Strony

Menu

niedziela, 5 lipca 2015

Demon

Dzisiaj jest zakończenie roku! Nareszcie!
Tyle ostatnio mam na głowie. Najgorsze są przerwy, wydaje mi się, że wszyscy się na mnie gapią automatycznie sprawdzam czy runy przypadkowo się nie pojawiły. Raz nawet Simon się spytał co ja robię.
"-Co ty robisz?- spytał Simon, poprawiając sobie plecak.
-Myślałam, że muchę mam na ramieniu- odpowiedziałam.
-Aha- powiedział Simon, niezadowolony odpowiedzą- Jak coś jest to mi powiedz Agnes.
-Wiem, Simonie chodźmy na fizykę- ruszyliśmy w stronę sali 24"
Od tamtego czasu się przygląda mi się w milczeniu. Staram się na to nie zwracać uwagi. Muszę się hamować na zerkanie na swoje ciało.
Od wizyty Alexa minął już tydzień, wiem, że on tu jest tylko nie chcę się mi się pokazać. Nie wiem czemu. Jeszcze do tego mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Kilka razy jak szłam do sklepu lub wracałam ze szkoły sama (Simon chodzi na zajęcia fotograficznie i nie ma jak mnie odprowadzać). To czułam, że ktoś za mną idzie. Tylko jedyny raz widziałam  w krzakach widziałam brązowe oczy. Na początku myślałam, że to Stefan ale po co on mnie śledzi?  Od tamtego czasu boje się wystawić nosa po za drzwi od domu.. Chyba zaczyna łapać jakąś paranoje !
 Nie wiem co ze sobą zrobić. Jest 4 rano. Leże W łóżku i nic nie robię do zakończenia roku zostało  jeszcze 7 godzin.  A nie czekajcie myślę...  I bardziej się zastanawiam tym wszystkim, bardziej pogłębia się lęk przed tą Mery. Do tego okropnie tęsknie za bratem. Wiem, że go już nigdy nie zobaczę ale mam nadzieje. Nadzieja zawsze umiera ostatnia prawda?
Do moich uszu dotarło dzwonek z telefonu. Spojrzałam na ekran. Simon.
-Halo?- zmieniłam pozycje z brzucha na plecy.
-Śpisz?
-Nein.
-Nie udawaj, że umiesz niemiecki !-przewróciłam oczami
-Co chcesz?
-Mogę do ciebie przyjechać?- spojrzałam na zegarek 4.20.
-Jasne.
-Dzięki. To.. cześć.
-Pa.
Rzuciłam telefon na szafkę. Muszę coś się ubrać w pidżamie nie pójdę. Simon wiele razy widział mnie w pidżamie ja jego też ale… jesteśmy już dorośli…  Wzięłam pierwsze lepsze spodenki z paskiem i koszule w kratę. Nie chciało mi się stroić nie ma sensu. 
Poszłam do kuchni aby zaparzyć herbatę. Gdy nalałam wrzątku Simon był przy drzwiach. Poszłam mu otworzyć.
-Wejdź przybyszu z innej planety!
Mój przyjaciel ubrany był w czarne szorty i biały podkoszulek. Wszedł z wielkim uśmiechem.
-Niechaj moja gościna pani nie stworzy kłopotów w tej niebezpiecznej krainie- parsknęliśmy śmiechem.
-Kierunek kuchnia!- powiedziałam.
Ruszył w stronę kuchni. Zamykając drzwi, zauważyłam koło dwóch drzew mojej sąsiadki Boris. Parę brązowych oczu. Nie widziałam nienawiści tylko troskę (to możliwe). Te oczy hipnozo wały mnie…
-Agnes idziesz?- krzyk Simona zabrał mnie z transu.
Zamknęłam pośpiesznie drzwi i ruszyła do kuchni. Dalej w głowie mam te czekoladowe oczy. Czy to Stefan? Nie możliwe..
 ! !
-Co tak długo?- spytał się Simon, który dorwał się do moich ulubionych ciastek.
-Zapatrzałam się. A ty ODDWAJ MOJE CZEKOLADOWE CIASTEK!- próbowałam mu wyrwać słoik z łakociami.
-Nie. Bo będziesz jeszcze od nich gruba.
-Przesadziłeś!
Zaczęłam go kopać jak mała dziewczynka. Dobrze, że nikt tego nie nagrał.
-Już?- walnęłam go z liścia.
-Teraz tak- odebrałam mu słoik.
-Auć..-moja ręka została na jego policzku, wzięłam do ust ciastko.
-Moja ciastka to jest święta rzecz! Nie jesteś godzien ich jeść. Chyba, że poprosić to się zastanowię- powiedziałam z pełną buzią.
-Mogę ciastko?- zrobił minę zbitego pieska.
-A umyjesz za mnie naczynia?- spojrzał na zlew.
-Dobra ale za trzy ciastka.
-Umowa stoi.
Zajadając ciasteczka patrzyłam jak góra naczyń znika. Gdy do mnie podszedł oddałam mu cały słoik w nagrodę. Jakbyście zobaczyli jego minę!
-Dankę!
-Nie udawaj, że umiesz niemiecki-prychnął.
-Może coś obejrzymy?
-W sumie to dobry pomysł. Co proponujesz?
-Komedia?
-Komedia.
Ruszyliśmy do salonu. Simon przykrył nas kocem. Przytuliłam się do jego ramienia. Jest mi tak dobrze..
  ! ! !
Otworzyłam oczy.
Musiałam zasnąć gdy oglądaliśmy film. Leżałam w swoim łóżku z Simonem. Czułam jak jego oddech porusza delikatnie moje włosy. Stykaliśmy się kolanami i nosami. Jak on słodko wygląda jak śpi. Najdelikatniej jak tylko się dało wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek 9.00.  Na palcach poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Nie jestem wielką kucharką, płatki z mlekiem wystarczą takie gigantowi. Jestem od niego niższa tylko 20 centymetrów. A ja mam 1.68. Nie wiele. Chciałabym  być jeszcze wyższa.. Tak o 10 centymetrów.
Wstawiłam miski do mikrofalówki.  W ogóle telewizor jest wyłączony?! Sprawdziłam na moje szczęście nie. Muszę uważać rachunki rosną a ja nie chcę zmarnować uzbieranych pieniędzy przez tyle lat przez brata. Specjalnie dla mnie zbierał na studia ale wątpię czy na już pójdę..
-Agnes?- do kuchni wszedł Simon.
-Hm?
-Poczułem płatki czekoladowe czy moje zmysły nie oszukały mnie?- uśmiechnęłam się
-Tym razem nie.- wyciągnęłam miski z mikrofalówki.
-Hm..-położyłam miski na stole.
W ciszy zaczęliśmy jeść. Zaglądałam co chwila w okno. Nie wiem czemu. Już się nie mogę doczekać końca roku. Połowa moja obowiązków zniknie chociaż na jakiś czas…
-Agnes, trzeba będzie zaraz jechać.- powiedział Simon.
-Hmn..?- przewrócił oczami.
-No wiesz ja też chce się wykąpać i ubrać. Nie wiem nauczyciele by zareagowali na ten strój.
-A. Zaraz wrócę. Daj mi…
-Godzinę?
-…10 minut- pobiegłam do pokoju.
Zabrałam z szafy prostą czarną sukienkę,  trampki koloru sukienki, cieliste rajstopy  i świeżą bieliznę.
Po ubraniu i umyciu się, włosy skręciłam lokówką . W lustrze to ładnie wygląda, nawet. Wzięłam  torebkę i ruszyłam na dół gdzie czekał na mnie przyjaciel. Gdy schodziłam po schodach miałam dziwne wrażenie, że coś się stanie…
-Wyglądasz pięknie-powiedział oczarowany Simon.
-Dzięki-uśmiechnęłam się.
Zabrałam kluczę i ruszyliśmy do domu Simona…
! ! !
-To już dziś!- krzyknęła jakaś małolata.
-No ale się jaram- przewróciłam oczami.
Błagam czym tu się jarać? No dobrze lato, wolne no fajne… ale bez przesady. Tak szczerze nie lubię lata wole zimę. W lato (jak są potężne upały) cały czas mnie głowa boli. Więc wole nie wystawiasz nosa za drzwi. W sumie to prawie nie wychodzę z domu…
-Agnes kto to?- pokazał mi głową na chłopaka.
Na samym początku go nie poznałam, słońce świeci. Gdy poszedł… Stefano. Co on tu robi?! On.. uf.. zakrył runy. Szedł w moją stronę, dziewczyny wzdychały na jego widok. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
-Agnes czy może porozmawiać?- spytał.
-Jasne. Simon poczekasz na mnie przed szkołą?
Simon zilustrował Stefana i burknął:
-Tak.
-Chodźmy- powiedział Stefan.
Ruszyłam za nim. Dziewczyny mi zazdrosne spojrzenia, zwłaszcza Mika najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Jest ona wysoką blondynką i brązowych oczach. Każdy chłopak pragnie ją mieć. Stefan zaprowadził mnie w ciemny zaułek z dala od szkoły.
-Co chcesz?- spytałam krzyżując ręce.
Chciałam wyglądać na poważna osobę, zwłaszcza, że mój wzrost…
-Muszę cię przetransportować do instytut. Mery kręci się w okolicy.
-Nie bez Simona nie idę-powiedział twardo.
Przewrócił oczami.
-On jest tylko głupim przyziemnym, Agnes-powiedział znużonym tonem.
-Ten "on" ma imię. Simon. Simon nie jest przyziemnym jego matka była nocną łowczynią ale ożeniła się z przyziemnym. Powtórzę to jeszcze raz" Bez Simona nie idę" - westchnął.
-Dobra idź po tego żylaka.
Dostał ode mnie w policzek, nikt powtarzam nikt nie będzie nazywał mojego przyjaciela "żylakiem"! Zostawiłam Stefana w uliczce, szybkim krokiem  w stronę Simona. Siedział na ławce koło szkoły. Apel już się zaczął bo nikogo w obrębie 10 metrów nie było. Na mój widok wstał.
-Idziemy?- spytał.
-Simon… musisz iść ze mną, natychmiast! -uniósł jedną brew.
-Ale…
-Proszę cię chodź.
-Dobra.
Złapałam go nadgarstek i skierowałam w uliczkę gdzie przed chwilą byłam sam na sam z Stefanem.  Czułam, że zaraz coś się stanie złego. Serce biło mi tak głośno, że nie słyszałam swoich myśli. Mery tu jest właśnie w tej okolicy. Brr!  
-To na co czekamy?- spytałam.
-Na portal- odpowiedział Stefan, który był oparty o murek.
-Ktoś mi powie, co tu się dzieje do cholery?!-krzyknął Simon.
-Wszystko powiem ci w instytucie. Stefan kiedy będzie ten "portal"- wzruszył ramionami.
-Nie wiem. Powinien być punkt 12.00 a jest już dawno po tej godzinie.
-I co te…
Przerwał mi dzwonek telefonu. Stefan odkleił się od ściany i odwrócił się plecami do nas.
-Agnes co tu się dzieje?!-spytał szeptem Simon.
-Wszystko wyjaśnię w bezpiecznym miejscu.
-W instytucie?- przytaknęłam.
-Dobra!- powiedział ze złością Stefan.
Schował telefon do kieszeni.
-I..?
-I muszę teraz was jakość zabrać do instytutu tak aby Mery was nie dopadła. Nie wiem ile jest demonów w tej okolicy.-wyciągnął za pasa miecz(nóż seraficki)-Masz to Agnes a ty-wyciągnął średniawy sztylet- masz to.
-Agnes musisz nazwać swój miecz aby zadziałał, Simonie-powiedział z przekąsem-jeśli jesteś nocnym łowcom jak mówiła Agnes to zrób to co ona. Żylaku.
-Dzięki Stefanie.  Agnes możesz?- spojrzałam na dwojga chłopaków.
-Gabriel?- szepnęłam.
Ostrze zaświeciło się epickim światłem, musiałam zmrużyć oczy aby przyzwyczaić się. Simon patrzył się z otwartą buzią na sztylet.
-Jak ja mam go nazwać? -wzruszyliśmy ramionami.
-Michał-przez chwilę nic się nie działo, potem buchło światło jak mi.
-Możemy już iść?- usłyszałam irytacje w głosie Stefana.
-Dobra-powiedział za nas Simon.
-Ale przyziemni…
-Nie będą nas widzieć- powiedział Stefan trzymający miecz, ale on szybki!
-Aha.
Wyszedł jako pierwszy, jak papużki robiliśmy to co on. Dziwnie się czułam przechodziłam nie zauważane przez ludzi. Miecz, który robił się już ciężki trzymała w pogotowiu, w razie "walki".
Stefan prowadził nas uliczkami, które pierwszy raz widzę na oczy. Każdy cień wygląda przerażająco. Moje serce bije tysiąc razy na minutę. Boje się spotkania demona nawet takie małego jak mopsy.
Po 30 minutach, skrywania się i wchodzenia w różne uliczki, gdzie pachniało z zdechłym psem. Zobaczyłam instytut, zerknęłam na Simona, który patrzył z szerokimi oczami na instytut, jednak on go widzi. Stefan ręką kazał nam się zatrzymać.
-Co..
-Zamknij się Agnes-warknął Stefan.
Dupek! Machnął ręką abyśmy biegli.  Ciężko się biegło z sukienką zwłaszcza, że jest trochę obcisła. Dobrze, że ubrałam trampki w szpilkach zdechłabym.  Nagle coś złapało mnie za nogę, miecz, który miałam w ręku w biłam w potwora. Wyglądał jak pies połączony z ośmiornicą. Oszołomiona patrzyłam na znikającego demona.
-Brawo zabiłaś swojego pierwszego demona-powiedział Stefan od niechcenia-Teraz starajcie się iść cicho dużo teraz pałęta się demonów z najniższej rangi-kiwnęliśmy głowami.
Idąc zerknęłam na swój znaczy Stefana miecz. Był oblepiony zielonym śluzem. Rozglądałam się czy coś nie chcę mnie złapać.  W głowie miałam słowa Stefana "Brawo zabiłaś swojego pierwszego demona" niby powiedział od niechcenia ale to już coś.


Wychodząc na podwórze instytut, mogłam odetchnąć z ulgą. Teraz jesteśmy bezpieczni…
==================================================
JAK WAM SIĘ ROZDZIAŁ PODOBAŁ?!
Zostawcie po sobie komentarz :)
ZA 10 KOMENTARZY BĘDZIE KOLEJNY ROZDZIAŁ ! <3
JAK MOŻECIE TO UDOSTĘPNIAJCIE TEN BLOG WSZĘDZIE GDZIE SIĘ DA :)

4 komentarze: