. Lecz szybko się opamiętała. Podniosła ciało
dziewczyny i skierowała do łazienki gdzie ją umyła i przebrała w białe rzeczy.
Ubraną i wykąpaną dziewczynę ułożyła na łóżku. Przykryła kocem jakby wyglądało,
że zasnęła… na zawsze.
Dalej nie
mogła zrozumieć czemu rana, która zadała Mery nie była na klatce
przyjaciółki. Wzruszyła leniwie
ramionami i skierowała się do pokoju do przygotowania się do pogrzebu.
GABRIEL
Wszedł do
pokoju i od razu skierował się półki
gdzie leżała szkatułka z narkotykiem. Wyciągnął łyżeczkę i nabrał narkotyku i wsypał.
Zawsze miał przygotowaną szklankę nigdy nie było wiadomo kiedy będzie
potrzebował fin ein. Mieszał aż woda zmieniła
się na kolor fioletowy. Wypił napój dwoma łykami. Wytarł dłonią usta i
skierował się do łazienki. Musiał się przygotować do pogrzebu. Za nim pójdzie do łazienki chciał zajść do
parabatai zapytać jak się czuje lecz nie musiał.
AGNES
-Nie
rozumiem- spojrzała w brązowe oczy Alexa i ujrzała Stefana, zamrugała
kilkakrotnie dopóki obraz chłopaka nie zniknął z oczu Anioła stróża.
-Ja też.
-Ale ty
pomocny.
-Żartowałem.
Jesteśmy w twojej głowie.
-Fajnie chcę
się wydostać i wrócić do świata żywych.
-To nie
takie proste. Najpierw musze ci wszystko wytłumaczyć a potem będziesz walczyć.
-Walczyć?-
spytała z przerażeniem.
-Agnes-
spojrzał na nią poważnie- Ten dzień już nadszedł. Jutro wojska Mery ruszą na
Alicante.
-Ale nocni
łowcy nie dadzą sobie rady sami!
-Wiem! Jak
myślisz co robiłem przez te wszystkie dni gdy się nie odzywałem?
-Werbowałeś
każdego przyziemnego?
-Brawo. 10
punktów dla Agnes.
-Udało ci
się?
-Tak z
pomocą czarowników przenosimy każdego wilkołaka, wampira, faire i inne
stworzenia na pola Alicante.
-A konsul
wie?
-Tak
musiałem mu powiedzieć. Jak myślisz to nie było podejrzane, że podziemny nagle
stanęli na polach Idrysu?
-A dzieci?
Przecież nie mogą walczyć!
-Wszystkie
dzieci i osoby starsze, które nie mogą walczyć zostaną zaraz przeniesione do wszystkich
instytutów.
-Wszystko
zapięte na ostatni guzik.- kiwnął radośnie głową.
-A starczy
broni?!
-Agnes
spokojnie. Żelazne siostry i czarownice pracują dzień i noc aby wyrabiać miecze
dla nocnych łowców i przyziemnych.
-Alex ja
muszę walczyć!
-I będziesz!
Zrozum to, że gdy się obudzisz ja będę już zwykłym chłopakiem a ty anielicą.
Mogę dalej cie chronić ale nie będzie to skuteczne jak wcześniej.
-A..jak ją
mam zabić?
***
WŁAŚCICIEL
INSTYTUTU.
Ciszy Bracia
weszli na korytarz. Po Hausie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Z cichymi braćmi miał złe wspomnienia.
Gdzie jest dziewczyna?
-Eliaszu
zaprowadzę was- kiwnęli głowami i ruszyli za właścicielem instytutu .
Gdy byli
przed drzwiami dziewczyny ściągnęli kaptury. Właściciel przemknął głośno
ślinę. Widok zaszytych ust i oczu był
okropny.
Proszę nas zostawić samych. Musimy
narysować na ciele runy, który zwykły nocny łowca nie powinien widzieć.
-Dobrze- odsunął się robiąc miejsce dla 4 cichych braci.
Weszli
zostawiając samego Kacpra, który bił się
ze swoimi myślami.
ISABELLA
Ubrana w długa,
białą suknie powędrowała do salonu gdzie zastała wszystkich. Stefana patrzący w
jakiś punkt głaszcząc kota, który wskoczył mu na kolana. Simona leżącego z
kotem na karku. Gabriela, który bawił się z dwójką kociaków. Uniosły się jej kąciku
ust. Podeszła do chłopaka i usiadła zabierając po drodze parę kociaków. Swoją
małą wojnę rozpoczęli na ubraniach nocnych łowców. Westchnęła. Oparła się o
Gabriela, który objął w talii. Spojrzała smutno na Stefana i Simona. Stracili
osobę, która była dla nich bardzo ważna. Simon przyjaciółkę. Stefan siostrę.
-Muszę wam
coś powiedzieć- przerwał ciszę Stefan.
-Słuchamy-
powiedziała parabatai.
-Agnes nie
była moją siostrą zaszła pomyłka.
Izzy wytrzeszczyła
oczy. Powinna skakać z radości z tej nowiny, która zmieniła całe życie brata
ale był mały problem.
CISZY BRACIA
Stanęli
przed łóżkiem dziewczyny, która wyglądała jakby spała.
Matanie.
Wyciągnął
stele i skierował swoją dłoń na ramie dziewczyny lecz jakaś siła go odepchnęła
przez co Matan uderzył głową o szafę, kaptur spadł mu na głowę zakrywając twarz
rannego.
Eliaszu co to może być?- spytał Ranell.
Wydaje mi się, że dziewczyna nie
umarła tylko czeka.
Więc co robimy Eliaszu…?
Zabierzcie Matana do powozu ja
odpowiem na pytania właściciela.
Ranell i
Zachariasz zabrali Matana z pokoju dziewczyny do powozu. Eliasz przyjrzał się z
bliska dziewczynie. Nagle Agnes złapała gwałtownie powietrzne i uniosła
powieki. Widząc cichego brata wydała z siebie przeraźliwy krzyk.
AGNES
-Wszystko w
swoim czasie.
-Aleksie nie
męcz już dziewczyny- przed nimi pojawił się anioł Razjel.
Agnes wiele
razy widziała obrazy Razjela ale żaden nie uchwycił piękno anioła. Miał delikatne rysi, kręcone włosy i duże
potężne skrzydła.
-Wybacz
Razjelu- ukłonił się Aleks.
-Witaj
Agnes- mogła tylko kiwnąć głową- Anioły od dłuższego czasu chciały cie spotkać.
-Ale my tu
jesteśmy sami.
-Mylisz się-
uśmiechnął się- Oni tu są ale ty ich nie widzisz.
-Aha.-
wydusiła.
- Znasz
swoją misje Agnes?
-Mam zabić
Mery.
-To nie do
końca twój cel.
-A coś jest
jeszcze?
-Naturalnie.
Masz uratować pewnego chłopaka.
-Jak on się
zwie Razjelu?
-Stefan Haus
znasz go bardzo dobrze-zaczerwieniła się.
-Jak go mam
uratować Razjelu?
-Pragnę abyś
przebiła serce siostry tym mieczem- podał dziewczynę miecz, który wydawał się
jej ciężki lecz okazał się letki jak piórko- I krwią siostry na mieczu przebiła
serce chłopaka, które wypali truciznę.
-Razjelu
czemu zależy ci na uratowaniu zwykłego chłopaka?- Dziewczyna była szczęśliwa bo
mogła uratować swojego ukochanego.
-W chłopcu
płynie anielska krew tłumiona przez demona, jeśli wypali się trucizna płynąca w
Stefanie, demon zginie raz na zawsze.
Agnes
spojrzała na miecz, który trzymała w dłoniach. Nagle na ostrzu pojawiły się
słowa.
Bardzo łatwo jest
stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze
-Nie
rozumiem- powiedziała.
-Już wkrótce
zrozumiesz- powiedział smutno.
Poczuła ostry
ból w klatce piersiowej. Straciła równowagę i uderzyła tyłem głowy o posadzce.
***
STEFAN
Usłyszał przeraźliwy
krzyk. Bez zastanowienia rzucił kota i pobiegł do pokoju Agnes. Odepchnął
cichego brata i złapał dziewczynę za ramiona, która cały czas krzyczała.
-Agnes
spokojnie to ja!- złapała oddech i spojrzała na Stefana.
Ciężar spad
mu z serca. Miał ochotę ją pocałować,
przytulić i ukryć przed światem, którą ją skrzywdził.
-Stefan..-
przytuliła się do niego.
Wdychała
zapach, który prawie został przez nią zapomniany.
-Agnes ty
żyjesz…- szepnął i pocałował ją we włosy – Ty żyjesz ty naprawdę żyjesz.
-Stefan boże
ja cię kocham- wydusiła w końcu.
-To dobrze,
bo nie jesteśmy rodzeństwem- odsunęła się od niego.
-Naprawdę!
Właśnie dowiedziałem- uśmiechnęła się szeroko.
Stefan
przyciąga do siebie Agnes. Ich usta spotykają się i rozpoczynają namiętną
chwilę.
-Przepraszam,
że wam przeszkadzam ale też chcę się przywitać- odsunęli się od siebie
niechętnie.
-Izzy,
Gabriel- przytuliła do siebie przyjaciółkę, przybiła piątkę z Gabriel.
-Gdzie
Simon?- spytała szukając wzrokiem chłopaka.
-Był w
salonie…
-Tu jestem-
do pokoju wszedł nieszczęśliwy Simon.
-Cześć.
-Cześć .
Możemy porozmawiać na osobności?
-Oczywiście-
spojrzała na niego zaskoczona.
-Stefan,
Gabriel chodźmy powiedzieć rodzicom.
-Dobra-
trójka wyszła z pokoju.
-Co się
stało?
-Chciałem ci
przeprosić. Za pocałunek, Norę i w ogóle.
-Simon nic
ci się nie stało. Ale wybacz nie mogę cie kochać bo moje serce należy do kogoś
innego.
-Wiem-
odpowiedział smutno- Nie mógłbym być dziewczyną, która cały czas narzeka.
-No wiesz
co- wybuchnęła śmiechem.
-Zostaniesz
moim parabatai? Kurde nie ma jeszcze znaków.
-Jasne-
uśmiechnęła się.-Ale najpierw nałożę ci znaki.
Podał jej
stele. Chwyciła ją pewnie . Simon ściągnął koszulkę. Czubkiem steli narysowała podstawowe znaki
każdego nocnego łowcy. A końcu na piersi po prawej stronie runę parabatai.
Zamrugał kilkakrotnie.
-Co się
stało? – spytała zaniepokojona.
-Nie nic.
Chyba. Daj mi stele-oddała mu narzędzie i wskazała gdzie rysować. Na ramieniu
bo akurat było miejsce na jaki kol wiek znak . Kiwnęła głową. Schował stele i ubrał koszulkę.
Kurde ale ze mnie idiotka on nie ma w
sobie krwi anioła mógł umrzeć. Ale jego mama była nocnym łowcą wiem miał krew
anioła. Uf… Agnes myśl czasem do cholery
jasnej!
Do pokoju
wbiegła Izzy.
-Musimy
natychmiast opuścić instytut Idrys jest atakowany.
Zerwali się
gwałtownie, Agnes obróciła się i zabrała z łóżka miecz, która dostała od
Razjela.
W salonie
było dużo dzieci od 2-15 lat.
-Agnes
dobrze, że jesteś- przytuliła mnie Sophie.-Nie możemy ich ogarnąć.
-Słuchajcie
mnie wszyscy!- wrzasnęła , wszystkie oczy
skierowały się na mnie.- Każdy kto nie ma 18 lat idzie teraz z Izzy- pokazała
ręką na przyjaciółkę- Zaprowadzi was do pokoi. Macie nie wychodzić z instytutu
dopóki ktoś z nas przyjdzie albo jakiś rodzić. Rozumiecie?- kiwnęli głową.
Izzy
machnęła ręką. Ponad 200 dzieciaków
ruszyło na brunetką.
-Agnes
witam- przed nią pojawił się Magnus.
-Witaj
Magnusie. Dużo tych dzieci.
-Będzie
coraz więcej- spojrzał na tłum dzieci, które powoli wychodziły z Sali.
-Wiadomo
ile?
-Nie wiadomo. Każde każdy młody nocny łowca do
wieku 18 został przysłany do najbliższego instytutu. Tutaj jest to część. Razem z Ragnorem
musieliśmy powiększać pokoje i dostawiać łóżka.
-Agnes
podejdź tu- machnął ręką Haus.
Ścisnęła
mocniej miecz i skierowała się do właściciela. Koło niego stali mieszkańcy
domu.
-Skąd masz
ten miecz?
-Dostałam od…
-Agnes!-
odwróciła się i zobaczyła Aleksa, która
wybiegł do salonu.
-Aleks!
Gdzie byłeś ty tępy baranie?!
-Właśnie
zostałem zrzucony przez Razjela na koniec Brooklynu, taki jego żarcik. I tak
mnie witasz.
-Sorry.
-Kto jest?-
warknął wkurzony Stefan.
-Alex mój
anioł stróż w człowieczej postaci.
-Teraz nie
mamy czasu na pogaduchy. Magnus kiedy portal będzie otwarty?
-Teraz-
puścił oczko właścicielowi.
-Już jestem-
dobiegła do nich Izzy- Marek, Darek i Jarek będą przyprowadzali dzieciaków gdy
przyjdą do instytutu.
-Dobra
wchodzimy! Prędko! Magnus? Idziesz z nami?- kiwnął głową.
Stefan
złapał za rękę Agnes i wbiegli do portalu a za nim Alex oraz Magnus.
Alicante
zmieniła się od pobytu Agnes. Wszędzie biegali nocni łowcy, którzy podawali
broń przyziemny. Matko prowadziły dzieci do portalu. A nastolatki, które uparły
się szły na bitwę. Cieszyła się z dużego
światła, które dawały lampy w stolicy.
Po doradzę rysowali
sobie runy wszyscy oprócz Magnusa i Agnes.
-Ładny
mieczyk- powiedział Magnus gdy zbliżali się do pól Idrysu.
-Dziękuje.
Dostałam od…
-Agnes!-
zawołał ją Stefan
-Do jasnej
cholery- warknęła.
-Masz- podał
jej kilka sztyletów.
-Agnes!
Jeśli raz ktoś powie moje imię to go
zabije!.
-Słucham?-
warknęła.
-Rozwiń
skrzydła i zobacz co się dzieje na górze.
-Jak niby?
-Pomyśl.
Zamknęła
oczy. Chcę skrzydła. Chcę skrzydła. Chcę
skrzydła. Otworzyła oczy i ujrzała za sobą parę skrzydeł. Machnęła nimi.
Uśmiechnęła się. Alex kiwnął górę. Poderwała się i pięła się coraz bliżej.
-Co
widzisz?- spytała Gabriel.
-Przyziemni
się zbierają. Jest ich coraz więcej.
Bardzo
dobrze widziała jak dzieci księżyca z człowieka zmienią się w wilka. Wampiry
wysuwają kły. Faire zasiadają na konie wraz z nocnymi łowcami.
-Agnes gdy zobaczysz
Mery. Nie atakuj od razu tylko poczekaj aż część demonów zginie. Gdy będzie
blisko siebie utworzy się krąg. Jeden na jeden. Masz tylko jedno podejście.
-Wiem-
podleciała do Stefana.
-Kocham cie
mój aniołku.
- Kocham mój
diabełku- parsknął.
-Uważaj na
siebie.
-A ty się
nie daj zabić bo ja cię zabije.
-Pędem!
Znajdzie jakie wolne konie!
-Panie
Hausie na wilkołakach można jechać chociaż przez chwilę. Będą mogli nocny łowcy
zrównać się z wampirami i faire…!- krzyknęła
Agnes gdy była na górze.
-Dobra!
Powiem to konsulowi.
Agnes wzrokiem objęła całe pole. Demony
zaczęły się gromadzić z jednej strony. Próbowała odnaleźć swoją złą bliźniaczkę
gdy ją zobaczyła. Miała na sobie czarne ubrania, które koloryzowały się z
skrzydłami. Uśmiechnęła się. Machnęła
ręką zachęcająco. Walkę czas zacząć.
Demon
ruszyły na przyziemnych i Nelfin. Uniosła miecz i zaczęła atakować latające
demony. Zorientowała się, że czarownicy tacy jak Magnus lub Ragnor stali z tyłu
trzymając uniesione dłonie. Wampiry i wilkołaki wystartowali pierwsi (bo
byli najszybsi). Faire, które było na koniach wraz z nocnymi łowcami
wystartowała jako drugie. A ci nelfinie, który byli pieszo biegli jako ostatni.
Chronili tyłów.
Przecięła
demona na pół. Była coraz bliżej Mery. Serce dudniło jej w pierwsi jakby miało
zaraz wyskoczyć. Szukała swoich przyjaciół wzrokiem lecz widziała tylko rozmazane
postacie.
AGNES SKUP SIĘ.
Kolejny
demon padł. I tak co kilka chwil padały
kolejne. Boski miecz Razjela dawał radę.
-Witaj
siostrzyczko- usłyszała za sobą głos Mery.
Tak jak
mówił Aleks. Świat stanął w miejscu. Została tylko one. Mery i Agnes.
-Witaj Mery-
warknęła.
Nakazała
sobie spokój. Jeden fałszywy ruch i byłoby po niej.
-Jestem
strasznie zawiedziona- wyciągnęła miecz, który lśnił magią demonów.
Świetnie ona też dostała miecz! No
pięknie. Na Razjela.
-Niby czym?-
spytała obserwując każdy jej ruch.
-Że nie
zrobiłaś kaput!
-Mi nie jest
przykro z tego powodu.
-A powinno
bo zaraz cię zabije- zachichotała.
Mery rzuciła
się na Agnes.
MAGNUS.
-Jak za dobrych czasów- jego przyjaciel próbował przekrzyczeć harmider.
-Powiedzmy!
-Jak
przeżyjemy to pobiegnę nago przez
najbardziej ruchliwą ulice w Nowym Yorku.
-Co ty
pierdzielisz?!- spytał Magnus, trzymając w ręce górze.
Kolejne demony
padły u nóg czarodziei. Magnus Bane’a starał się pomagać każdemu kto akurat tej
pomocy potrzebował. Nigdy się tak nie bał nawet za czasów Valentine i
Sebastiana.
-Zawsze
chciałem to zrobić ale nigdy nie miałem okazji!
AGNES.
Została
przykuta to magicznej ściany. Próbowała odepchnąć miecz, który ciążył jej na
obojczyku.
-Mówiłam ci
wiele razy, że z tobą wygram. Nie widzisz? Moje wojska pokonają twoje. -
przycisnęła miecz bliżej gardła Agnes.
Jęknęła z
bólu. Mery była na wygranej pozycji. Nagle przypomniało sobie dziewczyna ze
dostała kilka sztyletów. Gdyby tak…
Puściła jedną ręką miecz Mery i skierowała ręce
do kieszeni gdzie wyciągnęła sztylet. Mery uśmiechnęła się i przejechała
mieczem po szyi Agnes. Krew z rany ciurkiem poleciała po koszulkę. Dziewczyna
rzuciła sztyletem prosto w brzuch bliźniaczki. Zaskoczona upuściła swój miecz i
opadła na kolona. Agnes dopadła się swoje anielskiego miecz i wybiła bez
zastanowienia czubek w samo serce.
-To nie
możliwe— szepnęła.
Bariera roztrzaskała się na kawałki. Dziewczyna w
ostatniej chwili zdążyła odbić się i podlecieć do góry. Ciało Mery upadło
z trzaskiem na ziemie.
Odszukała
wzrokiem Stefana, który walczył z dwoma demonami naraz. Wyciągnęła sztylety i rzuciła na jednego. Demon z wrzaskiem opadł na ziemie. Zaskoczony
drugi spojrzał na padniętego. Przez tą chwilę nie uwagi Stefan zabił drugie.
Agnes podleciała i bez słowa objęła Stefana ,i zabrała go z pola walki.
Zaskoczony patrzył na wszystko z góry. Zrzuciła
go na ziemie. Przez co opadł na plecy.
-Agnes co ty
robisz?- szepnął.
-Nie ruszaj się.
Chcę cie uratować- wbiła zakrwawiony miecz prosto w serce chłopaka.
Zdążył powiedzieć
„Au” zanim. Z rany zaczęła tryskać
czarna jak smoła krew. Chłopak zaczął sie rzucać jak opętany. Wysunęła miecz i
czekała na skutki. Czarna krew dotknęła trawy, która od razu spaliła. Nagle przestał
sie szamotać. Wyciągnęła z jego spodni stele i narysowała iratze.
-Stefan-
objęła jego twarz dłoni- Proszę odezwij się.
Jego klatka zaczęła
się lekko unosić i opadać. Otworzył jedną powiekę a potem drugą.
-Agnes-
pocałowała go w usta.- Co.. się stało? Czemu czuje się taki letki?
Dziewczyna w
wielkim skrócie opowiedziała co się wydarzyło gdy wszyscy myśleli, że jest
martwa.
-Agnes,
Stefan!- odwrócili się i zobaczyli biegnący do niech Gabriela, Aleksa i Izzy.
-Gdzie
Simon?
-On nie
żyje.
-Co?! To nie
możliwie przecież bym to wyczuła- spojrzała na znak parabatai, który był
wyblakły.
-Tak mi
przykro- szepnął Stefan.
-Simon-szepnęła
przez gorzkie łzy.
Nagle przed
jej oczami ukazała się ciemność…
środa, 25 listopada 2015
To nasz koniec
Wykąpana i
uczesana, ubrała na siebie ulubione spodnie. Były to zwykłe rurki z wyprzedaży
ale i tak je uwielbiała. Bez pukania wpadła Izzy (jakże by inaczej).
Hausów nie nauczono pukać?? Po jej rudych włosach zostało tylko wspomnienie,
teraz miała krukoczarne. Pasował jej ten kolor. Trzymała w ręku dwie sukienki.
Jedna była ciemnozielona z głębokim dekoltem a druga czarna o wiele mniejszym
wycięciem. Na plecach (jakże by inaczej) wielkie serce, które było dość spore.
-Która?!-
powiedziała zniecierpliwiona.
-Druga-
wskazała najmniejsze wyzywającą .
Isabella usiadła
koło przyjaciółki. Bez słowa ściągnęła sukienkę, która miała właśnie na sobie
(obcisłą czarną) i włożyła tą co poleciła jej przyjaciółka.
-Ty tak
idziesz ubrana?!- spytała, gdy ubrała na siebie sukienkę
-No?-
spojrzała na nią tępo
-Nie możesz
być ubrana jak przyziemna-Agnes przewróciła oczami.
-Nie masz,
żadnej sukienki?
-Mam tylko
dwie. Jedną z zakończenia roku szkolnego a drugą w niebieską ale ona jest na
mnie za mała- jak połowa jej sukienek.
Przez
treningi, która Agnes ma codziennie. Nabrała mięśni i dużo podrosła. Dzięki
czemu doganiała Izzy. Przyjaciółka przewróciła oczami. Podała jej sukienkę,
która na sobie.
-Ubierz to!-
dziewczyna spojrzała chcąc nie chcąc na ubranie, które miała w rękach.
-No nie
wiem…- nie była do końca przekonana.
-Nie marudź-
rzuciła jej spojrzenie „ Ze mną się nie dyskutuje, kochanie”
-Dobra!-
powiedziała niechętnie.
Wzięła
sukienkę i ruszyła do łazienki.
Ściągnęła swoje ulubione spodnie, koszulkę i ubrała sukienkę Izzy, która
strasznie opinała jej ciało. Nie mogła w niej oddychać. Jedyny plus był tej sukienki, że wydawała się
wyższa. Zrobiła wysoką kitkę i wyszła.
Izzy zagwizdała z uznaniem.
-Pożyczę ci
moje czarne szpilki- Agnes miała się już odezwać ale Izzy nie odpuściła- Będzie
miała miejsce na sztylety. Czasem zachowujesz się jak przyziemna- gani ją.
-Bo od
niedawna tak to było.
-Musisz
jakoś wyglądać przy Stefanie- palnęła Izzy.
-Rodzina
musi jakoś wyglądać- powiedziała bez krzty emocji.
-Wybacz-
szepnęła Izzy.
* * *
Nora
siedziała w swoim pokoju czekając na wiadomość od Merlina. Stukała palcami o brodę. Mijały sekundy,
minuty.. a nawet godziny
-No ile
można!- warknęła.
Poszła do
łazienki wzięła gorący prysznic. Dokładnie umyła włosy i wysuszyła suszarką.
Wytarła ciało i owinęła się ręcznik wokół ciała. Wyszła z łazienki i dostała
gęsią skórkę.
-Ładnie ci
byłoby bez tego ręcznika- dziewczyna obróciła się gwałtownie.
W ostatniej
chwili złapała ręcznik, który zaczął jej suwać z ciała. Podany uniósł jedną
brew.
-Ile miałam
czekać?- warknęła.
Kurczowo
trzymała ręcznik. Chłopak oblizał spierzchnięte usta.
-Na królową
zawsze trzeba czekać- wypowiedział znaną mu formułkę.
-Nie ważne-
przewróciła oczami- To królowa się
zgadza? Ma wobec mnie dług.
-Tak ale pod
jednym warunkiem.
-Jakim?-
spytała podejrzliwe.
-Chcę ofiarą
się najpierw zabawić-uśmiechnął się tajemniczą.
-Umowa stoi-
właśnie podpisała kontrakt z diabłem.
* * *
-Mamy
wszystko?- spytała Agnes.
-Nie…
Brakuje nam jeszcze kilka sztyletów. Musimy iść do zbrojowni- powiedziała
niechętnie Izzy.
Dziewczynę
zaskoczył ton głosu przyjaciółki. Później
zrozumiała dlaczego. Przemierzały mroczne korytarze pod światłem,
wydobywającego się z kamienia Izzy. Nagle Izzy zamarła i zasłoniła ręką.
-Co się
stało?!- spytała wystraszona Agnes.
-Zapomniałam
użyć swoich perfum…- dziewczyna przewróciła oczami.-Zaraz wracam.
Pobiegła
zabierając ze sobą magiczne światło. Agnes westchnęła i weszła do zbrojowni.
Skierowała się po sztylety. Przez półmrok nie zauważyła Stefana.
-Już
zostałem ci obojętny?- zaskoczona dziewczyna obróciła się przez co strącił
kilka noży.
Jeden z nich
podrażnił jej rękę. Stefan niezauważalnie westchnął. Złapał Agnes za
nadgarstek, nie opierała gdy wyciągnął stele i narysował runę leczącą. Skupiona
była na jego oczach przepełnionych smutkiem, samotnością.
-Dziękuje-
powiedziała gdy rana zagoiła się.
-Proszę.
Może porozmawiamy?- spytał, zbliżając się do dziewczyny.
-Stefany my
nie mamy o czym- cofnęła się o krok, blat zatarasował jej dalszą ucieczkę.
Przeklęła w
duchu. Nie miała gdzie uciec. Wszędzie chłopak mógł ją złapać.
-Nie mamy?-
zaśmiał się bez krzty wesołości-Niedawno się dowiedziałem, że dziewczynę, która
kocham jest moją siostrą. Nie mam prawa
robić rzeczy co chcą inni chłopcy gdy na ciebie patrzą. Mogę tylko patrzeć jak
umawiasz się z innym, chodzicie na randki, zakochujecie a ja umieram. Umieram
powoli krwawiąc.
Złapał ją za
nadgarstki zmuszając do zmniejszenia odległość. Stykali się nosa. Serce zaczęło
jej szybciej bić. Wpatrzeni byli w siebie jakby widzieli siebie po raz
pierwszy. Czuła ciepło bijące od chłopaka. Miała ochotę jeszcze bardziej
zmniejszyć i pocałować zapominając o bożym świecie. Łzy rozmazały jej obrazy. Przytuliła się do
chłopaka, chowając głowę w jego
ramieniu. Objął silnymi ramionami. Poczuła się bezpiecznie. Do jej nozdrzy
dotarł znajomy zapach perfum uśmiechnęła się przez łzy. Czuła jak chłopakowi
zaczęło bić szybciej serce.
-Agnes
wzięłaś już… Chyba w czymś przeszkodziłam- Izzy strzeliła buraka, rodzeństwo
odsunęło się od siebie.
Dziewczyna
wytarła łzy. Wzięła najbliższe sztylety
i sensor. Wzięła głęboki oddech i wyszła zbrojowni zostawiając
rodzeństwo same. Po chwili Stefan odezwał się z naganą w głosie do siostry.
-Wcześniej
się nie dało?- burknął.
-Wybacz-
szepnęła zawstydzona – Gabriel powiedział, ze musimy już wychodzić.
-Dobra!-
zabrał z ściany dwa długie miecze i parę sztyletów.
-Jesteś na
mnie zły?- spytała gdy ściągnęła łuk wraz z strzałami.
-Nie,
szczęśliwy. Nie zadawaj głupich pytań.- warknął.
* *
*
Agnes w
drodze do wyjścia nakładała na siebie broń.
Gdy miała wychodzić przed instytut zawołała ją Nora.
-Agnes
kochanie!- zaćwierkotała Nora.
-Co?-
burknęła.
-Masz kilka
wolnych noży?- zaczęła swoją grę.
-Jasne,
masz- podała jej dwa noże gdzie nie miała włożyć.
-Jesteś może
spragniona?- spytała wyciągając butelkę z wodą.
-Trochę,
dziękuje- woda inaczej smakowała lecz Agnes nie narzekała.
Nora
uśmiechnęła się chytrze. Plan A został zrealizowany . Czas na plan B.
Dziewczyna oddała butelkę i wyszła z Instytutu, po drodze zabrała jakąś
skórzaną kurtkę, która wisiała na wieszaku. Gabriel wraz z Simonem wyjechali z garażu.
Rodzeństwo wyszło z instytutu. Stefan przelotnie zerknął na dziewczynę w
swojej kurtce. Zakuło go serce lecz nic nie powiedziała . Wraz z siostrą usiadł
na tyle z Simonen i Norą. Agnes usiadła
jako ostatnia naprzodzie. To było jej miejsce. Każdy o tym wiedział.
-Gdzie
konkretnie się wybieramy?- spytała ciekawa Agnes.
-Do parku a
dokładnie nad stawek.- wytłumaczył jej Gabriel.
-Nie
rozumiem- powiedziała jednocześnie z Simonem.
Spojrzała na
niego w lusterku lecz szybko odwróciła wzrok. Zielonooki odpalił samochód i
ruszył w ciemność…
* * *
-Widzieliście
może tatę albo mamę?- spytała Izzy resztę rodzeństwa.
-Nie-
mruknął- Znając życie są zajęci migdalenia do siebie. Złapali wymówkę, że idziemy do pandemium.
Nienawidzę tego klubu. Zawsze tam śmierdzi.
-Bo winny
więcej czasu spędzać ze swoimi dziećmi.- stwierdziła Agnes wpatrzona w ciemny
las
-Zwłaszcza,
że moją trójkę dzieci.- tymi słowami Stefan zakończył rozmowę wszystkich.
* * *
Wszyscy
stanęli przed stawkiem. Zaskoczona Agnes
patrzyła z zaciekawieniem na Izzy, która weszła do stawka i stanęła po środku
nim. Księżyc dziwnie dziewczynie zamigotał. Nagle rozległ się huk i czarno
włosa zniknęła. Z strachu opatuliła się
kurtką.
-Co… się
stało?
-Nie ważne.
Chodźmy zaraz księżyc się przesunie- burknął Stefan.
Agnes
niechętnie weszła do lodowatej. Po dziewczynie przeszedł nieprzyjemny gest gdy
Stefan dotknął jej nagiej skóry na plecach, zmuszając do przyspieszania kroku.
-Weź głęboki
oddech- szepnął jej do ucha.
Poczuła
nerwowe szarpnięcie okolicach pępka. Żałowała, że nie posłuchała Stefana. Gdy
spadała ciemność myślała, że umiera.
Nagle przed sobą zobaczyła Alexa,
która był wkurzony. Cały jej nastrój jakby za pomocą guzika został zmieniony z
przestraszony na wesoły.
-No co tam?-
zachichotała.
-Ty idiotko-
stwierdził.
-Dziękuje.
Śliczny jesteś- posłała mu całusa.
-Brałaś coś?
-Bierz mnie
tygrysie- machnęła ręką i wybuchnęła śmiechem.
-Nie chcę
się bawić w kazirodztwo- bańka mydlana pękła.
Dziewczyna
zamrugała powieki. Zrozumiała, że leży w czyich ramionach. Spojrzała w brązowe
tęczówki. Nie zdawała sobie sprawy, że Nora daje jej magiczny napój. Nie
chętnie odsunęła się od chłopaka i rozejrzała się po komnacie.
-Gdzie my
jesteśmy?- spytała.
-Z jednej z
komnat królowej.- wytłumaczył jej Gabriel.
-Czemu wy
jesteście suszy a ja mokra?- spojrzała na sukienkę, która lepiła się do jej
ciała.
-Po drodze
do komnat mogli się wysuszyć. Siadaj- wskazał jej krzesło.-A teraz powiedz nam
co brałaś?- ściągnęła kurtce, która zaczęła ważyć z tonę.
-Nic.
Myślałam, że wy też… Widziałam Alexa… Nie rozumiem… Piłam tylko wodę…
-Bredzisz-
Nora uśmiechnęła się- Za dużo wody to nie zdrowo.
-Trzeba jej
runę lecząca narysować- stwierdził Simon- Ja to zrobię.
-Ja to
zrobię- Stefan wyciągnął stele i narysował runę leczącą.
Simon
zacisnął pięści. Zdawał sobie, że walka
z nim to nie będzie najlepsze rozwiązanie. Zwłaszcza, że jest jeszcze
przyziemnym. Znaki ma dostać dopiero za tygodnie. Okaże się czy się na daje
wypijając z kielicha.
-No gdzie ta
królowa…?- spytała wkurzona Izzy- Chcę jeszcze iść na imprezę.
-Beze mnie?-
spytał oburzony Gabriel.
Izzy
przewróciła oczami.
-Stefan
powiedział, że wszyscy poszliśmy do pandemium. Zapomnieliście?- pokręcili
wszyscy głowami.
Agnes
zrobiło się chłodno. Wyciągnęła stele i na nodze narysowała runę rozgrzewającą.
Od razu poczuła ulgę, niestety nie na długo.
Nora spojrzała z ukosa na dziewczynę. Strasznie się cieszyła, że eliksir zaczął
działać.
-Wybaczcie
Nocni łowcy, ze musieliście czekać ale musiałam załatwić pewne sprawy-
spojrzała na Norę, która niezauważalnie kiwnęła głową.
-Królowo
czekanie na ciebie było samą przyjemnością.- Stefan podszedł do niej i ukłonił
się.
-To ty
jesteś chłopak demon- Agnes widziała, że napiął mięśnie.
-Tak o pani.
To ja jestem chłopak demon.
-Wspaniale.
Wróci na miejsce- wyprostował się i wrócił na swoje miejsce.
-Co chcesz
od nas ?- palnęła Agnes.
Wszyscy
spojrzeli na nią zaskoczeni.
-Co to
zachowanie!- zganiła ją- Podejdź tu.
Sztywnym
krokiem podeszła do królowej. Dziewczyna rozumiała dlaczego wszyscy nazywają
królestwo jasny dworem. Każda rzecz wokół nocnych łowców była jasna, aż raziło
w oczy.
-Słucham-
nie wierzyła własnych uszom.
Pyskowała do
ważnej osobie w sojuszu. Ale ona nie kontrolowała swoim ciałem, to coś nim
kontrolowała a dokładnie eliksir.
-Jak cie
zwą?- królowa usiadła na łóżku, pełny półnagich mężczyzn.
-Agnes
Vilamiri, królowo- warknęła.
-Czemu
jesteś tak na mnie złowrogo nastawiona, moje dziecko?- Agnes wybuchnęła
śmiechem.
Para
przyjaciół patrzyła na Agnes z przerażeniem. Nigdy nie widzieli takie
zachowania. Jedynie Stefan miał takie ataki.
-Jesteśmy
jednością- znów zaśmiała się bez krzty wesołości.
Pokręciła
głową wokół własnej osi i spojrzała złowrogo na królową. Straż stanęła w
wyczekiwaniu. Przez Agnes przemówiła Mery. Nora wystraszona zatkała sobie
usta. To nie tak to miała być!! Po jej
zielonych oczach zostało tylko wspomnienia miała czarne jak noc.
-Nędzni nocni
łowcy. Myślą, że mogą mnie pokonać!- przewróciła oczami- Mnie? Demony wygrają a
wy- splunęła w stronę królowej, kobieta o długich białych włosach zatrzymała
straż, która ruszyła do ataku- Nie potrzebne robaki zginięcie w piekle wraz z
wampirami, wilkołakami, czarownikami oraz nocnymi łowcami.
-Grozisz
nam?- podniosła się z tronu.
-Głucha
jesteś?- warknęła.
-Agnes nie!-
z transu wzbudził się Stefan .
-Milcz!
Bezużyteczny pasożycie. Miałeś zginąć
gdy mój ojczym przyjdzie lecz twoja ukochana Agnes cie uchroniła pocałunkiem
anioła. Jakie to słodkie lecz wkrótce zdechniesz.- wyciągnęła miecz z pochwy i
skierowała na klatkę- A teraz twoja dziewczyna pożegna się życiem. Powiedz papa
Agnes- wbiła ostry koniec miecz w samo serce.
-Agnes!-
chłopak podbiegł do ukochanej.- Błagam cię nie umieraj.
Isabella
schowała się w ramieniu Gabriela. Simon
podbiegł do Agnes, która leżała w kałuży krwi.
-To nie tak
miało być!- krzyknęła Nora.
-Nie
rozumiem. Powiedziałaś, że chcesz zabić Agnes więc proszę. Jej siostra
bliźniaczka ją zabiła. – Simon odwrócił głowę w stronę Nory, był wściekły.
-Co?- wstał
i skierował się do dziewczyny, która spuściła głowę- Czemu chciałaś, że Agnes zginęła?!- warknął- Odpowiadaj albo
cie zabije.
-Nie możesz
mnie zabić.- jęknęła- Jesteś nocnym łowcom, podniesienie ręki…
-Zamknij
się!- ryknął.
-Simon… ja
cię… kocham… proszę daj mi drugą szansę!
-Nigdy.-
powrócił do przyjaciółki.- Nic się nie da zrobić?
-Ona… nie żyje…- Stefan przytulił do siebie martwe ciało
dziewczyny.- Agnes nie żyje.
-Co to dla nas znaczy?- spytała Izzy.
Odpowiedziała jej królowa:
-Mery wygrywa.
HALO, HALO!
KOMENTUJ XD
MOŻE TO OŻYWI AGNES? SZKODA MI STEFANA ;-; NORA TO AVADE KEDAVRE POWINNA DOSTAĆ
:D Wybaczcie, że teraz dodaje ale nowy Windows 10 nie chcę mi załadować strony
WIĘC NIE MIAŁAM JAK WSTAWIĆ! NOSZ KURDEN.
Subskrybuj:
Posty (Atom)