Strony

Menu

niedziela, 11 października 2015

Miecz Michała Anioła

Zawiodłam!
Przepraszam !
Rozdział krótki beznadziejny :( ;-; ;-;
Taki ciężko mi się go pisało. Nie wiem czemu.
Jest jaki ... Powinno być więcej opisów... 
Macie prawo mnie zabić.
                                             Kinga ;-;




Haus z prędkością błyskawicy wyciągnął nóż i rzucił w demona, który zaczął się dusisz własną krwią.
-Izzy zabierz Gabriela do skrzydła, Sophie biegnij do zbrojowni! Magnus pomóż mi! Już- ryknął właściciel.
Rudowłosa zabrała chłopaka do skrzydła. Sophie pobiegła po broń. Haus, który miał parę serafickich noży wbiegł w chmarę demonów. Magnus ruszył za nim. Jego ręce świeciły niebieskim ogniem.  To co zobaczyli zamurowało go.
Agnes z anielskimi skrzydłami i długim mieczem zabijała demony. Wszystkie demony latające rzucały się na nią. Z ledwością dawała sobie radę. Rzucił w niebo jeden ze swoich noży trafił prosto w nogę jakiegoś stwora.
Iskierki wydobywające się z dłoń Magnusa trafiały w serce demonów, od razu znikały do swoje wymiaru. Podziękowała kiwnięciem głową. Wbiegł w gromadę demonów. Rzucając wokół własnej osi noże. Magnus chronił tyły właściciela
                                                  * * *
Sophie złapała najbliższe bronie. Starała się wziąć jak najwięcej. Do pomieszczenia wpadł Stefan, który był zdezorientowany.  Miał poszarpane ubranie, twarzy wykazywała zmęczenie. Opętanie nie daje mu spokoju… 
-Co jest?!- sapnął.
-Atak na instytut-rzuciła mu dwa miecze i łuk.
                                               * * *
 Pot spływał strumieniami po ciele dziewczyny. Zabijała po kolejny demony, mieczem Michała Anioła.  Gdy bez zastanowienia rzuciła się na stwora, wtedy pojawił się miecz w jej dłoniach.
 Poczuła przypływ niesamowitej energii.  Stwory okrążyły dziewczynę, obróciła się w powietrzu wokół własnej osi. Jeden z demonów zaczął się dusisz swoją własną krwią. Odnalazła wzrokiem wybawcę, kiwnęła głową i wyleciała z pułapki.
                                            * * *
Izzy położyła Gabriela na łóżku. Starała się być delikatna. Jęknął z bólu. Pościel zaróżowiła  się.
-Wybacz- szepnęła.
Przykryła go do pasa. Ściągnęła koszulkę i rzuciła w bok.
-Izzy idź.. walcz.. oni.. cie… potrzebują…- szepnął.
-Ale…
-Proszę. Narysuj mi runę i idź walcz- kiwnęła niechętnie głową, wyciągnęła stelę i na obojczyku narysowała runę leczącą.- Dziękuje…- zamknął oczy i zasnął.
Poprawiła bat i wybiegła z skrzydła szpitalnego. W kącie spostrzegła kociaki lecz nie zatrzymała się, miała ważniejsze sprawy na głowie. Na korytarzu spotkała Stefana i Sophie. Mama bez słowa podała przybranej córce broń i ruszyła do ataku. Przemknęła ślinę i wybiegła z bratem w wir walki.
                                                            * * *  
Magnus zaczął słabnąć. Demon było coraz więcej i więcej.  Nie było końca widać. Haus, który też zaczął tracić siły, nie było czasu na narysowanie runów.  Demony znikały i pojawiały. W pewnym momencie opadł na kolana. Mimo to starał się ranić jak najwięcej stworów.
Stefan widząc opadającego czarownika podbiegł do niego.
-Magnus musisz wrócić do instytutu!- wrzasnął.
-Ja.. mus… po…- brakowało mu tchu.
-Nie dyskutuj- warknął.
Wziął go pod pachy i z pomocą  Izzy, która chroniły tyły zaprowadzili czarownika do instytutu.  Posadzili na fotelu.
-Magnus jeśli masz jeszcze siły sprowadź posiłki.-powiedział stanowczo.
-Do..b..r..z..e.. -szepnął.
-Wracamy-Izzy kiwnęła głową i wybiegła za bratem.
                                                    * * *
Sophie, która od niedawna ma kurs na nocnego Łowce radziła sobie dobrze. Wbiła strzałę w demona. Łuk jest jej ulubioną bronią lecz miała też słabość do długim mieczy taki jaki miała Agnes.  Kątem oka spojrzała na dziewczynę. Skrzydła w połowie miała pobrudzone krwią.
Wyglądała jak prawdziwy anioł. Twarz bez emocji. Piękna zarazem straszna. Skrzydła, które lśniły pomimo czarnej jak smoła krwi. Zaczęła się męczyć. Mimo treningów, była zwykła przyziemną. Kolejna strzała prosto w gardło demona.
                                                       * * *
Magnus  z wielką trudnością sięgnął po kawałek papieru i długopis. Resztkami sił napisał "Pomocy. Instytut zaatakowany. Brooklyn "  Ostatnia iskierka  dotknęła papieru. Magnus westchnął i osunął się na ziemie.
                                             * * *
Konsul Marlicz siedział na posiedzeniu Clave. Był znudzony. Jak zwykle para staruszków kłóciła się  o głupoty. Nie miał już sił ich uciszana. W głębi serca pragnął aby to się skończyła. Przed jego twarzą ukazał się płonący list. Na sali zapanowała cisza. Konsul przeczytał na głos:
-Pomocy. Instytut zaatakowany. Brooklyn.
Na sali zaczęły się gorączkowe rozmowy.
-CISZA!- wrzasnął.
-Co robimy?- spytał staruszek o wielkich czarnym okularach.
-Wysyłamy nocnych łowców do pomocy. Oczywiście.
-Ilu?
-50 starczy.- nocni łowcy kiwnęli i zaczęli się zbierać do bitwy.
                                                        * * *   

Wzrokiem odszukał Sophie walczyła z drewniakiem (najniższy z rangi). Mimo szalejącej bitwy nie mógł oderwać od niej oczu. Niestety skończyło się tym, że demon z którym walczył drasnął go w nogę.
-Kurwa- warknął.
Wbił ostatni nóż w gardło stwora. Wrzasnął potwornie i zniknął. Właściciel ocenił sytuację.  Sophie miała dwa miecze na zbyciu, posługiwała się  łukiem.  Izzy cięła demony w pół batem. Stefan nożem serafickim zabijał wielkiego potężnego demona.
Haus podbiegł do Sophie i wyrwał jej miecz. Ta zaskoczona tylko kiwnęła i powróciła do walki. Z drzwi instytutu wylał się tłum nocnych łowców. Nikt nie zwrócił uwagi na anielicę walczącą z latającymi demonami.
                                                  * * *
Agnes starała się zabijać demony latające i przyziemne.  Gdyby popełniła chociaż jeden błąd dawno by nie żyła. Zdawała sobie sprawę, że demonów jest miliony ale widzieć je tyle naraz to szok. Nagle z instytut wybiegli nocny łowcy. Zaskoczona anielica całą uwagę skierowała na braci (nocni łowcy zwą  czasem się braćmi). Demon wykorzystał tą sytuację i pazurami z ranił połączenie ciała z skrzydłami. Agnes ryknęła z bólu i upadła na kolana.
Zamrugała parę razy. Rozejrzała się zdziwiona. Świat stanął w miejscu. Ból, który czuła zniknął. Wstała. Przed nią pojawił się chłopak. Wyglądał jak zwykły nastolatek. Dżinsy, biały podkoszulek. Artystycznie nie ład na włosach.
-Kim ty…
-Alex. Nie Pamiętasz swojego anioła stróża?
-Alex- szepnęła- Ja nie rozumiem…
-Spokojnie. Spokojnie. Gdy ukończyć 18 rok życia będę tak wyglądał. Przystojny jestem, nieprawdaż?- przewróciła oczami- Tylko  jedna rzecz mi się tu nie pasuje.
-No niby jaka?
-Czemu tak szybko otrzymałaś skrzydła?
-Nie wiem. Zamknęłam oczy a tu dziecko pyta się: Kim jestem? Więc odpowiedziałam, że człowiekiem. A ono to czemu masz skrzydła? Odwracam się a tu para skrzydeł.
Westchnął.
-Alex powiedz mi o co chodzi!
-Ja sam nie wiem- przetarł dłonią czoło.
-Alex ja muszę wrócić do walki. Tam są moi przyjaciele i..
-Stefan. Agnes gdy wrócisz. Na bole bitwy. Skieruj czubek miecza na serce i wbij go tam. Zaufaj mi- powiedział błagalnym.
-Dobrze- westchnęła.
-Ufasz mi?
-A mam wybór?
-Nie.
-Marne pocieszenie.
-Zawsze do usług.


Znów poczuła ból w nogach.  Rozejrzała się oszołomiona bólem.  Wszystko działo się zwolnionym tempie. Wyciągnęła miecz z pochwy, skierowała ostry czubek miecza na klatkę piersiową i wbiła ostrze. Zanim straciła przytomność oślepi ją blask wydobywający się z Miecza Michała Anioła… 

4 komentarze:

  1. Kinia jest dobrze <3
    Jak widać powracam po miesięcznej przerwie! Chamska rekalama!
    www.marzenie-byc-szczesliwym. Blogspot.com
    Może masz blokade twórczą? Też tak miałam więc żeby się z nie zniechęcić to zrobilam sobie przerwe <3!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jak pisze TU rozdziały na tym drugim gładko, elegancko. Może jednak zrobię sobie przerwę:) :(

      Usuń